31 sierpnia Komisja Europejska ogłosiła, że osiągnęła cel, jakim jest zaszczepienie przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2 70 proc. dorosłych mieszkańców Unii Europejskiej. Jednak tego sukcesu nie widać we wszystkich krajach Wspólnoty. Wschodnie państwa, a w szczególności Bułgaria i Rumunia, nie nadążają za Zachodem. Co leży u źródła tego problemu?
W Rumunii do połowy czerwca liczba szczepień rosła w tempie porównywalnym do reszty Europy, a 4 lutego kraj ten był na drugim, po Malcie, najbardziej odpornym na COVID-19 państwem UE. Po tym bardzo krótkotrwałym sukcesie program stracił swój początkowy impet.
W Bułgarii natomiast już od rozpoczęcia kampanii szczepień statystyki dotyczące poziomu zaszczepienia populacji należały do najgorszych w całej Unii. Braki dostaw preparatów na początku 2021 r. uniemożliwiły zdecydowany start programu, a pomimo nadmiaru szczepionek w późniejszych miesiącach, ludzie wciąż z nich nie korzystali.
Wschodnie Bałkany pozostają w tyle
Na początku września Bułgaria i Rumunia były odpowiednio na ostatnim i przedostatnim miejscu w europejskim rankingu szczepień – mniej niż co piąty Bułgar i mniej więcej co czwarty Rumun otrzymali obie dawki szczepionki lub jedną potrzebną do pełnego zaszczepienia w przypadku jednodawkowego preparatu Johnson & Johnson. Dla porównania w Portugalii i Hiszpanii w pełni zaszczepione jest trzy czwarte populacji, a na Malcie cztery piąte.
W każdym kraju UE, z wyjątkiem Rumunii i Bułgarii, zaczepiono już w pełni co najmniej dwie piąte mieszkańców. Ponadto, w Rumunii przyrost liczby osób zaszczepionych jest minimalny (obecnie około pół procenta ludności czeka na drugą dawkę szczepionki), a w Bułgarii jest niemalże zerowy.
Tak wolny przyrost odnotowano jeszcze tylko na Malcie – gdzie zaszczepiono już praktycznie wszystkich, którzy mogli brać udział w programie szczepień.
Już od lipca oba kraje miały problem z nadmiarem szczepionek. Z 5 mln dostarczonych dawek Bułgaria zużyła zaledwie 2 mln, a prawie 350 tys. przekazano Bhutanowi oraz sąsiednim krajom bałkańskim. Z kolei Rumunia przekazała 100 tys. dawek Wietnamowi, a następnie zmuszona była sprzedać kolejne 2 mln dawek do Danii oraz Irlandii, gdzie zapotrzebowanie na nie było o wiele wyższe.
Ignorancja czy brak zaufania?
Powodem niskiej liczby wykonanych szczepień w odniesieniu do liczby mieszkańców w obu krajach mogą być problemy społeczne. Sprowadzają się one głównie do niskiego poziomu edukacji, braku zaufania do rządu i specjalistów medycznych oraz stosunkowo wysokiego zaufania do instytucji religijnych.
W Rumunii te ostatnie od początku próbowały ograniczyć zasięg kampanii szczepień. Wysoko postawieni kapłani Rumuńskiego Kościoła Prawosławnego, z Patriarchą Danielem na czele, rozpowszechniali poglądy sceptyczne wobec szczepień, a często wręcz konspiracyjne i to mimo wielu zgonów z powodu COVID-19 wewnątrz struktur kościelnych.
Kościół Prawosławny jest najbardziej zaufaną instytucją w kraju. Răzvan Cherecheș, dyrektor wykonawczy Centrum Zdrowia Publicznego i Polityki Zdrowotnej Uniwersytetu Babeșa i Bolyaia, nazwał księży na terenach wiejskich “lokalnymi influencerami”.
Rząd jest teraz zmuszony współpracować z Kościołem i prosi go o promowanie programu szczepień wśród wiernych. Wicepremier Dan Barna spotkał się w tym celu z patriarchą na początku sierpnia.
Według Sorina Ionitay, eksperta z think tanku Expert Forum, umożliwienie zaszczepienia się wszystkim grupom wiekowym naraz i tworzące się przez to kolejki do punktów szczepień przyniosły skutki odwrotne od zamierzonych.
Fake newsy zagrażają zdrowiu
W Bułgarii słaby start programu szczepień wywołany był zarówno przez sceptycyzm mieszkańców wobec szczepionek, jak i problemy logistyczne ze strony rządu – ale również koncernów medycznych. Wiara w różnorakie teorie spiskowe i “fake newsy” wśród większości populacji nie przyczynia się do poprawy sytuacji.
Bułgarski rząd stawiał prawie wyłącznie na brytyjsko-szwedzką szczepionkę firmy AstraZeneca, ponieważ chciał zaszczepić większą liczbę osób przy mniejszych nakładach pieniężnych. Jednak koncern nie wywiązywał się z obiecanych dostaw, opóźniając start kampanii.
To nie był jednak koniec kłopotów. Po tym, gdy wykryto ekstremalnie rzadkie przypadki śmiertelnych zakrzepów krwi po zaszczepieniu się preparatem AstraZeneca, już i tak niskie zaufanie do szczepień drastycznie spadło. Dlatego aż 41,8 proc. mieszkańców kraju deklaruje, że nie przyjmie szczepionki.
Rozprzestrzeniają się też fake newsy o pochodzeniu wirusa – ponad połowa Bułgarów uważa, że wirus został stworzony przez ludzi, a 17 proc. że nie istnieje on wcale. Agence France-Presse (AFP) prowadziła w kraju od połowy marca tego roku weryfikację informacji publikowanych w mediach. Badanie wykazało, że aż połowa z nich zawierała fałszywe informacje.
Sceptycyzm co do istnienia wirusa przełożył się na niską liczbę wykonywanych testów na jego obecność, a także uniemożliwia zbadanie oficjalnej liczby zgonów na COVID-19. Przez to nawet lekarze przestają powoli wierzyć w niebezpieczeństwo, jakie stanowi pandemia koronawirusa. A mimo to, liczba zgonów powiązana z wirusem w Bułgarii należy do najwyższych w całej Unii Europejskiej.