To już drugi w tym miesiącu cios dla produkującego chemię rolną koncernu: najpierw wyrok sądowy i wysokie odszkodowanie, teraz niepokojący raport na temat przenikania szkodliwej chemii do pożywienia.
Quaker Oats, płatki owsiane w poręcznym kartoniku ze staroświecką etykietą, ma lub miał w domu prawie każdy Amerykanin. A Cheerios – popularne płatki śniadaniowe w kształcie słodkich miodowych oponek – znają nawet polskie dzieci. Między innymi na tych swojsko kojarzących się produktach cieniem położył się raport amerykańskiej organizacji pozarządowej Environmental Working Group (EWG).
Chemia na śniadanie
Z raportu wynika, że 31 z 45 przetestowanych produktów śniadaniowych opartych na owsie i przeznaczonych dla dzieci (w tym również granoli i batoników) zawiera glifosat. Chodzi o śladowe ilości, ale wciąż wyższe niż normy uznawane przez niektórych naukowców i przyjęte przez EWG jako bezpieczne dla dzieci. Związku nie znaleziono w ogóle w zaledwie dwóch produktach, zawierały go nawet niektóre z tych reklamowanych jako organiczne.
Glifosat to substancja aktywna zawarta w środku do zwalczania chwastów o nazwie Roundup. To najsłynniejszy, opatentowany jeszcze w latach 70. produkt koncernu Monsanto. Jako gigant przemysłu rolniczego Monsanto z jednej strony przyczyniło się do wielu postępów w dziedzinie biotechnologii i poprawy efektywności upraw, ale z drugiej ma na koncie wiele kontrowersyjnych praktyk: poczynając od produkcji Agent Orange w latach 70. (to toksyczna substancja używana przez amerykańskie wojsko w Wietnamie), przez genetyczne modyfikowanie żywności, po wytwarzanie wielu produktów, których wpływ na zdrowie człowieka nie jest do końca jasny.
Bezpieczne standardy
W odpowiedzi na raport EWG koncern wydał oświadczenie, w którym zapewnia, że „glifosat nie wywołuje raka, był stosowany bezpiecznie przez ostatnich 40 lat (…), a dorosły człowiek musiałby spożywać 60 kg produktu o najwyższym wymienionym w raporcie stężeniu glifosatu, by przekroczyć normy rekomendowane przez Agencję Ochrony Środowiska [EPA – amerykańska agencja federalna]”.
Oświadczenia o tym, że ich produkty są bezpieczne do spożycia, wydali również producenci Quaker Oats i Cheerios.
EPA działa od lat 70. i jest odpowiedzialna głównie za ochronę środowiska naturalnego przed szkodliwym wpływem przemysłu. Ostatnio bardzo o niej głośno, gdyż często znajduje się na celowniku obecnej amerykańskiej administracji. Prezydent Donald Trump jest zwolennikiem deregulacji: uważa, że nadopiekuńczość rządu jest zabójcza dla gospodarki, i dlatego na szefa EPA powołał Scotta Pruitta (potem zrezygnował ze stanowiska po serii skandali) – człowieka, który wcześniej walczył z agencją w sądach. Bo to tam ostatecznie kończą się spory o odpowiedzialność koncernów za skutki ich działań. Monsanto właśnie zostało do niej pociągnięte.
Monsanto pod sąd
Pod koniec ubiegłego tygodnia w Kalifornii zapadł bowiem przełomowy wyrok. Sąd w San Francisco nakazał koncernowi wypłatę odszkodowania w wysokości 289 mln dol. na rzecz Dewayne’a Johnsona – szkolnego ogrodnika, który w pracy na co dzień miał styczność z roundupem, a później zachorował na chłoniaka nieziarniczego. Ława przysięgłych zdecydowała, że związek przyczynowo-skutkowy został wykazany, a producent środka powinien był na opakowaniu ostrzegać o potencjalnym zagrożeniu związanym z jego stosowaniem.
Prawnicy Monsanto argumentowali, że choroba, na którą zapadł Johnson, rozwija się latami, a więc aby osiągnąć stadium, w którym wykryto ją u ogrodnika w wieku 42 lat, musiała zacząć się rozwijać dużo wcześniej – zanim zaczął pracę związaną z stosowaniem roundupu. Tym razem ta argumentacja nie trafiła nikomu do przekonania, co jest ewenementem, bo koncern – znany z agresywnych praktyk sądowych – do tej pory bardzo skutecznie bronił swoich interesów.
Artykuł opublikowany w ramach współpracy medialnej EURACTIV.pl z Gazetą Wyborczą.