Policja specjalna, wojsko w gotowości bojowej, blokady dróg, dewastacje budynków. Taka jest rzeczywistość północnego Kosowa w ostatnich dniach. Jak zauważyła agencja Reutera to „największe od lat napięcie między Serbią a Kosowem”.
Od 20 września obowiązuje zakaz wjazdu do Kosowa dla samochodów z serbskimi tablicami rejestracyjnymi. Kierowcy pojazdów z takimi rejestracjami, którzy wjeżdżają na terytorium państwa, są zobligowani do używania tymczasowych, kosowskich oznaczeń wydawanych za opłatą 5 euro i ważnych przez 60 dni.
Kosowskie władze oświadczyły, że te regulacje są analogiczne do tych obowiązujących w Serbii, do których muszą się stosować mieszkańcy Kosowa, i zostały wprowadzone na zasadzie wzajemności.
Decyzja władz w Prisztinie spowodowała gwałtowny sprzeciw mniejszości serbskiej, zamieszkującej zwłaszcza północną część kraju. Serbowie (których samochody często rejestrowane są w Serbii) zaczęli protestować, a dzień po wprowadzeniu zakazu – 21 września dziesiątki osób postawiły barykady na drogach prowadzących do serbsko-kosowskich przejść granicznych.
W odpowiedzi na protesty (oprócz postawienia barykad m.in. spalono biuro wydające tymczasowe tablice rejestracyjne i wrzucono granaty do takiej placówki w innej miejscowości) władze Kosowa wysłały na tereny przygraniczne zamieszkane przez Serbów jednostki specjalne policji.
Sytuacja nie pozostała bez reakcji Belgradu, który nieustannie nie uznaje niepodległości Kosowa i wspiera lokalnych Serbów. Jednostki armii serbskiej, które stacjonują w garnizonach przy granicy, postawiono – w sposób demonstracyjny – w stan gotowości bojowej, a wojskowe samoloty i helikoptery patrolowały tereny przygraniczne.
W poniedziałek (27 września) wojska NATO, w ramach międzynarodowych sił pokojowych KFOR, zintensyfikowały patrole w pobliżu przejść granicznych w Kosowie.
Rosja stoi po stronie Serbii
Zastępca sekretarza stanu USA ds. europejskich i euroazjatyckich, Gabriel Escobar stwierdził, że „Serbia i Kosowo powinny powstrzymać się od szkodliwej retoryki oraz omówić sporną kwestię tablic rejestracyjnych w Brukseli, zamiast militaryzować obecną sytuację na granicy”. Natomiast ambasador Rosji w Belgradzie Alexander Botsan-Kharchenko oskarżył USA i Unię Europejską o zamykanie oczu na sytuację w regionie.
Serbski minister obrony Nebojša Stefanović poinformował w niedzielę, że warunkiem rozładowania napięcia w północnym Kosowie i powrotu do dialogu jest wycofanie kosowskich sił specjalnych z tego terytorium. Podkreślił, że Belgrad jest chętny do rozmowy, aby zapewnić pokój i stabilność.
Stefanović, wraz z serbskim szefem sztabu Milanem Mojsiloviciem i ambasadorem Rosji w Belgradzie, przeprowadzili inspekcję sił w koszarach w Rašce i w bazie Rudnica, w pobliżu granicy z Kosowem, które są w stanie podwyższonej gotowości bojowej.
Kto chroni serbskich obywateli w Kosowie?
Ambasadorowie nieformalnej grupy decyzyjnej krajów Quint – do której należą Francja, Niemcy, Włochy, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone – wezwali do „deeskalacji kryzysu” w północnym Kosowie podczas poniedziałkowego spotkania z prezydentem Serbii Aleksandarem Vučiciem w Belgradzie, poinformował jego urząd w komunikacie prasowym.
„Jesteśmy zobowiązani do zachowania pokoju i przestrzegania porozumienia brukselskiego, ale nie pozwolimy na poniżanie Serbii ani jej obywateli” – oświadczył Vučić, a premier Serbii Ana Brnabić dodała, że UE w tym momencie „nie robi nic, a przynajmniej robi bardzo niewiele” w sprawie Kosowa. Polityczka dodała, że porozumienie brukselskie zostało wyraźnie złamane, ponieważ kosowskie jednostki specjalne nie powinny znajdować się w północnej części tego kraju.
Prisztina odpowiada na te zarzuty twierdząc, że porozumienie już nie obowiązuje. Minister spraw wewnętrznych Xhelal Svecla oświadczył także w rozmowie z Associated Press, że serbscy obywatele w Kosowie „nie powinni bać się instytucji państwowych i policji” oraz dodał, że wielu Serbów w Kosowie jest „manipulowanych” przez władze w Belgradzie.
Również w poniedziałek, podczas spotkania z premierem Kosowa Albinem Kurtim, albański premier Edi Rama opowiedział się po stronie Prisztiny. Oświadczył, że „prawo jest po stronie Kosowa, a nie Serbii” a działania Belgradu nazwał „teatralnymi manewrami wojskowymi”.
Von der Leyen: Potrzebujemy Was
W sytuację na Bałkanach zaangażowała się przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która we wtorek (28 września) rozpoczęła trzydniową podróż po Bałkanach Zachodnich. Dzień później wezwała w Prisztinie Kosowo do pojednania z Serbią. „To kluczowe, by Kosowo i Serbia unormowały relacje pomiędzy sobą. Dialog na forum UE to jedyne możliwe rozwiązanie obecnego kryzysu” – oświadczyła.
„Wiemy, że nie chodzi przecież tylko o tablice rejestracyjne. (…) Tak naprawdę chodzi o pytanie, czy ten region pójdzie naprzód (…) w stronę integracji i w stronę wspólnych europejskich wartości. Jestem zdecydowaną stronniczką procesu rozszerzenia UE. Chciałabym widzieć Bałkany Zachodnie po naszej stronie, tam gdzie wasze miejsce. Chcemy was, potrzebujemy was” – dodała von der Leyen.
Sytuację w poniedziałek skomentował też rzecznik KE ds. zagranicznych Peter Stano. „Kluczowym słowem teraz jest: deeskalacja. I jest to przede wszystkim odpowiedzialność dwóch stron – Kosowa i Serbii. To co się teraz dzieje nie jest dobre. Nie jest to dobre dla ludzi w Kosowie, nie jest dobre dla ludzi w Serbii. I również nie jest dobre dla regionu” – ocenił.
Przedstawiciele obu zainteresowanych krajów spotkali się w środę w Brukseli, w obecności specjalnego przedstawiciela UE ds. dialogu Kosowa i Serbii Miroslava Lajcaka.
Natomiast po wizycie von der Leyen w Prisztinie, premier Kurti powtórzył swoją propozycję, aby Serbia i Kosowo zrezygnowały z obustronnego stosowania tymczasowych tablic rejestracyjnych. Za to prezydent Aleksandar Vucic ponownie zażądał, aby Kosowo wycofało wszystkie jednostki policji specjalnej z terenów przygranicznych, zanim rozpoczną się negocjacje za pośrednictwem UE.
W październiku wybory w Kosowie
Nie brak głosów, że zaistniały spór jest na rękę rządzącym w Belgradzie i Prisztinie. Serbię czekają na wiosnę wybory prezydenckie oraz parlamentarne, a już 17 października do urn w wyborach lokalnych pójdą mieszkańcy Kosowa.
Rządząca partia Samostanowienie (alb. Vetëvendosje) premiera Kurtiego doszła do władzy m.in. dzięki zapowiedziom prowadzenia asertywnej polityki wobec Belgradu. Natomiast, jak stwierdził zaangażowany w bałkańską politykę jeden z wysokich rangą dyplomatów UE w Brukseli, „Serbowie podjęli takie kroki, bo chcą zostać zauważeni”. Belgradowi zależy również na tym, aby sytuacja przyczyniła się do pogorszenia wizerunku międzynarodowego Kosowa.