Od wyborów prezydenckich na Białorusi minęło już ponad 100 dni. W protestach przeciwko sfałszowaniu wyborów aktywny udział biorą młodzi Białorusini, którzy chcieliby „europejskiej Białorusi”.
Białorusini nadal gromadzą się na ulicach, występując przeciwko Alaksandrowi Łukaszence. Protestujący są przekonani, że prezydent sfałszował wyniki głosowania i domagają się jego ustąpienia.
Demonstracje odbywają się pomimo rosnącej przemocy ze strony policji. 11 listopada ciężko pobity, prawdopodobnie przez milicję, został 31-letni Raman Bandarienka, który w wyniku doznanych obrażeń zmarł w szpitalu.
Na manifestacjach mających na celu uczczenie jego pamięci także dochodziło do zamieszek. Do demonstrujących strzelano, rzucano granaty hukowe lub używano wobec nich gazu łzawiącego.
„Unia Europejska nic nie może ze mną zrobić”
Mimo sytuacji, jaka opanowała Białoruś, rządzący od ponad 26 lat Alaksandr Łukaszenka nie planuje ustąpić ze stanowiska. Niedawno, w rozmowie z dziennikarzami, prezydent zadeklarował, że nie odda nikomu władzy. „Ten, kto został wybrany przez naród musi zostać. Obiecałem, że wszystko będzie przebiegać tak, jak wybiorą Białorusini” – powiedział.
Unia Europejska nakłada kolejne sankcje na przedstawicieli białoruskich władz. Stanowią one konsekwencję sfałszowania wyborów oraz tłumienia pokojowych protestów. W czwartek (19 listopada) ministrowie spraw zagranicznych państw członkowskich podjęli decyzję, że następne sankcje będą dotyczyć białoruskich instytucji i firm.
O nakładanie sankcji apelowała też Swiatłana Cichanouska, kontrkandydatka Łukaszenki w sierpniowych wyborach prezydenckich, która przebywa obecnie na Litwie. „Tylko presja ekonomiczna sprawi, że ten reżim odejdzie, ponieważ nie będą mieli pieniędzy, aby płacić za policję i jej przestępstwa” – powiedziała.
Łukaszenka jednak zdaje się tym nie przejmować. „Unia Europejska nic nie może ze mną zrobić” – skomentował podejmowane wobec niego działania Wspólnoty. Prezydent Białorusi twierdzi, że wydarzenia, które mają miejsce w kraju, są „próbą przeprowadzenia niekonstytucyjnego zamachu stanu”. Liczba osób, które zostały aresztowane od sierpnia wynosi ponad 25 tys., 4 tys. mówi, że doświadczyły przemocy i tortur ze strony policji, a przynajmniej 4 osoby zginęły.
Wojna ze społeczeństwem obywatelskim
Zgodnie z badaniami sporządzonymi przez berlińskie Centrum Europy Wschodniej i Studiów Międzynarodowych, tuż przed wyborami, poparcie dla Łukaszenki wynosiło około 10 proc. wśród młodych ludzi, którzy coraz częściej odwracają się od Rosji na rzecz zachodniej Europy.
Głównie młodzi ludzie stoją na czele protestów przeciwko rządom obecnego prezydenta. „Jesteśmy ludem Republiki Białorusi, a lud nie może przegrywać w wyborach”, oznajmiła Białoruska Narodowa Rada Młodzieży (RADA), czyli nowo powstała unia, zrzeszająca 28 demokratycznych organizacji młodzieżowych.
„To nie jest kryzys, to wielka narodowa wojna przeciwko społeczeństwu obywatelskiemu, przeciwko ludziom” – mówi w rozmowie z EURACTIV.com. Lavon Marozau, Sekretarz ds. Międzynarodowych RADA.
„Młodzi ludzie znieśli już wystarczająco dużo i martwią się o przyszłość swojego kraju. Nie jesteśmy gotowi godzić się na przemoc policji, prześladowania i nienawiść, które widzieliśmy przez ostatnie trzy miesiące na Białorusi” – zaznacza.
Młodzi chcą europejskiej Białorusi
Marozau to 32-letni były wykładowca akademicki, zajmujący się prawami człowieka. Został zwolniony z pracy na uniwersytecie w 2016 r. po tym, jak mówił studentom o wolności i demokracji na Białorusi oraz poruszał kwestię ciągłego stosowania kary śmierci w kraju.
Pytany o to jak młodzi ludzie widzą przyszłość kraju odpowiada, że większość jego rówieśników chce podążać w kierunku Europy, ale chce zostać na Białorusi i kształtować jej przyszłość. „Chociaż wielu młodych ludzi opuściło kraj, większość chce żyć na Białorusi, ale w demokratycznym społeczeństwie i być częścią Europy” – zaznacza.
Marozau sugeruje też, że zakończenie współpracy ekonomicznej z rządem Łukaszenki i pomoc młodym protestującym byłoby najbardziej efektywnym sposobem na wsparcie społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi.
Na pytanie czy chciałby zobaczyć Łukaszenkę przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym (ICC) odpowiada, że jest potrzeba niezależnego i uczciwego procesu sądowego, jednak „z sędziami i sądami reżimu, nie możemy liczyć na to w najbliższym czasie, ale ICC ma do tego wszelkie środki”.
„Po miesiącach protestów, czuję, że wygramy” – oznajmia