„Agresywną kampanią międzynarodową Belgradu zostaliśmy zmuszeni do podjęcia stanowczych, ekonomicznych działań” – tak nałożenie 100-proc. ceł na towary importowane z Serbii oraz Bośni i Hercegowiny (BiH) argumentuje Ramush Haradinaj, szef kosowskiego rządu.
Wprowadzone 21 listopada cło jest drugą barierą wdrożoną w tym miesiącu przez Kosowo. Wcześniej, 7 listopada, import z obu tych krajów został obłożony 10-proc. cłem.
Serbia, BiH i Unia Europejska stanowczo skrytykowały Prisztinę za ten ruch, zarzucając jej narażanie regionalnej współpracy i niweczenie osiągniętych dotąd postępów na drodze ku integracji europejskiej.
Międzynarodowe aspiracje
W przeddzień radykalnej podwyżki ceł Interpol odrzucił wniosek akcesyjny Kosowa. Zdaniem Prisztiny to Serbia blokuje jej międzynarodowe ambicje. „To święto tysiąca serbskich zbrodniarzy wojennych” – tak do decyzji międzynarodowej organizacji policji odniosła się w oświadczeniu opozycyjna partia parlamentu kosowskiego, Vetevendosje. Zażądała dodatkowo dymisji premiera Ramusha Haradinaja i prezydenta Hashima Thaçiego.
Ekonomiczne działania Prisztiny komplikują także prowadzony pod patronatem Unii Europejskiej dialog z Serbią. Wzajemna normalizacja stosunków jest bowiem warunkiem ich integracji z UE, do której zgodnie dążą.
„Minęło 20 lat od wojny, 10 od ogłoszenia niepodległości, a Serbia nadal nie wykazuje dobrej woli niezbędnej do osiągnięcia porozumienia”, uważa szef kosowskiego rządu.
Prezydent Serbii Aleksander Vučić ostrzega z kolei, że Belgrad nie zamierza wrócić do rozmów z Prisztiną, zanim ta nie cofnie taryf nałożonych na jego kraj. „Nie można się tak po prostu zachowywać jak pijany w samolocie. Ktoś musi w końcu zareagować i powiedzieć >>dość tego!<<” – cytują prezydenta serbskie media.
Serbski minister handlu Rasim Ljajić zaznaczył, że działania rządu w Prisztinie spotkają się z „potężnymi konsekwencjami”. Jego bośniacki odpowiednik Mirko Sarović uznał z kolei, że działania te „są największym atakiem na gospodarczą współpracę w regionie”.
Cła wspomogą rodzimą gospodarkę
Według Endrita Shali, ministra przemysłu i handlu Kosowa, nowe opłaty wzmocnią lokalnych producentów i gospodarkę całego kraju. Cła nie dotyczą jedynie towarów firm zagranicznych wyprodukowanych na terenie Serbii oraz Bośni i Hercegowiny (BiH).
Premier Haradinaj zatweetował w czwartek: „Dziś Kosowo nałożyło cła na poziomie 100 proc. na import produktów pochodzących z Serbii i BiH, z wyłączeniem marek międzynarodowych. Kosowo będzie też blokować wszystkie produkty, które nie odnoszą się do oficjalnej konstytucyjnej nazwy Kosowa na etykiecie”.
Według danych rządowych import z Serbii i BiH po wprowadzonej na początku miesiąca opłacie zmalał już o 50 proc. Towary z tych krajów stanowiły – przed wprowadzeniem nowych stawek celnych – 15 proc. importu Kosowa.
Co na to Unia?
Federica Mogherini, szefowa unijnej dyplomacji, wezwała rząd Kosowa do natychmiastowego wycofania nowo wprowadzonych ceł. „Podwyższenie cła na import towarów z Serbii i Bośni i Hercegowiny jest oczywistym naruszeniem założeń Środkowoeuropejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (CEFTA) oraz ducha Umowy Stowarzyszeniowej zawartej pomiędzy UE a Kosowem”.
Celem CEFTA jest pomoc stowarzyszonym w porozumieniu państwom w rozwoju ich gospodarek, co ostatecznie ma im ułatwić przystąpienie do Unii Europejskiej. Jego stronami są obecnie Albania, BiH, Czarnogóra, Kosowo, Macedonia, Mołdawia i Serbia.
Zarówno Belgrad, jak i Sarajewo nie uznają niepodległości Kosowa, co według premiera Haradinaja jest powodem podjętych przez jego rząd kroków. Niepodległości byłej serbskiej prowincji nie uznaje także pięć krajów UE.