Około 25 tysięcy Gruzinów wyszło na ulice stołecznego Tbilisi w proteście przeciwko wyborowi kandydatki partii rządzącej Salome Zurabiszwili na prezydenta kraju. Według demonstrantów, wyniki środowych wyborów zostały sfałszowane.
Protestujący zapełnili Aleję Rustawelego przed budynkiem parlamentu w centrum miasta, oskarżając miliardera Bidzinę Iwaniszwilego – przez wielu uważanego za faktycznego rządzącego krajem – o „kradzież głosów”.
Kandydatka wspierana przez rządzące Gruzińskie Marzenie Salome Zurabiszwili wygrała wybory prezydenckie, uzyskując 59 procent poparcia, a jej konkurent, opozycjonista Grigol Waszadze zyskał poparcie na poziomie 40 procent. Gruzińska opozycja nie uznała tych wyników.
Gruzińskie organizacje monitorujące przebieg głosowania informowały o naruszeniach w trakcie głosowania – najczęściej dochodziło do prób ponownego oddania głosu. Obserwatorzy zgłosili także przypadki zastraszania i korumpowania wyborców.
„To nie były wybory. Była to zbrodnicza operacja specjalna przeciwko ludności gruzińskiej”, powiedział Grigol Waszadze kilku tysiącom zwolenników, dodając, że opozycja przygotowuje pozew do sądu, aby domagać się unieważnienia wyników wyborów prezydenckich.
„Będziemy kontynuować protest, do czasu aż rząd usłyszy głos narodu” – dodał Waszadze. Kandydat opozycji ogłosił, że daje władzom czas na spełnienie postulatów opozycji do 16 grudnia. Na ten dzień zaplanowano ceremonię inauguracyjną nowego prezydenta. W przeciwnym razie, jak dodał, opozycja podejmie inne kroki. Nie sprecyzował jednak jakie.