Reforma rolna, Donbas, koronawirus. Na Ukrainie kryzys epidemiologiczny zbiegł się w czasie z kryzysem politycznym. Przed kilkoma dniami zmieniono kluczowych w obecnym kontekście ministrów: finansów i zdrowia. Każdego dnia przybywa coraz więcej zarażonych koronawirusem.
Sytuacja epidemiologiczna na Ukrainie staje się poważniejsza z dnia na dzień. W czwartek (2 kwietnia) liczba zarażonych koronawirusem zwiększyła się o 100 osób w porównaniu do środy. Władze zareagowały z opóźnieniem na epidemię, a w ciągu minionego miesiąca doszło do dwukrotnej zmiany na stanowisku ministra zdrowia.
Jednocześnie prezydencka administracja nadal próbuje uregulować sytuację na wschodzie kraju, a ostatniego dnia marca Rada Najwyższa przegłosowała długo wyczekiwaną reformę rynku rolnego. Tym samym jedynym krajem w Europie, który zabrania handlu ziemią pozostaje Białoruś.
Niekompetentny minister
Ukraińskie życie polityczne – podobnie jak nad Wisłą – nie zamarło z powodu epidemii koronawirusa. W poniedziałek (30 marca) w Radzie Najwyższej powołano dwójkę nowych ministrów – kluczowych z punktu widzenia zarządzania krajem w obliczu epidemii. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby szef resortu finansów Ihor Umański i resortu zdrowia Illia Jemec nie sprawowali swoich funkcji raptem przez cztery tygodnie.
Premier Denys Szmyhal tłumaczył w parlamencie, że zdymisjonowani ministrowie byli „profesjonalistami”, ale Ukraina potrzebuje obecnie „zdecydowanych działań”. O dymisję ministra zdrowia wnioskowała proeuropejska Partia Hołos (Głos), która argumentowała, że Illia Jemec „zupełnie nie przygotował Ukrainy do walki z koronawirusem”.
Nieposłuszny Sługa Narodu
Do zmiany ministrów doszło w atmosferze skandalu, ponieważ w rządzącej partii Sługa Narodu, która dysponuje konstytucyjną większością, nie znalazła się wystarczająca większość do zatwierdzenia nowych kandydatów. Ostatecznie zmiany poparli deputowani niezależni, oraz opozycyjni, m.in. z ramienia prorosyjskiej Platformy Opozycyjnej dla Życia (w przypadku Maksyma Stepanowa, nowego ministra zdrowia) oraz partii Głos (w przypadku Serhija Marczenki, nowego szefa resortu finansów).
„Od samego początku ugrupowanie Sługa Narodu nie stanowiło monolitu. Wynika to z faktu specyficznych okoliczności powstania tej partii oraz dołączania do jej listy wyborczej osób, których jedynym spoiwem było poparcie udzielone dla prezydenta Zełenskiego. On sam za główny warunek członkostwa w ugrupowaniu wymieniał młodość – argument odnowienia sceny politycznej – oraz brak doświadczenia politycznego”, przekonuje w rozmowie z EURACTIV.pl, Krzysztof Nieczypor specjalista ds. Ukrainy z Ośrodka Studiów Wschodnich.
„W konsekwencji Sługa Narodu to ugrupowanie osób o różnych osobowościach, interesach i światopoglądach – od zwolenników kursu proeuropejskiego aż po osoby związane z oligarchą Ihorem Kołomojskim„.
Nieznana skala zachorowań
Dla większości komentatorów niepokojący jest fakt zmiany ministra w momencie epidemii koronawirusa – największego wyzwania dla systemu opieki zdrowotnej. Pierwszy przypadek zakażenia patogenem potwierdzono na Ukrainie pod koniec lutego, jednak rząd podjął pierwsze działania po kilkunastu dniach. Od środy (25 marca) obowiązuje stan sytuacji nadzwyczajnej. Do tego momentu potwierdzono na Ukrainie raptem 113 przypadków zakażenia koronawirusem. Eksperci od początku sugerowali, że to niepełne dane, wynikające raczej ze zbyt małej liczbie przeprowadzanych testów.
W ciągu tygodnia liczba zachorowań zwiększyła się dziewięciokrotnie – obecnie to 942 przypadki zachorowań i 23 zgony (stan na piątek godz. 12:00). Liczba zarażonych z pewnością będzie zwiększać się w kolejnych dniach, także dzięki dostawie sprzętu medycznego z Chin. Pekin dostarczył na Ukrainę m.in. testy, maski, aparaturę wspomagającą oddychanie oraz odzież ochronną.
„Według ostatnich badań społeczeństwo paradoksalnie pozytywnie ocenia podjęte przez rząd działania w walce z rozprzestrzenianiem się koronawirusa”, dodaje analityk OSW. I to pomimo zawirowań ze zmianą ministra zdrowia.
Przedostatni taki kraj
Dzień po zmianie ministrów w Radzie Najwyższej doszło do głosowania w sprawie kontrowersyjnej reformy rolnej forsowanej przez rząd. Ze względu na opór społeczny ze zmian zrezygnowały wszystkie poprzednie gabinety. Jednak reforma rolna była jednym z warunków postawionych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy w kontekście udzielenia pomocy Ukrainie. Prezydent Wołodymyr Zełenski jeszcze w trakcie kampanii wyborczej zapowiadał przeforsowanie otwarcia rynku ziemi, licząc na miliardowe wpływy do budżetu pastwa. Zmiany budzą na Ukrainie ogromne obawy. Wszak na rynek trafi 40 mln ha żyznych czarnoziemów.
Zmiany w parlamencie poparło 259 deputowanych. Przeciwko zagłosowało 226. Nowe zasady zaczną obowiązywać od 1 lipca 2021 r. Ukraińcy przeciwni zmianom wyrażali przede wszystkim obawy dotyczące nabywania ziemi przez cudzoziemców i wielkich posiadaczy ziemskich. Ostatecznie cudzoziemcy zostaną wpuszczeni na rynek dopiero wtedy, gdy Ukraińcy poprą ten postulat w ogólnokrajowym referendum.
Tamą dla nabywania ziemi przez oligarchów jest podzielenie reformy na kilka etapów. W pierwszym z nich – do 2024 r. – ziemię będą mogli nabywać wyłącznie obywatele Ukrainy – nie więcej niż 100 ha. Od 2024 r. ziemię będą mogły nabywać także podmioty prawne – nie więcej niż 10 tys. ha. Reforma przewiduje konieczność przeprowadzania transakcji w trybie bezgotówkowym, a zainteresowane ziemią banki będą mogły zakupić ziemię maksymalnie na dwa lata i to tylko w formie zastawu, np. za długi. Ponadto zobligowano banki do sprzedaży ziemi.
Na Wschodzie bez zmian
Inną z obietnic wyborczych prezydenta Zełenskiego było unormowanie sytuacji w Donbasie. I chociaż to walka z koronawirusem staje się priorytetem dla rządu, to w ostatnich tygodniach nie brakowało działań w kierunku rozwiązania sytuacji na Wschodzie kraju.
Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, 11 marca w Mińsku na Białorusi odbyło się kolejne spotkanie trójstronnej grupy kontaktowej (Ukraina, Rosja, OBWE oraz przedstawicieli samozwańczych republik, którzy mają status obserwatorów) powołanej w ramach Porozumień Mińskich. W spotkaniu wziął także udział nowy szef Biura Prezydenta, Andrij Jermak, polityczny debiutant, ale bliski współpracownik Zełenskiego – jeszcze za czasów współpracy w ramach studia Kwartał 95.
Prawdopodobnie z inicjatywy Jermaka oraz wiceszefa administracji prezydenta Rosji Dmitrija Kozaka doszło do podpisania dokumentu, który przewidywał powołanie grupy roboczej do realizacji Porozumień Mińskich z 2015 r. W jej skład miałoby wejść po 10 przedstawicieli Ukrainy oraz samozwańczych republik: Donieckiej i Ługańskiej oraz po jednym przedstawicielu OBWE, Francji, Niemiec i Rosji.
Propozycja wzbudziła znaczne kontrowersje. Przed siedzibą prezydenta pomimo zagrożenia koronawirusem odbyły się kilkutysięczne protesty przeciwników rozwiązania. Ostatecznie na zorganizowanym przed tygodniem kolejnym spotkaniu grupy kontaktowej nie potwierdzono wcześniejszych ustaleń.
„Część społeczeństwa odebrała fiasko rozmów z ulgą. Propozycja dopuszczenia przedstawicieli separatystycznych władz do stołu negocjacyjnego odbierano jako ich legitymizację i niebezpieczeństwo uwiarygodnienia w oczach międzynarodowej opinii publicznej. Jednocześnie stanowiłoby to potwierdzenie tez rosyjskiej propagandy przekonującej, że wojna na Donbasie jest wyłącznie konfliktem wewnątrzukraińskim”, podkreśla Krzysztof Nieczypor.