Ministrowie spraw zagranicznych państw członkowskich UE uzgodnili nowe sankcje za łamanie praw człowieka. Wśród objętych nimi krajów znalazły się Chiny. To pierwsze unijne sankcje wobec Państwa Środka od 30 lat. Pekin odpowiedział już kontrsankcjami.
Nowy unijny reżim sankcyjny pozwalający karać za łamanie praw człowieka w krajach trzecich istnieje od grudnia, ale został użyty już po raz drugi. Najpierw na początku marca na unijną czarną listę wpisano rosyjskich urzędników państwowych, którzy są odpowiedzialni za represje wobec opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.
Sankcje na Chiny pierwszy raz od 30 lat
Teraz ministrowie spraw zagranicznych na spotkaniu w Brukseli ponownie zastosowali ten mechanizm wobec Rosji, ale także pięciu innych krajów – Erytrei, Libii, Korei Północnej, Sudanu Południowego oraz Chin.
I to właśnie sankcje wobec Państwa Środka wzbudziły najwiecej emocji. To bowiem pierwszy od 30 lat przypadek nałożenia unijnych sankcji na Chiny. Ostatni raz stało się tak 1989 r. po tym jak komunistyczne władze krwawo stłumiły protesty studentów na Placu Tienanmen w Pekinie.
W sumie – biorąc pod uwagę wszystkie kraje – sankcje dotknęły wczoraj (21 marca) 11 osób i 4 czterech podmiotów. W przypadku Chin chodzi o osoby i instytucje związane z prześladowaniami wobec Ujgurów, czyli muzułmańskiej mniejszości etnicznej pochodzenia tureckiego, która zamieszkuje głównie położony na północnym-zachodzie kraju autonomiczny rejon Sinciangu.
Ich sytuacja budzi w świecie zachodnim coraz więcej niepokoju. Według ustaleń mediów (m.in. Reutersa, CNN i BBC) w specjalnie zorganizowanym systemie gułagów przebywa już 1 mln Ujgurów.
Są tam nierzadko bici, poniżani i torturowani, a kobiety padają ofiarą przemocy na tle seksualnym. Pekin zaprzecza tym doniesieniom. Oficjalnie obozy mają pełnić rolę reedukacyjną, zwalczać terroryzm i uczyć patriotyzmu, ale osoby, które je opuściły opowiadały dziennikarzom, że chodzi głównie o brutalne wynaradawianie Ujgurów.
Kara dla chińskich urzędników w Sinciangu
Unijnymi sankcjami – polegającymi na zakazie wjazdu na teren UE oraz zamrożeniu wszelkich aktywów w europejskich instytucjach finansowych – zostali ukarani lokalny urzędnicy chińskiej administracji w Sinciangu.
Są to były sekretarz Komitetu do spraw Politycznych i Prawnych Regionu Autonomicznego Sinciang, sekretarz Partii w Korpusie Produkcyjno-Budowlanym Sinciangu, a także zastępca sekretarza Komitetu Partii w Regionie Autonomicznym oraz dyrektor Biura Bezpieczeństwa Publicznego Sinciangu.
Dodatkowo ministrowie spraw zagranicznych państw UE zadecydowali o zablokowaniu aktywów jednej z państwowych chińskich organizacji działających w Sinciangu, która zarówno zajmuje się działalnością gospodarczą, jak i paramilitarną.
Chiny nakładają sankcje odwetowe
Chiny ostro zareagowały na ogłoszenie unijnych sankcji i zapowiedziały nałożenie własnych kontrsankcji. Na chińskiej czarnej liście znalazło się w sumie 10 osób z Unii Europejskiej i trzy europejskie instytucje.
Chodzi o zajmujących się sprawami chińskimi i aktywnie upominających się o prawa Ujgurów eurodeputowanych z Niemiec, Francji, Bułgarii i Słowacji, krajowych parlamentarzystów z Holandii, Litwy i Belgii, a także dwóch naukowców z Niemiec i Szwecji zajmujących się chińską tematyką. Sankcję dotkną też członków najbliższych rodzin tych osób.
Natomiast na liście ukaranych przez Pekin instytucji są Komitet Polityki i Bezpieczeństwa Rady Unii Europejskiej, założoną przez byłego sekretarza generalnego NATO Andersa Fogha Rasmussena organizacja Alliance for Democracies Foundation oraz niemiecki think-tank Merics, z którym współpracują także polscy analitycy.
Przy okazji chińska dyplomacja uznała nałożenie przez UE sankcji w związku z sytuacją w Sinciangu za „mieszkanie się w wewnętrzne sprawy Chin” oraz działanie oparte na „kłamstwie i dezinformacji”.
Borrell: Reakcja Chin godna pożałowania
Być może napięcie w relacjach między UE a Chinami jeszcze wzrośnie. Wysoki Przedstawiciel UE ds. polityki międzynarodowej i bezpieczeństwa Josep Borrell określił chińskie sankcje odwetowe „niedopuszczalnymi i godnymi pożałowania”. „Zamiast zmienić prowadzoną politykę i uwzględnić nasze uzasadnione obawy Chiny przymykają na nie oczy” – stwierdził Borrell.
Z kolei przewodniczący Parlamentu Europejskiego David Sassoli uznał, że chińskie sankcje o europosłów są „nie do zaakceptowania i będą miały swoje konsekwencje.” Polski minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau ocenił, że „relacje między UE a Chinami w wymiarze gospodarczym zapewne nie ulegną zmianie.”
„Natomiast przyjdzie nam się przyzwyczajać do takich wielopłaszczyznowych i coraz mniej przewidywalnych stosunków. Przyjdzie nam w takiej formule wzajemnych interakcji żyć” – dodał szef polskiej dyplomacji.
Węgry krytykują sankcje wobec Chin
Odmienną od unijnych oficjeli opinię wyraził natomiast minister spraw zagranicznych Węgier Péter Szijjártó, który po ministerialnej naradzie w Brukseli powiedział dziennikarzom, że jego kraj uważa sankcje wobec Chin za ” bezsensowne, efekciarskie i szkodliwe”.
„Decyzja o tak strategicznym znaczeniu jest bezsensowna szczególnie wtedy, gdy bardzo wzrasta znaczenie współpracy międzynarodowej i zamiast sankcji należałoby ratować ludzkie istnienia” – oświadczył Szijjártó.
Szef węgierskiej dyplomacji stwierdził też, że „nowe sankcje przeciw Chinom są wyjątkowo szkodliwe, bo zatrują współpracę między UE i tym krajem, chociaż UE mogłaby na niej skorzystać”.
Węgry jako jedyne w UE dopuściły do użytku chińskie szczepionki na koronawirusa i zakupiły już partię preparatu Sinopharm. Taką właśnie szczepionką dał się zaszczepić węgierski premier Viktor Orbán.