Odmienne wizje odnośnie nominacji kandydata w wyborach prezydenckich leżą u podstaw rozpadu koalicji rządzącej w Rumunii. Liberałowie opuszczają rząd Viorici Dancili. Krajem będzie rządził mniejszościowy gabinet socjaldemokratów (PSD).
Kto ma szanse pokonać urzędującego prezydenta Klausa Iohannisa (dawniej lider Demokratycznego Forum Niemców w Rumunii) w listopadowych wyborach? Niewykluczone, że lepiej od speców od analizy politycznej na powyższe pytanie odpowiedziałaby bardzo popularna w Rumunii astrolożka Cristina Demetrescu, która może poszczycić się chociażby przewidzeniem upadku wszechmocnego w Partii Socjaldemokratycznej (PSD) Liviu Dragnei. Tymczasem liderzy rządzącej koalicji zamiast udać się po radę do astrologa, wciąż wierzą w swój instynkt polityczny. M.in. dlatego od dziś Rumunią rządzi gabinet mniejszościowy a prawdopodobnie na początku nowego roku odbędą się tam przedterminowe wybory parlamentarne.
Premier prezydentem?
Niedawny lider PSD zamiast stanąć w szranki w rywalizacji z Klausem Iohannisem od końca maja odsiaduje wyrok 3,5 roku więzienia za korupcję. Na marginesie, przewidziała to Cristina Demetrescu. Proszę się nie dziwić tym odwołaniom do astrologii. W Rumunii jest ona bardzo popularna a od 2011 r. astrolodzy zostali uznani za legalny zawód. Co więcej, niektórzy przedstawiciele zawodu występują w programach w telewizji w porze najlepszej oglądalności.
Odsiadka Liviu Dragnei otworzyła drogę do nominacji dla nowego kandydata obozu rządzącego. Na tym tle doszło do sporu pomiędzy koalicyjnymi ugrupowaniami. Większy z nich, PSD (45 proc. w wyborach w 2016 r.) nie chciał odpuścić możliwości wystawienia osoby ze swojego środowiska mimo że ostatnie miesiące są dla ugrupowania niezwykle trudne.
Partia traci na popularności. Przegrała (2. miejsce) w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ponadto krajem co i rusz wstrząsają protesty przeciwko polityce rządu, a niedawny skandal z niewłaściwą reakcją policji na wieść o porwaniu nastolatki stał się kolejnym wizerunkowym obciążeniem i wymusił dymisje ministrów. Pomimo małej popularności i niezbyt sprzyjającego klimatu wokół premier Viorici Dăncili, została ona w sobotę wyznaczona przez macierzyste ugrupowania do wzięcia udziału w rywalizacji z Iohannisem.
Dziwne przypadki byłego premiera
Na tym tle doszło do nieporozumień z mniejszościowym koalicjantem, Sojuszem Liberałów i Demokratów (ALDE – 5,6 proc. w wyborach z 2016 r.), którego lider – premier w latach 2004-2008, Calin Popescu-Tariceanu – również zgłasza prezydenckie aspiracje. Miał on nadzieję przekonać PSD do poparcia swojej kandydatury w listopadowych wyborach. Polityk jest przekonany, że to właśnie on – a nie premier niepopularnego rządu – ma znaczne większe szanse na pokonanie Iohannisa, i to pomimo tego że jego ugrupowanie w wyborach europejskich nie przekroczyło progu 5 proc.
Dodatkowo koalicjanci nie mogli porozumieć się w kwestii restrukturyzacji rządu, wymuszonej niedawnym skandalem związanym z biernością policji. ALDE posiada obecnie cztery ministerialne teki: spraw zagranicznych, energii, środowiska oraz ds. kontaktów z parlamentem. Dymisje ministrów spodziewane są dzisiaj, choć spekuluje się, że nominowana przed miesiącem Ramona Manescu na szefową dyplomacji może wyłamać się z partyjnej dyscypliny.
Jak na ironię, Popescu-Tariceanu ogłosił wczoraj, że rezygnuje z ubiegania się o fotel prezydenta a ALDE poprze byłego aktora i posła do PE, Mirceę Diaconu, startującego już z poparciem innego premiera Victora Ponty. Viorica Dancila określiła swoich byłych już partnerów koalicyjnych mianem tchórzy i zapowiedziała chęć dalszego rządzenia. Jednak nie jest to takie proste z punktu widzenia rumuńskiego prawa.
Do czterech razy sztuka?
Wyjście ALDE z rządu oznacza konieczność dokonania kolejnej rekonstrukcji, a zmiany muszą być zatwierdzone przez parlament. Jednak bez wsparcia ALDE – Popescu-Tariceanu zapowiedział już, że będzie głosował razem z opozycją – nowi ministrowie będą mogli sprawować funkcję nie dłużej niż 45 dni.
Następnie, gdyby po powrocie parlamentu z letnich wakacji, opozycja zdecydowała się na złożenie wniosku o czwarte w ciągu 20 miesięcy trwania rządu Dancili wotum nieufności, prezydent w przypadku porażki rządu musiałby wyznaczyć nowego premiera. Ten miałby 30 dni na utworzenie gabinetu. W przypadku braku sukcesu następuje druga próba. Jeśli i ona okazałaby się nieskuteczna, prezydent Iohannis musi rozwiązać parlament.
W normalnych okolicznościach doszłoby do przyspieszonych wyborów, jednak rumuńska konstytucja wyklucza możliwość przedterminowych wyborów parlamentarnych na 6 miesięcy przed wyborem prezydenta (I tura 24 listopada). Może to oznaczać, że mniejszościowy rząd PSD pozostanie na stanowisku z ograniczonymi uprawnieniami do początku 2020 r.