Niedziela była kolejnym dniem protestów w Gruzji – tysiące demonstrantów zgromadzonych przed gmachem parlamentu domagało się dymisji szefa MSW i rozpisania przedterminowych wyborów. Gruzini wyszli na ulice Tbilisi również w piątek i w sobotę protestując przeciwko rosnącym wpływom Rosji w swoim kraju. Tymczasem Moskwa zareagowała na te protesty wprowadzeniem sankcji wobec swojego sąsiada.
Jak podały media, przed niedzielnymi (23 czerwca) meczami piłkarze trzech klubów wyszli na rozgrzewkę w koszulkach z hasłami wzywającymi Rosję do zakończenia okupacji Abchazji i Osetii Południowej, a siedem kin wstrzymało pokazy filmów z rosyjskim tłumaczeniem.
Czwartkowe zamieszki w Tbilisi
Tysiące demonstrantów, protestując przeciwko obecności rosyjskiego deputowanego do Dumy Państwowej Siergieja Gawriłowa, który w gruzińskim parlamencie przemawiał po rosyjsku z miejsca przewodniczącego, usiłowało w czwartek (20 czerwca) wtargnąć do budynku parlamentu. W starciach z policją rannych zostało wtedy co najmniej 240 osób, z których ponad 50 wciąż pozostaje w szpitalach. Policjanci użyli gumowych kul, gazu łzawiącego i pałek, a protestujący obrzucali funkcjonariuszy butelkami i kamieniami. Policja zatrzymała ponad 300 osób.
W sobotę uczestnicy ulicznej demonstracji w stolicy Gruzji – tym razem o spokojnym przebiegu – domagali się dymisji szefa MSW Gieorgija Gaharii, którego obarczają odpowiedzialnością za brutalne działania policji wobec demonstrantów dwa dni wcześniej. Generalnie kierują swoje niezadowolenie do partii Gruzińskie Marzenie, która dysponując większością w parlamencie, odpowiada ich zdaniem za eksces z okupantem na fotelu marszałka.
Dekret Putina
Prezydent Rosji Władimir Putin już w piątek, czyli tuż po zamieszkach w gruzińskiej stolicy, podpisał dekret zabraniający liniom lotniczym od ósmego lipca wozić pasażerów z i do Gruzji. Jednocześnie – powołując się na względy bezpieczeństwa – „rekomendował” rosyjskim firmom turystycznym wstrzymanie wycieczek do tego kraju (taka rekomendacja jest raczej równoznaczna z nakazem). Według Rosyjskiego Związku Przemysłu Turystycznego w pierwszych miesiącach tego roku przyjechało tam już pół miliona osób.
Dzień później rosyjskie ministerstwo transportu poinformowało o zawieszeniu, również od ósmego lipca, pasażerskich lotów gruzińskich linii do Rosji. Natomiast MSZ Rosji „stanowczo zarekomendowało” swym obywatelom powstrzymanie się od wyjazdów do Gruzji, a tym, którzy już tam są – by nie odwiedzali miejsc masowych zgromadzeń. Nie wiadomo, jak długo zakazy będą obowiązywać, a obserwatorzy już sygnalizują możliwość wprowadzenia niebawem zakazu importu do Rosji gruzińskich win i wody mineralnej Borżomi.
Pieskow: Moskwa została zmuszona do wprowadzenia restrykcji
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow nazwał te decyzje „restrykcjami, do których Moskwa została przymuszona”. Oświadczył w piątek, że „wszystko, co zdarzyło się wczoraj w Gruzji, jest niczym innym niż antyrosyjską prowokacją” i nie pozwolił mediom informować o wprowadzaniu rosyjskich sankcji wobec sąsiada. Pieskow tłumaczy też, że Kreml musiał wprowadzić restrykcje w celu „zagwarantowania należytego bezpieczeństwa ruchu lotniczego” a także, by uchronić turystów z Rosji przed ryzykiem związanym z pobytem w Gruzji.
Gruzińscy politycy solidaryzują się z protestującymi
Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili, która skróciła swoją wizytę na Białorusi i wróciła do kraju, zasugerowała natomiast, że za zamieszkami stoją czynniki prorosyjskie i ostrzegła, że na wewnętrznej konfrontacji w Gruzji skorzysta Moskwa. Wybrana w listopadzie zeszłego roku (z poparciem Rosji) szefowa państwa nazwała Rosję „wrogiem i okupantem”. “Turyści powinni przyjeżdżać do Gruzji, ponieważ kochają ten kraj, a politycy powinni rozwiązać problemy, które leżą u podstaw wydarzeń, które miały miejsce” – powiedziała Zurabiszwili w wywiadzie dla Euronews w reakcji na rosyjskie sankcje.
Do kraju wrócił też – z Azerbejdżanu – szef gruzińskiego parlamentu Irakli Kobachidze i pod presją protestujących podał się do dymisji
Po stronie protestujących opowiedział się także przywódca Gruzińskiego Marzenia Bidzina Iwaniszwili. “Nie wolno dopuszczać, by przedstawiciel kraju okupanta kierował jakimś forum w parlamencie Gruzji” – oświadczył odnosząc się do czwartkowego wystąpienia Gawriłowa.
Dojmujące sankcje
Tymczasem według Narodowego Stowarzyszenia Turystyki Gruzji, na które powołują się media, kraj ten odwiedziło w zeszłym roku niemal półtora miliona (1,4 mln) Rosjan (zagranicznych turystów było w sumie 7,2 mln) – niemal o jedną czwartą (24 proc.) więcej niż rok wcześniej. Eksperci szacują, że zostawili w Gruzji co najmniej miliard dolarów, co stanowi dla gospodarki niespełna 4-milionowego (3,7 mln mieszkańców) kraju istotne źródło dochodów.
Morawiecki apeluje do Rosji, by nie mieszała się w wewnętrzne sprawy Gruzji
Premier Mateusz Morawiecki zaapelował w piątek do Rosji o nieangażowanie się w sprawy wewnętrzne Gruzji. “Rozumiemy oburzenie Gruzinów tym, co dzieje się w parlamencie gruzińskim i pamiętając w szczególności o ataku rosyjskim na Gruzję w 2008, rozumiemy jak najbardziej te wszystkie wrażliwości” – przyznał w piątek w Brukseli szef polskiego rządu.
“Apelujemy o to (…), żeby Rosja nie mieszała się do wewnętrznych spraw Gruzji, i żeby doszło do uspokojenia sytuacji i jednocześnie, żeby ludzie nie ucierpieli na tym, co się teraz dzieje” – oświadczył premier po zakończeniu szczytu UE.
Apel polskiego MSZ o zachowanie spokoju i unikanie eskalacji
Polskie MSZ oświadczyło natomiast w komunikacie, że “z uwagą obserwuje rozwój sytuacji przed Parlamentem Gruzińskim w Tbilisi, która zaistniała w związku z udziałem delegacji Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej w 26. posiedzeniu Międzyparlamentarnego Zgromadzenia w sprawie Prawosławia (IAO)”.
W ocenie resortu zrozumiałe są “wyrazy niepokoju i oburzenia jakie wywołała obecność rosyjskich deputowanych w Parlamencie Gruzji oraz prowadzenie obrad Zgromadzenia IAO przez rosyjskiego deputowanego Sergieja Gawriłowa” zwłaszcza “w kontekście wciąż żywej w pamięci wielu Gruzinów wojny z 2008 r. oraz w świetle kontynuacji agresywnej polityki rosyjskiej wobec Gruzji, której przejawem jest m.in. polityka Moskwy wobec separatystycznych regionów Abchazji i Cchinwali/Osetii Południowej” .
Ministerstwo zaapelowało przy tym “do wszystkich stron o zachowanie spokoju i unikanie eskalacji” i zwróciło “szczególną uwagę na odpowiedzialność władz” w zapewnieniu obywatelom bezpieczeństwa oraz wolności zgromadzeń i wyrażania poglądów, a także “adekwatnego użycia środków przymusu bezpośredniego”. “Za niedopuszczalne uznajemy stosowanie przemocy wobec dziennikarzy i innych przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego” – podkreśliło polskie MSZ.
Do tego apelu przyłączyła się polska ambasada w Tbilisi. “W związku z zapowiedziami kolejnych demonstracji Ambasada RP w Tbilisi apeluje do Polaków przebywających w Gruzji, w szczególności w Tbilisi, o zachowanie spokoju i ostrożności, unikanie miejsc zgromadzeń publicznych oraz podporządkowywanie się poleceniom służb lokalnych” – głosi czwartkowy tweet ambasady.
Rosyjsko-gruziński konflikt ostatnich lat
Stosunki dyplomatyczne między Gruzją a Rosją zostały zerwane w sierpniu 2008 roku po kilkudniowym konflikcie, w drodze którego Gruzja chciała odzyskać kontrolę nad Osetią Południową, regionem, który przy nieformalnym wsparciu Moskwy oderwał się od niej w latach 90. i uzyskał faktyczną niezależność. W reakcji Rosja wprowadziła swoje wojsko nie tylko do tej republiki, ale również w głąb gruzińskiego terytorium. W wyniku tego konfliktu Rosja uznała niepodległość nie tylko Osetii Południowej, ale również drugiej separatystycznej republiki gruzińskiej – Abchazji, gdzie również rozlokowała oddziały swojej armii.