Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oświadczył wczoraj, że jego kraj jest zmuszony “zabrać wojska z ulicy, pół armii postawić pod broń i zamknąć granicę państwową na zachodzie”. “Przede wszystkim – z Litwą i Polską” – podkreślił. Zapowiedział także wzmocnienie kontroli na granicy z Ukrainą.
“Nie wiemy, z czym oni jeszcze wyskoczą. Zostało zaledwie kilka chwytów, by rozpocząć gorącą wojnę” – powiedział urzędujący od 26 lat prezydent Białorusi w czasie czwartkowego (17 września) Forum Kobiet w Mińsku.
Jednak „zgodnie z informacją uzyskaną ze Straży Granicznej w chwili obecnej granica polsko-białoruska działa normalnie, bez zmian”, poinformował po godz. 20:00 w czwartek polski resort spraw zagranicznych
Dzień wcześniej Alaksandr Łukaszenka przedstawił siedmioetapowy plan działań przeciwko Białorusi, jaki przez ostatnie 10 lat przygotowywali zewnętrzni „agresorzy”. W jego ocenie stały za tym Stany Zjednoczone i ich „satelici”, w tym Polska.
Tymczasem Parlament Europejski odrzucił zdecydowaną większością głosów wyniki białoruskich wyborów prezydenckich, a UE na najbliższym szczycie zajmie się zaproponowanym przez Polskę planem pomocy dla Białorusi. Według mediów Wspólnota jest coraz bardziej skłonna ten plan zaakceptować.
Blitzkrieg się nie udał
“Blitzkrieg się nie udał. Był skazany na niepowodzenie wiele lat wcześniej” – powiedział w czwartek Łukaszenka, którego cytuje agencja Interfax-Zachód. “Nie mógł się odbyć w naszym kraju, nigdy do niego nie dojdzie” – zapewnił.
Białoruski prezydent zwrócił też uwagę, że próbę przejęcia władzy przeprowadzono „pod biało-czerwono-białymi flagami”. Zaprzeczył też, by w jednym z aresztów “kogoś pobili, zabili” informując, że omonowcy nigdy nie dyżurują, ani nie bywają w aresztach.
Łukaszenka powtórzył również, że ostatnie wybory prezydenckie w jego kraju zostały przeprowadzone “zgodnie z konstytucją, przepisami białoruskimi”. “Nie potrzebujemy żadnego uznania. Wybory się odbyły i są legalne” – oświadczył.
Zapowiedział jednocześnie, że z powodu napiętej sytuacji wspólne manewry wojskowe z Rosją odbędą się w dwóch etapach. Białorusko-rosyjskie manewry Słowiańskie Braterstwo odbywają się na poligonie Brzeskim w dniach 14-25 września. Miała w nich brać udział również Serbia, ale w ostatniej chwili wycofała się z udziału w ćwiczeniach.
Plan “zewnętrznych agresorów” przeciw Białorusi
Dzień wcześniej (16 września) prezydent Łukaszenka oświadczył, że przez ciągu ostatnich 10 lat zewnętrzni „agresorzy” przygotowywali siedmioetapowy plan działań przeciwko Białorusi. W jego ocenie stały za tym Stany Zjednoczone i ich „satelici”, w tym Polska.
“Żeby od razu zdjąć wszystkie maski, należy ich nazwać. Na poziomie globalnych ośrodków są to przede wszystkim Stany Zjednoczone, a konkretnie sieć ich fundacji wsparcia dla tzw. demokracji” – powiedział Łukaszenka podczas środowego spotkania z „aktywem politycznym” Białorusi. “Na kontynencie europejskim działali satelici USA: Polska, Litwa, Czechy i niestety, nasza Ukraina” – dodał.
Według białoruskiego prezydenta plan oponentów, a nawet „agresorów”, składał się z siedmiu etapów, którym przypisano konkretne funkcje według „podręcznika kolorowych rewolucji” Gene’a Sharpa. Czechy – poinformował – pełniły funkcję „koncentratora zasobów”, Litwa – „tarana” w relacjach Białorusi i UE, a Ukraina – forpoczty prowokacji politycznych.
Natomiast Polska miała odegrać rolę „inkubatora mediów”, a potem platformy dla alternatywnych władz na wygnaniu (na Białorusi działa bowiem finansowana przez polski rząd telewizja Biełsat, a administrator opozycyjnego kanału Telegram Nexta, Sciapan Puciła mieszka w Polsce).
Siedem etapów „kolorowej rewolucji” według Łukaszenki
Alaksandr Łukaszenka przedstawił też każdy z siedmiu etapów przygotowań do „kolorowej rewolucji” w swoim kraju. W jego ocenie próbowano w niej stosować metody używane wcześniej w krajach arabskich, Wenezueli, na Ukrainie, w Polsce, Hongkongu i Armenii.
Pierwszy z etapów miał się ujawnić w czasie protestów w 2017 r. przeciwko tzw. dekretowi nr 3, zwanemu również dekretem o pasożytnictwie. Wtedy, zdaniem Łukaszenki, przetestowano metody protestu społecznego na „żelaznym elektoracie prezydenta”: mieszkańcach regionów, pracownikach budżetówki i emerytach.
Etap drugi – wyjaśniał prezydent Białorusi – to testowanie technologii destabilizacji przy pomocy sieci kanałów w komunikatorze Telegram podczas zeszłorocznych wyborów parlamentarnych, a trzecim i czwartym – podburzanie społeczeństwa w czasie ostatniej kampanii wyborczej. Miały one polegać na „dobieraniu klucza i tworzenie bohaterów” dla poszczególnych grup społecznych, stosowanie metod kolorowych rewolucji, organizowanie pikiet wyborczych i przekształcanie polityki w show.
Potem była próba zrealizowania scenariusza Majdanu przez nieuznanie wyników wyborów, a jeszcze później – organizowanie protestów powyborczych. Ostatni, siódmy etap jest zdaniem Łukaszenki w istocie planem B, będący efektem niepowodzeniem wszystkich poprzednich. Polega na próbie utworzenia alternatywnych struktur władzy poza granicami kraju i sabotowaniu białoruskiej gospodarki.
PE odrzucił wyniki wyborów prezydenckich na Białorusi
Tymczasem PE przyjął zdecydowaną większością głosów rezolucję ws. białoruskich wyborów prezydenckich zapowiadając tym samym, że nie uzna Alaksandra Łukaszenki jako prezydenta tego kraju – po upływie jego obecnej kadencji.
Za dokumentem głosowało 574 europosłów, 37 było przeciw, a 82 wstrzymało się od głosu. PE zwrócił w nim uwagę, że tzw. wybory z 9 sierpnia odbyły się „z rażącym naruszeniem wszystkich uznanych na szczeblu międzynarodowym standardów”. PE z „całą stanowczością potępia władze białoruskie za brutalne represje wobec pokojowych protestów prowadzonych w imię sprawiedliwości, wolności i demokracji” – głosi rezolucja.
Polski program dla Białorusi ma już poparcie większości UE?
“Chcemy pokazać plan pomocy gospodarczej dla Białorusi na Radzie Europejskiej za tydzień” – zapowiedział wczoraj przed południem premier Mateusz Morawiecki w czasie konferencji w Wilnie po polsko-litewskich konsultacjach międzyrządowych.
Ten plan wsparcia białoruskiej gospodarki zakłada m.in. otwarcie UE na białoruskich przedsiębiorców i powołanie funduszu stabilizacyjnego prawdopodobnie z udziałem Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Szef polskiego rządu wymienił także wspólny unijny fundusz dla małych i średnich przedsiębiorców oraz wsparcie białoruskich przedsiębiorców w większym stopniu umożliwiające im korzystanie z jednolitego rynku Unii.
“Chcemy wspierać Białorusinów w ich walce o suwerenne, wolne i demokratyczne państwo” – zadeklarował wczoraj w Wilnie premier Morawiecki.
Podczas poniedziałkowego spotkania prezydentów Rosji i Białorusi w Soczi Władimir Putin zaoferował Łukaszence pożyczkę w wysokości 1,5 mld dolarów, jednak unijna oferta dla Białorusi byłaby o wiele bardziej atrakcyjna. Warunkiem realizacji tej oferty jest jednak wcześniejsze przeprowadzenie wolnych wyborów prezydenckich pod międzynarodowym nadzorem.
Inicjatywa Warszawy ws. Białorusi pomoże “zatrzeć spory” z Brukselą?
Według „Rz”, „dyplomatyczna ofensywa Polski jest na dobrej drodze”, bowiem przed zaplanowanym na przyszły tydzień szczytem UE poparcie dla zaproponowanego przez Polskę programu zadeklarowała nie tylko Europa Środkowa, ale gotowość poparcia przejawiają również Niemcy, które w tym półroczu sprawują w Unii półroczną, rotacyjną prezydencję.
„To jest niewątpliwie najważniejsza inicjatywa Warszawy na unijnym forum od przejęcia władzy przez PiS w 2015 r. Jeśli się powiedzie, może w jakimś stopniu zatrzeć spory, jakie od pięciu lat cechują stosunki naszego kraju z Brukselą” – oceniła dzień wcześniej „Rzeczpospolita” podkreślając, że – tak jak przed siedmiu laty w przypadku Ukrainy – dziś Polska ma pomysł na przełamanie kryzysu w bezpośrednim sąsiedztwie Wspólnoty.