Wczoraj – cztery tygodnie po sfałszowanych wyborach prezydenckich – w Mińsku znów protestowało ponad 100 tysięcy ludzi domagając się ustąpienia prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Grupy nieumundurowanych mężczyzn brutalnie atakowały manifestantów.
Białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna poinformowało o zatrzymaniu w stolicy 185 osób, w tym członkini opozycyjnej Rady Koordynacyjnej Wolhy Paulawy. Demonstracje Białorusinów domagających się odejścia urzędującego od 26 lat prezydenta Alaksandra Łukaszenki odbyły się w niedzielę (6 września) również w Grodnie, Brześciu, Baranowiczach i Witebsku.
Na ulicach Mińska tysiące żołnierzy i milicjantów
W Mińsku duże siły skierowano przed pałac prezydencki, a dostępu do otoczonego drutem kolczastym budynku bronił kordon milicji wyposażonej w broń i tarcze. Ponadto na ulicach w centrum miasta rozlokowanych zostało tysiące żołnierzy i milicjantów. Na nagraniach opublikowanych w internecie przez uczestników demonstracji widać brutalność milicji – podczas zatrzymań używała pałek i gazu pieprzowego.
Według mediów społecznościowych funkcjonariusze ubrani byli w cywilne ubrania, ale twarze mieli zasłonięte kominiarkami. Niedzielny „Marsz Jedności” rozpoczął się po południu, ale już wcześniej pojawiły się informacje o pierwszych zatrzymaniach wśród ludzi gromadzących się, by wziąć udział w proteście.
W ostatnich dniach nieoznakowanymi minivanami wywożeni byli głównie demonstrujący studenci.
Protestom przewodzą kobiety
Białoruski dziennikarz Franak Viačorka, który relacjonuje na twitterze wydarzenia w Mińsku zapewnił, że protesty mają charakter pokojowy i zwrócił uwagę, że przewodzą im kobiety, a patronuje Swiatłana Cichanouska. „Nie boją się milicji i działają w nieprzewidywalny sposób, który dezorientuje funkcjonariuszy” – napisał we wczorajszym wpisie. Podkreślił przy tym, że władze „wyglądają głupio z pojazdami opancerzonymi, armatkami wodnymi i uzbrojonymi facetami”.
W ocenie białoruskiego dziennikarza każdy z pokojowych protestów robi wrażenie festiwalu, bo ich uczestnicy są bardzo twórczy: posługują się w trakcie demonstracji zarówno rozmaitymi technologiami, jak i sztuką. Ponieważ milicja zrywa opozycyjne biało czerwone flagi, by okazywać sprzeciw wobec obecnej władzy Białorusini wywieszają w oknach i na balkonach bieliznę i ubrania w tych kolorach.
Zarówno w zeszłą niedzielę, jak i dwa tygodnie temu w marszach przeciwników Łukaszenki uczestniczyło po kilkaset tysięcy ludzi.