Mijają właśnie trzy pierwsze miesiące bułgarskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Jak radzi sobie to najbiedniejsze państwo Unii Europejskiej?
Dla ludzi poruszających się w unijnych kuluarach nie jest tajemnicą, że system prezydencji funkcjonuje jak dobrze naoliwiona maszyna, która doskonale porusza się po ustalonych torach. Największe wyzwanie stanowią niemożliwe do przewidzenia wydarzenia o charakterze międzynarodowym.
Wyzwania prezydencji – otrucie Skripala i tureckie ataki na Kurdów
W przypadku Bułgarii takim wydarzeniem było otrucie Siergieja Skripala, które nasiliło napięcia na linii Europa-Kreml, a także ataki Turcji na Kurdów, dodatkowo destabilizujące sytuację w regionie. Sofia podejmowała próby zajęcia stanowiska w obu tych kwestiach, jednak bez rozstrzygających efektów.
Wraz z europejskimi przywódcami bułgarski premier Bojko Borisow podjął kroki mające na celu załagodzenie relacji Brukseli z Moskwą i Ankarą. Jednoznacznie opowiadał się za “spotkaniem liderów” z udziałem prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana w Warnie. Przestrzegał także premier Wielkiej Brytanii Theresę May przed nadmiernie ostrą reakcją na zachowanie Rosji.
Borisow – człowiek Erdogana w Europie
Borisow jest obecnie najwygodniejszym europejskim rozmówcą dla Erdogana, wręcz postrzeganym przez niektórych jako “koń trojański” Ankary. Tymczasem bułgarski premier nie kryje swoich obaw względem potencjalnych zmian w polityce tureckiej, które najprawdopodobniej poskutkowałyby przedostaniem się do Europy trzech milionów migrantów – przez terytorium Bułgarii. Do drugiego szczytu w Warnie ma dojść pod koniec bułgarskiej prezydencji.
Bojko Borisow chciałby zbudować podobnie przyjazne relacje z Władimirem Putinem. To jednak zadanie znacznie trudniejsze, bowiem Moskwa traktuje Sofię z niechęcią. Mimo to podczas szczytu Rady Europejskiej (22-23 marca br.) Borisow zarzekał się, że jego kraj nie wydali rosyjskich dyplomatów. A gdy już wrócił do Sofii, Bułgaria wezwała swojego ambasadora w Moskwie “na konsultacje”.
Nie ma wątpliwości, że ta nagła zmiana stanowiska była wynikiem presji państw Zachodu. Nie wierzą one, że Borisow ma jakiekolwiek szanse zostać kumplem Putina, tak jak udało mu się to w przypadku Erdogana.
Wpadki prezydencji Bułgarii
Jeżeli chodzi o główne wpadki prezydencji to “główna nagroda” przypada wiceministrowi Waleriemu Simeonowi. To cena za niewygodną koalicję Borisowa z nacjonalistyczną partią Zjednoczeni Patrioci.
Simeonow wygłaszał obraźliwe komentarze i groźby pod adresem Ska Keller, współprzewodniczącej Zielonych w Parlamencie Europejskim, gdy odwiedziła Bułgarię celem wsparcia protestu przeciw planom rozwoju turystyki na terenie chronionego parku.
Co więcej, Simeonow nazwał patriarchę moskiewskiego Cyryla “papierosowym milionerem” oraz “drugorzędnym agentem KGB”. Zdecydowanie nie pomogło to w staraniach Borisowa, aby polepszyć relacje z Władimirem Putinem i uzyskać postępy z projektach energetycznych.
Także sprzeciw konserwatywnej części bułgarskiego społeczeństwa – łącznie ze Zjednoczonymi Patriotami i Partią Socjalistyczną – wobec Konwencji Stambulskiej nie poprawił wizerunku Bułgarii w Europie. Konwencja, która ma na celu przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet i przemocy domowej zupełnie już zeszła z agendy bułgarskiego parlamentu.
Przyszłe prezydencje – może być wesoło
Spośród kolejnych prezydencji – austriackiej, rumuńskiej, finlandzkiej, chorwackiej i niemieckiej – dwa państwa podejmą się tego zadania również po raz pierwszy.
Jednym z nich jest Rumunia, w której wewnętrzne problemy polityczne doprowadziły do trzech zmian premiera w ciągu tylko jednego 2017 roku. I to w trakcie prezydencji targanego korupcją Bukaresztu Unię ma opuścić Wielka Brytania, odbędą się też wybory do Parlamentu Europejskiego. Ta prezydencja zapowiada się zatem jeszcze ciekawiej niż bułgarska, tym bardziej, że zawsze może się wydarzyć coś nieoczekiwanego.