Wciąż nie wiadomo, w jakiej formie odbędzie się brexit, ale brytyjski rząd uruchomił już największą od czasów II wojny światowej kampanię informacyjną, która ma przygotować społeczeństwo na opuszczenie Unii Europejskiej. Obecny termin brexitu został ustalony na 31 października, choć już dwukrotnie go wcześniej przesuwano.
Kampania oficjalnie rozpoczęła się w ostatnią niedzielę (1 września) poprzez uruchomienie oficjalnej rządowej strony internetowej – www.gov.uk/brexit. W najbliższych dniach pojawią się billboardy i ogłoszenia w serwisach społecznościowych oraz w portalach internetowych. Spoty telewizyjne ukażą się zaś dopiero w drugiej połowie września.
Do wszystkich brytyjskich gospodarstw domowych trafią też informacyjne ulotki. Na ulicach miast pojawią się również specjalne punkty informacyjne. Przeprowadzone zostaną także internetowe seminaria, podczas których obywatele będą mogli zadawać pytania urzędnikom państwowym i ekspertom. Wiele z działań służyć będzie zachęceniu obywateli do skorzystania z rządowej strony internetowej z informacjami na temat brexitu.
Kampania dwa razy droższa od totolotka
Całkowity koszt kampanii przekroczy 100 mln funtów. Dla porównania, brytyjska wersja totolotka – National Lottery – wydaje rocznie na kampanię reklamową tylko połowę tej kwoty. To największa rządowa kampania informacyjna od czasów II wojny światowej. Jej główne hasło brzmi: „Get Ready for Brexit” („Przygotuj się na brexit”).
Kampania stwierdza jednak, że nie wszyscy brytyjscy obywatele muszą się przygotowywać do brexitu. „Jeśli mieszkasz i pracujesz tylko na terenie Wielkiej Brytanii, nie prowadzisz własnego biznesu i nie planujesz podróży zagranicznych po 31 października 2019 r., nie musisz absolutnie nic robić w związku z brexitem” – informuje rządowa strona internetowa.
Internauci kpią z rządowej kampanii
Uruchomienie kampanii informacyjnej na temat brexitu wywołało sporo emocji wśród brytyjskich użytkowników Twittera. Hasło #GetReadyForBrexit było w poniedziałek (2 września) czwartym pod względem popularności w Wielkiej Brytanii. Większość z internautów była jednak wobec kampanii krytyczna. Wytykano rządowi, że chce przygotować obywateli na wyjście z UE, ale wciąż nie wiadomo jak będzie ono wyglądać.
Premier Boris Johnson zapowiada dotrzymanie październikowego terminu, ale wciąż nie ma pewności, czy dojdzie do tzw. miękkiego brexitu (czyli w oparciu o umowę), czy tzw. twardego brexitu (czyli bez regulującej cały proces umowy). Każda z tych ewentualności jest zupełnie inna. Możliwe jest także, jeśli powiedzie się plan opozycji w Izbie Gmin, kolejne opóźnienie brexitu. „Bardzo bawią mnie billboardy z hasłem >>Przygotuj się na brexit<<, które nikomu nie mówią na co tak naprawdę musi się przygotować” – skomentował na Twitterze scenarzystka Emma Kennedy.
Inni użytkownicy Twittera kpili np. z określania, kogo z Brytyjczyków brexit nie dotknie. „Tak będzie tylko jeśli każdą kolejną chwilę mojego życia spędzę zamknięty w domu, siedząc po ciemku i jedząc kurz” – napisał jeden z nich.
Rząd broni kampanii
Ale rząd przekonuje, że takie działania, nawet jeśli wciąż nie jest znane wiele szczegółów brexitu, są potrzebne. Michael Gove, który w brytyjskim rządzie odpowiada za przygotowania do bezumownego brexitu, stwierdził w wywiadzie dla BBC, że informowanie społeczeństwa nt. brexitu już na tym etapie to „nie tylko kwestia narodowej wagi, ale także dzielenia się odpowiedzialnością”.
Perspektywą bezumownego brexitu najbardziej zmartwieni są Brytyjczycy mieszkający na stałe w innych państwach członkowskich UE. Dotąd nie starali się o obywatelstwo krajów, w których na co dzień żyją, ponieważ większość praw gwarantowało im posiadanie unijnego obywatelstwa. Część z nich postarała się w ostatnim czasie o nowy paszport. W ubiegłym roku głośno było m.in. o słynnym aktorze Colinie Firthcie, który na stałe mieszka we Włoszech, a jego obecna żona (z którą ma dwóch synów) jest Włoszką. Firth w obawie o skutki brexitu wystąpił o włoskie obywatelstwo, które otrzymał, choć zatrzymał także brytyjski paszport.
Najwięcej Brytyjczyków bez drugiego obywatelstwa mieszka jednak w Hiszpanii – ponad 300 tys. Około 275 tys. mieszka w Irlandii, a prawie 200 tys. we Francji. Na czwartym miejscy w tym rankingu są Niemcy, gdzie żyje nieco ponad 100 tys. Brytyjczyków. W Polsce to ok. 35-40 tys. W sumie w innych państwach członkowskich UE mieszka na stałe ponad 1,3 mln Brytyjczyków. Dane te pochodzą z opublikowanego w 2017 r. zestawienia ONZ „Trends in International Migrant Stock”. Możliwe więc, że faktyczne liczby są niższe, bo część Brytyjczyków wróciła do swojego kraju.