Nie minęło kilkanaście dni od „największej demonstracji” w ostatnim trzydziestoleciu, a Czesi ustanowili kolejny rekord. W niedzielne popołudnie ponad 250 tys. osób manifestowało na wzgórzu Letna niedaleko Hradczan, domagając się ustąpienia podejrzewanego o korupcję premiera Andreja Babisza.
Miejsce protestu jest dla Czechów szczególne. To na rekreacyjnych terenach Letna górował nad Pragą w latach 1955-1962 największy w Europie – wysoki na 15, długi na 22 metry (łącznie z pozostałymi figurami) – pomnik Józefa Stalina. Również w tym miejscu odbywały się największe demonstracje podczas Aksamitnej rewolucji, gromadzące 700-800 tys. ludzi. Tym razem ponad ćwierć miliona demonstrantów zaprotestowało przeciwko rządom, podejrzewanego o oszustwo w sprawie dotacji europejskich, Andreja Babisza.
Nabízíme vám i pohled na demonstrující Letnou z dronu.#milionchvilek #Letna pic.twitter.com/4WBtqQ3A4d
— Seznam Zprávy (@SeznamZpravy) June 23, 2019
Premier biznesmen
Wczorajszy protest jest największym z serii demonstracji przeciwko urzędującemu premierowi. Babiszowi, sprawującemu rządy od grudnia 2017 r., od początku towarzyszą kontrowersje. Jeszcze przed zwycięskimi dla jego ugrupowania ANO wyborami parlamentarnymi z października 2017 r. ten najbogatszy obecnie człowiek w Czechach usłyszał zarzuty wyłudzenia wraz ze współpracownikami unijnych funduszy na rzecz holdingu Agrofert.
Niejasności pojawiają się także przy okazji innych biznesowych projektów bieznesmena-polityka, jak choćby te dotyczące wypłaty dywidend na rzecz Agrofert czy skali zaangażowania na rzecz holdingu z branży spożywczej i wpływania na korzystne dla tegoż decyzje. Ponadto niedawno czeska prasa ujawniła audyt Komisji Europejskiej wskazujący na istnienie konfliktu interesów Babisza. Polityk miał w 2017 r. wycofać się z aktywnej działalności w Agrofert na rzecz swojej rodziny ze względu na zaangażowanie w politykę. Jednak ujawnione fragmentu raportu KE stawiają w niekorzystnym świetle obecnego szefa rządu, podając w wątpliwość jego postępowanie.
Czesi mają dość
Premier gwałtowanie zaprzecza tym doniesieniom. Początkowo wydawał się jednak być nastawionym bardziej pojednawczo wobec zarzutów. W ubiegły tygodniu, miał nawet rozmawiać na ten temat z szefem Komisji Europejskiej Jean-Claudem Junckerem. Jednak do rozmów na temat audytu nie doszło, a Babisz uznał publikację za „atak” na Czechy. Bruksela domaga się spłaty 17,4 mln euro dotacji.
Protestujący Czesi domagają się – niejako w pakiecie – dymisji niedawno mianowanej minister sprawiedliwości Marii Benesovej. Szefowa resortu sprawiedliwości jest bliską współpracowniczką premiera z dawnych lat, przez co jest podejrzewana o próbę storpedowania procesu sądowego szefa rządu.
Czesi mają dość i dlatego coraz liczniej protestują. Jednak w przeważnie robią to mieszkańcy dużych miast, które od dawna kontestują populistyczny program partii ANO. Tymczasem mniejsze ośrodki, szczególnie te które padły ofiarami globalizacji np. poprzez jej wpływ na gospodarkę głosują za ANO. Trend ten potwierdziły ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego, w których ANO powiększyła do 6 mandatów reprezentację w Brukseli, uzyskując 21,2 proc. poparcia, o 7 wyprzedzając Obywatelską Partię Demokratyczną (ODS).