W położonych na północy Włoch Lombardii oraz Wenecji Euganejskiej przeprowadzono w niedzielę głosowania w sprawie rozszerzenia ich autonomii. Referenda były zgodne z włoską konstytucją i miały charakter konsultacyjny, a więc ich wynik nie jest w żaden sposób prawnie wiążący. To zatem zupełnie inna sytuacji niż w przypadku Katalonii.
Lombardia i Wenecja Euganejska to najbogatsze włoskie regiony. W sumie odpowiadają one aż za 30 proc. PKB Włoch. Stolicą Lombardii jest centrum włoskich finansów, czyli Mediolan. Stolica Wenecji Euganejskiej to natomiast największa włoska atrakcja turystyczna – Wenecja. W obu regionach od lat rządzi Liga Północna, mocno prawicowa i eurosceptyczna partia, która od początku przekonuje, iż tradycyjnie bogatsza północ kraju zbyt wiele musi oddawać biedniejszemu południu. Oficjalne wyniki głosowań znane będą w ciągu kilku dni, ale z dużą pewnością można przypuszczać, że w obu przypadkach większość głosujących poprze ideę rozszerzenia autonomii.
Oba głosowania zostały przeprowadzone legalnie i w zgodzie z włoską konstytucją. Ponieważ są to jednak referenda konsultacyjne, ich wynik nie jest prawnie wiążący ani dla władz lokalnych, ani centralnych. Dlatego rząd w Rzymie, choć zezwolił na organizację głosowań, podkreślał, że uważa je za całkowicie niepotrzebne. Lokalne władze odpowiadają, iż chciały tylko zapytać obywateli o ważną ich zdaniem kwestię. Dystansują się jednak od separatyzmu oraz wydarzeń w Katalonii. Prezydent regionu Lombardii Roberto Maroni przekonywał dziennikarzy: „Chcemy pozostania w obrębie Włoch, ale z większą autonomią. Katalonia natomiast chce stać się 29. państwem członkowskim UE. My nie. Przynajmniej na razie” – mówił.
Spór o pieniądze
Regiony z północy Włoch domagają się przede wszystkich większej autonomii w kwestiach budżetowych. Chcą, aby więcej lokalnych podatków pozostawało w dyspozycji władz lokalnych. Region Lombardii wpłaca do centralnego budżetu więcej niż z niego dostaje aż o 54 mld euro, Wenecja Euganejska zaś o 15,5 mld euro. Rzym odpowiada, że dzięki temu można zmniejszyć dysproporcje gospodarcze między północą a południem kraju. Lombardia i Wenecja Euganejska nie chcą jednak aż tak hojnie dzielić się z Sycylią czy Kalabrią.
Sprawa ma jeszcze jeden podtekst. W przyszłym roku we Włoszech odbędą się wybory parlamentarne. Popularna głównie na północy kraju Liga Północna chce uzyskać w nich jak najlepszy wynik. Referenda zatem uważane są za element przygotowań do kampanii wyborczej, który ma skupić wokół partii jak najwięcej mieszkańców północy. W sondażach (najnowszy opublikował 16 października instytut Tecne) prowadzi centrolewicowa Partia Demokratyczna (PD) z wynikiem 26,2 proc. Po piętach depcze jej jednak populistyczny i eurosceptyczny Ruch Pięciu Gwiazd – M5S (25,7 proc.). Na trzecim miejscu plasuje się natomiast centroprawicowa Forza Italia (16 proc.), na czele której znów chce stanąć były premier Silvio Berlusconi. Liga Północna (LN) notuje obecnie poparcie na poziomie 15,5 proc. W parlamencie znalazłaby się także mocno konserwatywna partia Bracia Włosi – Sojusz Narodowy z wynikiem 5,2 proc.
Choć zatem żadna z prawicowych partii nie wygra wyborów, w sumie mogą liczyć na większe poparcie niż ich konkurenci. Gdyby więc PD i M5S nie umiały się porozumieć co do utworzenia koalicji, piłka znajdzie się po stronie bloku prawicowego. Im lepszy wynik będzie mieć Liga Północna, tym mocniejszą uzyska pozycję w rozmowach z Forza Italia. Lider LN Matteo Salvini nie ukrywa bowiem, że chce być politykiem nie tylko lokalnego formatu. Wprost przyznał już, że ma chrapkę na fotel premiera Włoch.