Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie uznała, że przeprowadzona w ostatnią niedzielę (31 marca) I tura wyborów prezydenckich na Ukrainie „została przeprowadzona uczciwie, a kandydaci mieli możliwość swobodnej rywalizacji”. Tymczasem Julia Tymoszenko, która według exit poll nie weszła do II tury wyborów, wciąż nie uznaje swojej porażki.
Kierownictwo misji obserwacyjnej OBWE na Ukrainie, która liczyła ponad 2,3 tys. obserwatorów, zaprezentowało swój wstępny raport podczas konferencji prasowej w Kijowie. „Możemy mówić, że były to wybory umożliwiające swobodną rywalizację i każdy miał możliwość głosowania na tego kandydata, którego wybrał. Bez wątpienia wszystko zostanie rozstrzygnięte w II turze” – powiedział specjalny koordynator OBWE w Europie Ilkka Kanerva.
NATO i PE potwierdzają opinię OBWE
W kijowskiej konferencji wzięli także udział przedstawiciele innych instytucji, które wysłały swoje oficjalne misje obserwacyjne na Ukrainę, czyli Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, Zgromadzenia Parlamentarnego NATO oraz Parlamentu Europejskiego.
„Nasze wspólne stanowisko, stanowisko wszystkich organizacji, jest jednogłośne. Były to wybory, które zapewniały konkurencję, z szeroką możliwością wyboru oraz z bardzo wysoką frekwencją wyborczą. Jesteśmy przed drugą turą. Polscy parlamentarzyści, pracujący w zgromadzeniach parlamentarnych, będą tu 21 kwietnia (podczas drugiej tury wyborów – przyp. red.). Uważamy, że są to bardzo ważne wybory” – powiedział poseł PO Michał Szczerba, który kierował kierował delegacją obserwatorów z ramienia Zgromadzenia Parlamentarnego NATO. Dodał, że wśród wszystkich obserwatorów było ponad 150 parlamentarzystów z różnych krajów.
Również szef delegacji Parlamentu Europejskiego Dariusz Rosati (PO, EPL) stwierdził, że wybory na Ukrainie „były wolne i demokratyczne.” „Z naszej obserwacji wynika, że nie dochodziło do zakłóceń procesu wyborczego na większą skalę. Była bardzo wysoka frekwencja, ponad 65 procent według wstępnych danych, a wyniki są takie, że pierwszą rundę wygrał kandydat bez doświadczenia w polityce, jest aktorem serialowym, co może być interpretowane jako zmęczenie ukraińskiego społeczeństwa klasą polityczną, która widocznie nie spełnia oczekiwań” – powiedział w Kijowie.
Tymoszenko nie uznaje wyników
Centralna Komisja Wyborcza Ukrainy podliczyła już wyniki z niemal 98 proc. komisji wyborczych. Według nich w II turze wyborów zmierzą się Wołodymyr Zełenski (uzyskał 30,26 proc. poparcia) oraz urzędujący prezydent Petro Poroszenko (15,92 proc.).
Premier Julia Tymoszenko zarówno według sondaży exit poll, jak i według cząstkowych wyników zajęła w I turze wyborów 3. miejsce i odpadła z rywalizacji. Mimo to podczas swojego wieczoru wyborczego oświadczyła, że według sondaży przeprowadzonych przez jej komitet wyborczy wyniki są inne i to ona, a nie Poroszenko powinna znaleźć się w II turze wyborów. Jednak z danych CKW Ukrainy wynika, że zdobyła jedynie 13,38 proc. głosów.
Tymoszenko w niedzielę oskarżyła media oraz instytuty badawcze o kłamstwa i manipulacje na korzyść urzędującego prezydenta. Wezwała też swoich zwolenników, aby udali się do komisji wyborczych i pilnowali liczenia głosów oraz spisywania protokołów, aby nie doszło do fałszerstw. W poniedziałek (1 kwietnia) miała podać kolejne wyniki własnych badań, ale tego nie zrobiła. Zaprosiła też dziennikarzy na briefing prasowy do swojego sztabu. Dziennikarze przyszli, ale… nie zastali nikogo.
Kolejną konferencję prasową zwołano natomiast na dziś (2 kwietnia). Tymoszenko stwierdziła na niej, że „wybory po raz kolejny zamieniono w farsę”. „Mogę twardo powiedzieć, że wybory były sfałszowane przez prezydenta Petra Poroszenkę w części, która dotyczy jego wyniku” – powiedziała. „Wyniki nie zostały po prostu sfałszowane, a zniekształcone” – sprecyzowała po chwili. Zwróciła uwagę na rekordową liczbę kandydatów, których było aż 39. Część z nich sprawiała rzeczywiście wrażenie, jakby ich zadaniem było odebrać poparcie Julii Tymoszenko.
Była premier oświadczyła jednak, że nie zaskarży I tury wyborów do sądu.