Kanclerz Angela Merkel, która stoi na czele zwycięskiej we wrześniowych wyborach chadeckiej CDU, osiągnęła porozumienie z przywódcami siostrzanej bawarskiej CSU. Obie partie miały inny pomysł na uregulowanie migracji. Porozumienie w łonie chadecji otwiera drogę do rozmów z innymi potencjalnymi koalicjantami.
Długie koalicyjne rozmowy między CDU a CSU trwały aż do nocy z niedzieli na poniedziałek. Ostatecznie liderzy CDU – kanclerz Angela Merkel oraz CSU – premier Bawarii Horst Seehofer ogłosili osiągnięcie porozumienia. Obie partie ściśle współpracują ze sobą od kilkudziesięciu lat (CSU wystawia kandydatów tylko w Bawarii, CDU w pozostałych landach), ale tym razem ich sojusz nie był taki pewien jak w poprzednich latach. Do położonej na południu kraju Bawarii trafiło najwięcej z ponad 1,3 mln uchodźców i migrantów, którzy dotarli do Niemiec od 2015 r. Dlatego CSU postawiło większemu koalicjantowi warunek – wejdą do rządu, jeśli zostanie ustanowiony limit migrantów jaki może trafić rocznie do Niemiec. Zaproponowali kwotę maksymalnie 200 tys. osób. Kanclerz Merkel nie chciała się na to zgodzić.
Limity, ale symboliczne
Ostatecznie ustalono, że rząd w Berlinie „będzie sukcesywnie dążył do zmniejszenia imigracji do 200 tys. osób rocznie”. Osoby z wyższym wykształceniem lub posiadające cenne umiejętności dla niemieckiej gospodarki i niemieckiego rynku pracy mają jednak zostać wyłączone z ewentualnych limitów. Nie będzie także zakazu łączenia rodzin lub wprowadzenia długiego okresu oczekiwania na to, co postulowała CSU. Co więcej, jeśli po wyczerpaniu limitu 200 tys. osób, do Niemiec dotarłyby osoby, które spełniają wymogi azylowe, także one zostałyby przyjęte. Dodatkowo, gdyby u granic UE wybuchł poważny kryzys humanitarny, limit także będzie podnoszony.
To rozwiązanie, choć w większym stopniu zbliżone jest do stanowiska CDU, satysfakcjonuje obie chadeckie partie, bowiem każda z nich może obwieścić, że jej postulaty zostały spełnione. Z jednej strony limity będą ustalone, z drugiej jednak bardziej jako sugestia niż twarde prawo. Teraz, dzięki porozumieniu z CSU, Angela Merkel może rozpocząć rozmowy z pozostałymi potencjalnymi uczestnikami rządowej koalicji. O ile jednak liberalna FDP powinna łatwiej przystać na tak sformułowaną politykę migracyjną, o tyle Zieloni są jej zdecydowanie przeciwni. Liberałowie postulują bowiem wprowadzenie systemu punktowego wzorowanego na rozwiązaniach australijskich. Osoby bardziej przydatne na niemieckim rynku pracy otrzymałyby więcej punktów w poszczególnych kategoriach i dzięki temu byłyby przyjmowane w pierwszej kolejności.
Zieloni natomiast postulują brak jakichkolwiek limitów oraz nie chcą dzielić uchodźców i migrantów na „bardziej lub mniej przydatnych”. Współprzewodnicząca tej mocno lewicowej partii Simone Peter komentowała dziś niedzielne wewnętrzne porozumienie chadeków mówiąc, że taka polityka jest „daleka od tego, na co możemy się zgodzić”. „Gdybyśmy wdrożyli tego typu rozwiązania, to byłaby to polityka, która nie ma nic wspólnego z poszanowaniem praw człowieka” – mówiła.
„Jamajka” z przeszkodami
To właśnie Zieloni, obok liberałów są potencjalnym koalicjantem partii chadeckich. Po tym jak socjaldemokratyczne SPD odmówiło rozmów o przedłużeniu rządzącej od czterech lat Niemcami tzw. wielkiej koalicji, kanclerz Merkel ma tylko dwa wyjścia – stworzyć rząd mniejszościowy lub porozumieć się zarówno z liberałami, jak i z Zielonymi. Taka koalicja nazywana jest w Niemczech „Jamajką”, ponieważ partyjne kolory wszystkich ugrupowań (czarny, żółty oraz zielony) są takie same jak na fladze karaibskiej wyspy. Bezprecedensowa koalicja chadeków z Zielonymi wydaje się ponadto Niemcom bardzo „egzotyczna”. Kanclerz Angela Merkel, która wyklucza porozumienie zarówno z postkomunistami z Partii Lewicy (Die Linke), jak i ze skrajnie prawicową Alternatywą dla Niemiec (AfD), zdecydowała się na próbę pogodzenia liberałów z prospołecznymi ekologami.
Tymczasem twarda postawa CSU wynika z wyborczej arytmetyki. AfD, która większość swojego poparcia zdobyła na wschodzie Niemiec, otrzymała także dużo głosów właśnie w Bawarii. Dlatego Horst Seehofer od dłuższego czasu otwarcie krytykował politykę migracyjną kanclerz Merkel. Same słowa nie wystarczyły jednak, aby przekonać konserwatywną część bawarskiego elektoratu, zatem CSU chce się w kolejnych latach wykazać czynami. To sprawia, że Angela Merkel, zamiast trójpartyjnej, de facto montuje czteropartyjną koalicję. Za panią kanclerz pierwszy etap rozmów. Przed nią kolejne. Na pewno jeszcze trudniejsze.