W wywiadzie dla włoskiego publicznego nadawcy RAI, francuski prezydent zaapelował m. in. o przezwyciężenie „nieporozumień”, które pojawiły się między Paryżem a Rzymem.
Od czasu zawiązania się koalicji antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd z Ligą w czerwcu 2018 r. relacje między Francją a Włochami stały się napięte, szczególnie w kwestiach migracyjnych, a ostatnio także ze względu na poparcie udzielone przez włoskich wicepremierów dla „żółtych kamizelek”.
Leonardo pretekstem do pojednania
Napięcia tę osiągnęły szczyt z początkiem lutego, kiedy Paryż wezwał na konsultacje swojego ambasadora z Rzymu wskutek poparcia udzielonego przez Luigiego di Maio protestom społecznym we Francji.
Macron w wywiadzie dla RAI określił ostatnie wydarzenia mianem „nieporozumień”, które nie są na tyle poważne by zdeterminować sąsiedzkie relacje. Przypomniał przy tym, że rozmawiał telefonicznie z włoskim prezydentem Sergio Mattarellą, zapraszając go do Paryża na obchody pięćsetnej rocznicy śmierci Leonarda da Vinci, przypadającej na 2 maja.
Nieporozumienia przyjaciół
W niedzielnej rozmowie Macron nie wymienił Di Maio ani Matteo Salviniego po imieniu, ale powiedział, że „mogą zdarzyć się chwile, gdy przyjaciele nie rozumieją się”.
Macron w wywiadzie okazał wiele zrozumienia dla Włochów, obarczając UE odpowiedzialnością za brak udzielenia wystarczającej pomocy w trakcie kryzysu migracyjnego.
Francuski prezydent odniósł się także do budowanego połączenia kolejowego między Turynem a Lyonem, które Ruch Pięciu Gwiazd stara się storpedować. „Powinno zostać ukończone, ponieważ jest oczekiwane przez wielu i jest istotne z punktu widzenia rozwoju obu regionów” – dodał Macron.
Na koniec francuski prezydent zaapelował do Włochów mówiąc, że „muszą zaangażować się sercem i duszą, choć może nie być łatwo, ale tylko takie zaangażowanie zapewni zbudowanie wspólnej historii”.
Macron o „żółtych kamizelkach”
W wywiadzie francuski prezydent odniósł się także do protestów we Francji. Przyznał, że popełnił w przeszłości szereg błędów, które przyczyniły się do wywołania kryzysu „żółtych kamizelek” – demonstrujących już od 16 tygodni.
„Kiedy jesteśmy zbyt szybcy lub zbyt karykaturalni, popełniamy błędy” – powiedział szef państwa. „Ja to robiłem w przeszłości, jest to część genezy kryzysu”.
Przypomnijmy, że Macron wywołał protesty społeczne ogłoszeniem w listopadzie podwyżki podatku paliwowego. Aby zażegnać pożar francuski prezydent wycofał się z wcześniejszych planów, zapowiadając przy tym szereg reform wzmacniających siłę nabywczą zubożałej francuskiej klasy średniej, która w początkowych miesiącach tłumnie maszerowała we francuskich miastach żądając dymisji szefa państwa.
Innym rozwiązaniem, mającym stępić ostrze społecznych protestów, stało się zainicjowanie Wielkiej Debaty Narodowej, czyli konsultacji, w których uczestniczy także Macron. Na dwa tygodnie przed zakończeniem rozmów ze społeczeństwem uliczne protesty nieco przygasły. Francuskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podało, że w ostatnia sobotę demonstrowało „tylko” 39 300 osób.
O „silną Europę”
Na trzy miesiące przed wyborami europejskimi Macron wznowił ofensywę dyplomatyczną i medialną – przerwaną wskutek „żółtych kamizelek” – na rzecz „silnej, zjednoczonej i suwerennej Europy”
Macron wystąpił z apelem o „silną Europę” i ostrzegł przed pokusą „zwrotu nacjonalistycznego”, wątpiąc w słuszność rozwiązań na współczesne bolączki proponowanych przez polityków wzywających do budowania granic.
„Żaden kraj, nikt w Europie ani Włochy, ani Francja nie rozwiążą własnych problemów sprzeciwiając się innym krajom europejskim, zamykając się przy tym na współpracę z innymi. Rozwiążemy nasze problemy wspólnie (…)” – zapowiedział Macron.
„Potrzebujemy silniejszej Europy (…), aby prawdziwie odbudować bardziej zjednoczoną, bardziej suwerenną, silniejsza Europę – zakończył prezydent Francji.