– Jak Komisja Europejska może deklarować, że polityka spójności jest kluczowa dla UE, a zarazem proponować obcięcie tej polityki o 10 proc. w budżecie UE? – pyta Karl-Heinz Lambertz, szef Komitetu Regionów.
Przyszły budżet UE, na lata 2021-27, był we wtorek tematem przemówienia programowego szefa Komitetu Regionów Karla-Heinza Lambertza. Komitet, w którym reprezentowane są m.in. niemieckie landy i polskie województwa, ma w Unii głos doradczy, ale jest konsultowany m.in. przez Radę UE i Parlament Europejski szczególnie w kwestiach polityki strukturalnej.
Ponadto Komitet – w tym względzie akurat zgadza się z Komisją Europejską – chce, by nowy budżet UE został wynegocjowany jeszcze przed najbliższymi wyborami do Parlamentu Europejskiego w maju 2019 r. Ale szanse na tak szybkie porozumienie rządów UE są coraz mniejsze.
Więcej na politykę spójności!
Komisja Europejska w projekcie budżetu na lata 2021-27, który przedłożyła w maju, zaproponowała cięcia polityki spójności o ok. 10 proc., ale dla Polski – o aż 23 proc.
A może być gorzej, bo dotąd projekty budżetowe zawsze były jeszcze bardziej uszczuplane podczas rokowań państw UE. KE zaproponowała też przepisy o zawieszaniu (a w skrajnych wypadkach – o odbieraniu) funduszy dla krajów łamiących praworządność. Bo osłabianie państwa prawa zarazem osłabia gwarancje ochrony unijnych pieniędzy np. przed korupcją w sytuacji niezależnego wymiaru sprawiedliwości.
Komitet Regionów, podobnie jak europarlament, jest w tej kwestii bardzo ostrożny. Obawia się, że obywatele na poziomie samorządowym czy lokalnym będą ponosić dotkliwe konsekwencje finansowe polityki rządu centralnego, na którą – jak podkreśla się w Komitecie – nie mają bezpośredniego wpływu.– To delikatna sprawa. Najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli wszystkie kraje UE po prostu pozostaną praworządne – powiedział we wtorek Karl-Heinz Lambertz.
Jak ciąć fundusze za łamanie praworządności
Jednak Komitet nie odrzuca całkowicie projektu „pieniądze za praworządność”. Natomiast debatował we wtorek nad rezolucją wzywającą Komisję Europejską do doprecyzowania kryteriów określających takie naruszenia praworządności, które zagrażają należytemu zarządzaniu finansami, a zatem uzasadniają zawieszanie funduszy.
Ponadto Komitet podpowiada Komisji dodatkowe mechanizmy, czyli np. grzywny dla krajów Unii, które zrównywałyby ryzyko poważnej kary dla różnych państw członkowskich. Zawieszanie funduszy byłoby bowiem najbardziej dotkliwe dla krajów Unii mniej zasobnych, a zatem bardziej zależnych od jej budżetu.
Wedle obecnego projektu „pieniądze za praworządność”, który ma zacząć obowiązywać od początku 2021 r., to Komisja Europejska decydowałaby o zawieszeniu funduszy, a jej decyzja mogłaby zostać zablokowana przez – trudną do uzbierania – większość kwalifikowaną w Radzie UE, czyli przez 55 proc. krajów UE reprezentujących 65 proc. mieszkańców UE.
Ten projekt musi być zatwierdzony w głosowaniach większościowych przez europarlament i Radę UE, która dyskutowała o nim we wrześniu.
Z kolei ministrowie z Polski i Węgier poparli zasadę obrony praworządności, ale jednocześnie wezwali do uszczegółowienie projektu, zwłaszcza w zakresie jego podstawy w traktatach UE i innych przepisach unijnych. Polska dyplomacja uważa, że takich podstaw nie da się znaleźć.
Pomimo sporów o praworządność na tym samym posiedzeniu Rady UE minister Konrad Szymański wspólnie z ministrami m.in. z Niemiec, Włoch i Irlandii zapewniali o gotowości do zwiększeniu budżetu na lata 2021-27 (w porównaniu z projektem Komisji). A z kolei Polak wspólnie m.in. z Francuzką i Finem podkreślali potrzebę „ochrony” tradycyjnych działów budżetowych, czyli polityki spójności i rolnej.