Laura Codruța Kövesi została zatwierdzona przez państwa członkowskie Unii Europejskiej na stanowisko szefowej Prokuratury Europejskiej. Rumunia była jednak przeciw tej kandydaturze.
Poparcie dla Laury Codruțy Kövesi nie było pewne, ponieważ jej własny kraj mocno sprzeciwiał się jej kandydaturze. Na młodej rumuńskiej prokurator ciążą bowiem zarzuty nadużywania władzy. Została też w swoim własnym kraju usunięta w 2018 r. ze stanowiska szefowej Biura ds. Zwalczania Korupcji (DNA).
Jej obrońcy (np. prezydent Klaus Iohannis) przekonują jednak, że ambitna prawniczka mocno dała się we znaki rządzącym obecnie w Rumunii socjaldemokratom, którzy zemścili się na niej za to, że doprowadziła do skazania kilku polityków tej partii i ścigała także jej lidera Liviu Dragneę. Ale rządząca partia PSD uważa, że ambitna prokurator po prostu się uwzięła na rząd i działała na polityczne zlecenie opozycji.
Klincz wokół szefa EPPO
Aby można powołać szefa nowej unijnej instytucji – Prokuratury Europejskiej (EPPO) – potrzebna była zarówno zgoda państw członkowskich, jak i Parlamentu Europejskiego. Rada Europejska na lutowym szczycie zadecydowała, że wobec rumuńskiego sprzeciwu nowym urzędem powinien pokierować kontrkandydat Kövesi Francuz Jean-Franocis Bohnert. Ale europosłowie postanowili stanąć po stronie Rumunki i w swoim głosowaniu postawili na nią. Doprowadziło to do politycznego pata, który uniemożliwił faktyczne uruchomienie EPPO.
Ostatecznie państwa członkowskie skapitulowały wobec PE. Na posiedzeniu rady unijnych ambasadorów (COREPER) postanowiły zmienić decyzję i poprzeć jednak Kövesi. Na Rumunkę zagłosowało 17 dyplomatów, ale w tym przypadku jednomyślność nie była już niezbędna. W projekcie utworzenia EPPO biorą udział 22 państwa członkowskie (Polska nie wyraziła chęci włączenia się w tej projekt), a więc wystarczyłoby zaledwie 12 głosów „za”.
Wybór Rumunki stał się możliwy nie dlatego, że Bukareszt zmienił zdanie (akurat Rumunia pozostała Kövesi przeciwna), ale dlatego, że ustąpił Paryż. Francuzi doszli do wniosku, że nie będą poprzez obstawanie przy swoim kandydacie blokowali uruchomienia EPPO i też opowiedzieli się za Rumunką.
Bukareszt krytykuje wybór Kövesi
Zatwierdzenie Kövesi przez radę ambasadorów nie spodobało się Bukaresztowi. „Pragnę podkreślić, że od początku byliśmy tej kandydaturze przeciwni. Tak też pozostało” – powiedziała rumuńska premier Viorica Dancila. Sama Kövesi podziękowała natomiast za obdarzenie jej zaufaniem. „Mam nadzieję, że to głosowanie zmotywuje władze Rumunii do wzmocnienia walki z korupcją i poprawy niezależności sądownictwa. Dobrze, aby sędziowie i prokuratorzy nie obawiali się nacisków” – powiedziała.
Forsowane przez obecne władze Rumunii reformy w wymiarze sprawiedliwości zostały uznane przez opozycję, a także część międzynarodowych organizacji (np. Komisję Wenecką) za niezgodne z konstytucją i służące de facto podporządkowaniu prokuratur władzy wykonawczej. Przeciw reformom odbywały się w ubiegłym roku w Rumunii największe protesty uliczne od czasu rewolucji z 1989 r.
Co dalej z EPPO?
Powołanie szefa Prokuratury Europejskiej umożliwi dokończenie jej formowania. Pierwszym zadaniem jest bowiem zorganizowanie całego urzędu, który w pełni ma funkcjonować dopiero w przyszłym roku. Główne zadanie EPPO to ściganie wszelkich nieprawidłowości związanych z wydatkowaniem funduszy europejskich, działaniem instytucji europejskich czy ściąganiem podatków (np. VAT). EPPO ma także przeciwdziałać praniu brudnych pieniędzy czy korupcji na poziomie całej UE.
Prokuratura Europejska ma w tym celu współpracować blisko z istniejącym już Europejskim Urzędem ds. Nadużyć Finansowych (OLAF), który jest jednostką kontrolno-analityczną i alarmuje o nieprawidłowościach, a także bada ich szczegóły, ale nie może sam ścigać podejrzanych.