“To bardzo smutne, że we współczesnej Europie politycy wysokich szczebli zdecydowali się wziąć za cel mniejszości, żeby osiągnąć potencjalne polityczne cele” – powiedziała wiceszefowa KE Věra Jourová podczas wczorajszej debaty w komisji wolności obywatelskich Parlamentu Europejskiego. Odniosła się w ten sposób do ataku na społeczność LGBT w kampanii wyborczej w Polsce.
W komisji wolności obywatelskich PE odbyła się w poniedziałek (15 czerwca) debata z wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej ds. wartości i przejrzystości Věrą Jourovą nt. przestrzegania praw podstawowych, praworządności oraz walki z dezinformacją w związku z pandemią COVID-19.
Każdy człowiek jest równy bez względu na swoją rasę, religię czy orientację seksualną
Europosłowie pytali Jourovą m.in. o problem LGBT, który okazał się tak istotny w kampanii prezydenckiej w Polsce i o związane z tym kontrowersje. “Nie chcę naprawdę ingerować w kampanię wyborczą, ale uważam jednocześnie, że jest to bardzo smutne, że we współczesnej Europie politycy wysokich szczebli zdecydowali się wziąć za cel mniejszości, żeby osiągnąć potencjalne polityczne cele” – powiedziała wiceszefowa KE. “Chciałabym przypomnieć, że zgodnie z unijnym prawem i polską konstytucją, każdy człowiek jest równy bez względu na swoją rasę, religię lub orientację seksualną” – podkreśliła. Jourová zwróciła przy tym uwagę, że w obecnych czasach „politycy powinni brać odpowiedzialność za swój język”, bo „może on mieć konsekwencje w realnym życiu”.
Mniejszości seksualne w kampanii wyborczej w Polsce: “To nie ludzie, to ideologia”
Kampanię wyborczą w Polsce zdominowała w ostatnich dniach dyskusja na temat osób LGBT. “Próbuje się nam proszę państwa wmówić, że to ludzie. A to jest po prostu ideologia” – oświadczył w sobotę (13 czerwca) ubiegający się o reelekcję Andrzej Duda na spotkaniu z wyborcami w Brzegu. „Najlepszym dowodem na to, że jest to ideologia, jest to, że część osób, które mają preferencje homoseksualne, nie utożsamia się z tym ruchem i ideologią” – dodał.
Prezydent oświadczył także, że “przez cały okres komunizmu w szkołach dzieciom wciskano komunistyczną ideologię”. “To był bolszewizm. Dzisiaj też próbuje nam się i naszym dzieciom wciskać ideologię, tylko inną, zupełnie nową. To jest taki neobolszewizm” – ocenił. Zapewnił przy tym, że darzy szacunkiem wszystkich ludzi, ale jak ostrzegł – “nie pozwolę by ideologizowano dzieci, bo to jest moja odpowiedzialność za Polskę i za polską młodzież”.
“Przestańmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym” – powiedział tego samego dnia w TVP Info o społeczności LGBT poseł PiS Przemysław Czarnek, członek sztabu wyborczego prezydenta Dudy.
Wcześniej podobnie wypowiadał się poseł Porozumienia Jacek Żalek. Próbował przekonywać w TVN24, że to, co dzieje się obecnie, to ofensywa ideologii LGBT, która ma zmienić stosunki społeczne i prawne.”LGBT to nie są ludzie, to jest ideologia” – oświadczył. A inny poseł PiS i wiceszef tej partii Joachim Brudziński jeszcze w piątek (12 czerwca) zamieścił na twitterze widoczek z kapliczką, ptasim gniazdem z jajkami oraz tekst: „Polska bez LGBT jest najpiękniejsza”.
Dialog Duda-światowe media
Słowa prezydenta krytycznie komentowało wiele światowych mediów. Agencja Associated Press stwierdziła, że według polskich homoseksualistów i osób o liberalnych poglądach „urzędnicy państwowi przyjmują język dehumanizacji”. Natomiast Reuters zauważył, że PiS „odrzuca prawa LGBT jako inwazyjny wpływ zagraniczny, podważający tradycyjne wartości Polski”.
„Prawa LGBT stały się kluczową kwestią przed wyborami prezydenckimi 28 czerwca w Polsce, a Duda argumentował, że promowanie praw lesbijek, gejów, biseksualistów i osób transpłciowych (LGBT) niepotrzebnie seksualizuje dzieci i szkodzi rodzinom” – napisała agencja. Zwróciła też uwagę, że Polska została w tym roku uznana za „najgorszy kraj w UE pod względem praw osób LGBT w sondażu z brukselskiej organizacji pozarządowej ILGA-Europe”. Tymczasem brytyjski „Guardian” stwierdził, że język prezydenta przypomina „znane rosyjskie regulacje wymierzone w homoseksualną propagandę”. Słowa polskiego prezydenta cytował też „New York Times” i „Financial Times”.
W niedzielę po południu polski prezydent opublikował serię wpisów na Twitterze, oznaczając w tweecie agencje Reutera i Associated Press, a także dzienniki „New York Times”, „Guardian” oraz „Financial Times”. Andrzej Duda tłumaczył, że jego słowa „po raz kolejny, w ramach brudnej politycznej walki” zostały „wyrwane z kontekstu”. „Szczerze wierzę w różnorodność i równość” – zapewnił po angielsku. Reuters zauważył jednak, że prezydent nie sprecyzował, w jaki sposób jego słowa zostały fałszywie przedstawione.
Niknie przewaga Dudy, w II turze może przegrać nawet z trzema kandydatami
Tymczasem z opublikowanego w niedzielę (14 czerwca) sondażu IBRiS dla Wirtualnej Polski wynika, że choć turę wyborów wyraźnie wygrywa starający się o reelekcję prezydent, to już w drugiej różnica poparcia Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze wyborów wynosi mniej niż jeden punkt procentowy.
Według tego sondażu Andrzej Duda w pierwszej turze wyborów otrzymałby 40,7 proc. głosów, a Rafał Trzaskowski – 28 proc. Trzecie miejsce zajął prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, który uzyskałby 9,7 proc., a czwarte – Szymon Hołownia (7,8 proc). Na kolejnych miejscach znaleźli się: kandydat Konfederacji Krzysztof Bosak (7,1 proc. głosów) i Robert Biedroń (3 proc.). 3,6 procent wyborców odpowiedziało, że nie wie jeszcze, na kogo zagłosuje.
Tymczasem według opublikowanych wczoraj wyników drugiej części sondażu, w drugiej turze wyborów Trzaskowskiego od Dudy dzieli już tylko niecały punkt procentowy. Chęć głosowania na urzędującego prezydenta wyraziło 48,8 proc. ankietowanych (o jeden punkt procentowy mniej niż w poprzednim badaniu przeprowadzonym przez IBRiS na przełomie maja i czerwca), a na kandydata Koalicji Obywatelskiej – 48 proc. respondentów (o 1,6 punktu procentowego więcej niż w poprzednim sondażu).
Natomiast z sondażu Estymatora dla DoRzeczy.pl. wynika, że urzędujący prezydent przegrywa w II turze z Szymonem Hołownią, a Rafała Trzaskowskiego i Władysława Kosiniaka-Kamysza pokonuje minimalną różnicą (mniej niż jednego punktu procentowego, podczas gdy błąd statystyczny szacuje się najczęściej na trzy punkty procentowe). Co ważne 3,2 procent ankietowanych udzieliło odpowiedzi „trudno powiedzieć” (w sondażu sprzed dwóch tygodni, było to 4,6 proc.) i to oni zdecydują, który z tych czterech kandydatów obejmie najwyższy urząd w państwie.
Starający się o reelekcję prezydent przegrałby w II turze z Hołownią stosunkiem 49,8 proc. do 50,2 proc. Natomiast z pozostałą dwójką wygrałby jedynie nieznacznie: z Kosiniakiem-Kamyszem stosunkiem 50,1 do 49,9 proc., a z Trzaskowskim 50,7 do 49,3 proc. Jedynie z Bosakiem Andrzej Duda wygrałby wyraźnie, bo 60,1 do 39,9 proc.
Jednak I turę, i to ze znaczącą przewagą, wygrałby urzędujący prezydent z poparciem 44,1 proc. ankietowanych, a zajmującego drugie miejsce Rafała Trzaskowskiego (KO) poparłoby 28,3 proc. Na Szymona Hołownię zamierza głosować 10,7 proc. respondentów, a na Krzysztofa Bosaka (Konfederacja) – 7,1 proc. Na Władysława Kosiniaka-Kamysza (PSL) głos oddałoby 6,6 proc., a na Roberta Biedronia -2,7 proc. 0,5 proc. badanych wskazało inne nazwisko.