Tysiące Węgrów wzięło udział we wtorkowych (15 marca) obchodach święta narodowego. Przemówienia polityków na dwóch konkurencyjnych wiecach zdominowały tematy Ukrainy i nadchodzących wyborów parlamentarnych.
15 marca to rocznica rewolucji węgierskiej z 1848 r. Wczoraj w Budapeszcie odbyły się dwie manifestacje – jedna z udziałem węgierskiego premiera Viktora Orbana, a druga, zorganizowana przez opozycję, z udziałem opozycyjnego kandydata na premiera Pétera Márki Zay’a i Donalda Tuska.
Orban vs. Tusk
W swoim przemówieniu premier Viktor Orban stwierdził, że w nadchodzących wyborach stawką jest „propokojowa prawica lub prowojenna lewica”. Według niego „lewica przystąpiłaby do wojny, wysyłając węgierskich żołnierzy i broń”.
„Nie pozwolimy, żeby lewica wciągnęła Węgry w tę wojnę. Nie pozwolimy, by lewica uczyniła wojskowy cel z Węgier oraz z Węgrów żyjących w kraju i poza jego granicami”, podkreślił Orban.
„Pokojowa prawica czy prowojenna lewica? Budowanie czy niszczenie? Naprzód czy do tyłu? My mówimy, że trzeba zachować pokój i bezpieczeństwo na Węgrzech. Ten, kto głosuje za pokojem i bezpieczeństwem, głosuje na nas”, oświadczył węgierski premier.
Natomiast na wiecu opozycyjnym, kandydat zjednoczonej opozycji na premiera Péter Márki Zay powiedział, że Węgrzy mają do dokonania „jeden, historyczny wybór – wybrać Europę zamiast Wschodu, wolność zamiast tyranii”.
Na wiecu tym obecny był także lider Platformy Obywatelskiej i szef Europejskiej Partii Ludowej Donald Tusk. Podczas przemówienia podkreślił, że „żaden uczciwy człowiek nie powinien mieć wątpliwości, po której jest stronie w tej walce”.
„Wszyscy dobrze rozumiemy, że to nie jest tylko walka o suwerenność Ukrainy. To walka o naszą przyszłość”, podkreślił. „Wasze wybory są bardzo ważne dla nas i dla całej Europy. Dla marzeń Ukraińców o zjednoczonej Europie”, zaznaczył szef PO.
Według Tuska „Viktor Orban zapracował bardzo ciężko na opinię najbardziej proputinowskiej władzy w Europie”. „Nie wierzcie politykom, którzy uważają, że kapitulacja przed Putinem jest sposobem na bezpieczeństwo i pokój”, zaapelował.
Wybory parlamentarne na Węgrzech odbędą się 3 kwietnia.
Budapeszt nie żałuje stanowiska ws. tranzytu broni na Ukrainę
W rozmowie z portalem Telex węgierski wicepremier Zsolt Semjén stwierdził, że Węgry nie żałują ciągłego blokowania rozmów na linii Ukraina-NATO ze względu na kwestię nieprzestrzegania – jak twierdzi Budapeszt – praw mniejszości przez Ukrainę.
„Gdyby Ukraina była bardziej hojna w gwarantowaniu praw mniejszości, być może historia potoczyłaby się inaczej”, powiedział.
Przypomnijmy, że jeszcze niedawno węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjártó mówił, że Węgry nie pomogą Ukrainie w razie konfliktu, jeśli Kijów nie wycofa się ze swojej antymniejszościowej polityki.
Węgry obecnie popierają zachodnie sankcje na Rosję i obiecały wpuścić wojska Sojuszu do zachodniej części kraju, ale odmawiają tranzytu broni na Ukrainę przez swoje terytorium.
W poniedziałek Szijjártó stwierdził natomiast, że ataki rakietowe w pobliżu Lwowa podkreślają znaczenie decyzji rządu o nie zezwoleniu na transport śmiercionośnej broni przez Węgry i dodał, że Budapeszt będzie w tym konsekwentny.
Według Kijowa jest to stanowisko prorosyjskie. „Dbałość o bezpieczeństwo obywateli Węgier nie oznacza zamykania oczu na mordowanie obywateli Ukrainy”, powiedział ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba.
„Czytając wypowiedzi Petera Szijjártó, zaczynam wątpić, czy pamięta on rewolucję i wojnę o niepodległość z lat 1848-1849, kiedy to armia rosyjska pokonała Węgrów, albo rok 1956, kiedy sowieckie czołgi zdeptały wolność Węgrów na ulicach Budapesztu, a Węgrzy prosili o pomoc Zachodu, której nie otrzymali”, zaznaczył Kuleba.
Według niego „w rzeczywistości Ukraińcy bronią dziś nie tylko własnego państwa, ale całej wschodniej flanki NATO, w tym Węgier. Pomagając nam, zwłaszcza poprzez dostarczanie broni, nasi partnerzy pomagają przede wszystkim sami sobie”.