„Właściciele portali społecznościowych nie mogą działać ponad prawem. Dlatego zrobimy wszystko, by określić ramy funkcjonowania Facebooka, Twittera, Instagrama i innych podobnych platform”, zadeklarował wczoraj (12 stycznia) premier. Mateusz Morawiecki krytykuje, podobnie jak kanclerz Angela Merkel, decyzję o usunięciu kont prezydenta USA z mediów społecznościowych.
Po zeszłotygodniowych zamieszkach w Kapitolu, w których zginęło pięć osób, giganci mediów społecznościowych – Twitter i Facebook – postanowili trwale zawiesić konta Donalda Trumpa. Twitter uzasadnił tę decyzję argumentem, że wpisy ustępującego prezydenta mogą spowodować dalszą przemoc.
Po zablokowaniu przez serwis Twitter prywatnego konta prezydenta USA Donalda Trumpa na całym świecie trwa dyskusja na temat ewentualnego uregulowania funkcjonowania dużych platform cyfrowych w poszczególnych państwach. Projekt ustawy dotyczący takich regulacji zapowiedział m.in. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Premier Morawiecki przypomina cenzurę w PRL
Szef rządu we wpisie na Facebooku podkreślał, że w Polsce społeczeństwo jest przywiązane do wolności, a cenzura obowiązywała w okresie PRL-u przez 50 lat.
„Przez blisko 50 lat żyliśmy w kraju, w którym obowiązywała cenzura; w kraju, w którym Wielki Brat mówił nam, jak mamy żyć, co mamy myśleć i czuć – a czego myśleć, mówić i pisać nie mamy prawa. Dlatego z takim niepokojem patrzymy na wszelkie próby ograniczania wolności. Jednym z synonimów wolności zawsze był dla nas internet. Najbardziej demokratyczne medium w historii, forum, na którym każdy może bez skrępowania zabrać głos. Narzędzie pozwalające każdemu człowiekowi realnie wpływać na rzeczywistość, w stopniu nieznanym jeszcze kilkanaście lat temu”, napisał na krytykowanym przez siebie za ograniczanie wolności słowa portalu Facebook premier Mateusz Morawiecki.
„Swoboda związana z brakiem regulacji internetu ma wiele pozytywnych efektów. Ale są też negatywne: stopniowo zaczęły w nim dominować wielkie, ponadnarodowe korporacje, bogatsze i potężniejsze od wielu państw. Te korporacje zaczęły traktować naszą internetową aktywność tylko jako źródło zysku i wzmacniania globalnej dominacji. A także czuwać nad poprawnością polityczną tak, jak im się to podoba. I zwalczać tych, którzy się im sprzeciwiają” – dodał premier.
„Co nie jest zabronione, jest dozwolone. Także w internecie. Nie ma, i nie może być, zgody na cenzurę. Ani państwową – taką jak kiedyś w PRL, ani prywatną, taką jaką próbuje się wprowadzać dziś. Wolność słowa jest solą demokracji – dlatego musimy jej bronić. O tym, które poglądy są słuszne, a które nie, nie mogą decydować za nas algorytmy czy właściciele korporacyjnych gigantów” – dodał Mateusz Morawiecki.
Polska poprze propozycje Unii Europejskiej?
Premier zapowiedział zaproponowanie uregulowania działalności platform cyfrowych na poziomie UE.
W połowie grudnia KE przedstawiła projekt regulacji, zgodnie z którym amerykańskie firmy technologiczne będą zagrożone grzywną w wysokości do 10 proc. rocznego obrotu i mogą zostać podzielone, jeśli nie będą respektować regulacji UE.
Projekt regulacji „rynków cyfrowych” dotyczy firm o rocznym obrocie przekraczającym w Europie 6,5 mld euro w ciągu ostatnich trzech lat, o wartości rynkowej 65 mld euro i oferujących usługi w co najmniej trzech krajach UE.
Proponowane przepisy określają listę nakazów (takich jak udostępnianie pewnych rodzajów danych rywalom i organom regulacyjnym) i zakazów, wśród których jest wymóg zaprzestania faworyzowania własnych usług na platformach należących do gigantów.
Obawy o wolność słowa w Niemczech
Decyzja Twittera i Facebooka budzi wiele kontrowersji na całym świecie. Politycy oraz komentatorzy przestrzegają przed arbitralnym ograniczaniem wolności słowa przez wielkie korporacje. W poniedziałek (11 stycznia) wypowiedział się w tej sprawie m.in. rzecznik Angeli Merkel. Steffen Seibert powiedział dziennikarzom w Berlinie, że kanclerz Niemiec uznaje zakaz za „problematyczny”, gdyż „prawo do wolności opinii ma fundamentalne znaczenie”.
Zdaniem niemieckiej kanclerz w prawo do wyrażania opinii może ingerować tylko państwo, a nie medium. Kanclerz Niemiec Angela Merkel jest krytyczna wobec zablokowania konta prezydenta USA Donalda Trumpa na Twitterze, powiedział w poniedziałek w Berlinie rzecznik rządu Steffen Seibert. „Prawo do wolności wypowiedzi jest prawem o podstawowym znaczeniu” – podkreślił.
Ingerencja w prawo do wyrażania opinii jest możliwa jedynie „w ramach, które definiuje ustawodawca, a nie na podstawie decyzji kierownictwa mediów społecznościowych”. „Z tej perspektywy blokada kont prezydenta USA jest dla kanclerz sprawą problematyczną”, podkreślił.
Seibert zaznaczył, że operatorzy mediów społecznościowych ponoszą wielką odpowiedzialność za to, aby komunikacja polityczna „nie była zatruta” nienawiścią, kłamstwem lub podżeganiem do przemocy. Dlatego dobrze jest nie siedzieć bezczynnie, gdy takie treści są publikowane, należy reagować, na przykład w formie komentarzy, jak to miało miejsce w ostatnich tygodniach i miesiącach, dodał.