This article is part of our special report Partnerstwo polsko – czeskie: wspólne priorytety, szanse i wyzwania.
Praga nie opowiada się przeciwko gazociągowi Nord Stream 2. W słowach premiera Babisza, można wyczytać transakcyjne podejście dotyczące źródeł surowców naturalnych. W konsekwencji czeski premier na pierwszym miejscu stawia interes ekonomiczny w relacjach z Rosją, mówi w rozmowie z EURACTIV.pl Łukasz Ogrodnik, analityk programu Europa Środkowa w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM).
Mateusz Kucharczyk, EURACTIV.pl: W niedawnej rozmowie z EURACTIV.cz szef dyplomacji Czech Tomáš Petříček powiedział, jak na dyplomatę przystało, że stosunki jego kraju z Polską są wzorowe. Zgadza się Pan z taką opinią?
Łukasz Ogrodnik: Podobne deklaracje padły ze stronu ministrów spraw zagranicznych obu państw podczas jednego z paneli forum zorganizowanego dwa tygodnie temu przez Forum Polsko-Czeskie i redakcję EURACTIV. Tomáš Petříček i Zbigniew Rau podkreślali dobrosąsiedzkie stosunki obu państw.
Stosunki polsko-czeskie na pewno są intensywne. Cyklicznie odbywają się liczne spotkania, konsultacje także na szczeblu premierów – jak niedawno – prezydentów, czy przy okazji unijnych szczytów.
Nie zawsze jednak – czego byliśmy świadkami przy okazji groźby zawetowania unijnego budżetu przez Polskę i Węgry – Praga i Warszawa zgadzają się we wszystkich zagadnieniach.
Na ile odmienne stanowisko w sprawie powiązania unijnych funduszy z praworządnością może zaważyć na wzajemnych relacjach?
Czechy, ale także Słowacja oraz inne kraje członkowskie UE przyjęły z ulgą osiągnięty w miarę szybko konsensus w Radzie Europejskiej dotyczący unijnego budżetu. Pradze zależało, żeby jeszcze w tym roku domknąć nową unijną perspektywę oraz fundusz na ratowanie europejskich gospodarek. Rządowi zależy na dodatkowym wsparciu finansowym w walce z ekonomicznymi skutkami pandemii.
W dniach poprzedzających unijny szczyt w czeskich, ale także słowackich mediach pytano czy stanowisko Polski i Węgier oznacza faktyczny koniec Grupy Wyszehradzkiej wobec rozbieżnych stanowisk rządów w kluczowej dla UE sprawie.
Ta sprawa może położyć się cieniem na polskim przewodnictwie w V4; może nadszarpnąć wizerunkiem Grupy Wyszehradzkiej jako harmonijnej platformy współpracy regionalnej, ale nie jest to pierwszy i ostatni zgrzyt w funkcjonowaniu tej platformy współpracy.
W lutym przyszłego roku przypadnie 30-rocznica powstania V4. Na ile Grupa Wyszehradzka z punktu widzenia interesów Pragi i Warszawy jest obecnie ważnym forum regionalnej współpracy, a na ile to „klub dyskusyjny”?
Z przygotowanego w czerwcu br. przez Politykę Insight Rankingu siły państw UE – stanowi on próbę określenia znaczenia poszczególnych krajów członkowskich Unii Europejskiej oraz ich rzeczywistego wpływu na proces decyzyjny – wynika, że spośród wszystkich sojuszy do których należy Polska najwięcej „znaczy”, i tutaj nie ma żadnej niespodzianki, Trójkąt Weimarski z Francją i Niemcami, który jest zdecydowanie bardziej wpływowy niż V4 czy inicjatywa Trójmorza.
Trzonem współpracy w ramach V4 jest konsultowanie stanowisk w kluczowych dla regionu sprawach omawianych w ramach UE. Po spełnieniu celów nakreślonych w deklaracji wyszehradzkiej z 1991 r. – dołączenia do UE oraz NATO – współpraca rozwija się w ramach polityk sektorowych.
Oznacza to w praktyce, że tam gdzie pojawiają się możliwości współdziałania, kraje V4 próbują zaistnieć, niezależnie czy odbywa się to na niwie gospodarczej, czy kulturalnej.
Jakie są więc wspólne interesy Czech i Polski w UE?
Oba kraje, a także cała V4, są naturalnymi ambasadorami państw Partnerstwa Wschodniego czy Bałkanów Zachodnich w UE, jednak poszczególne kraje regionu inaczej stawiają akcenty w tej współpracy.
Polska, z geograficzno-historycznych przyczyn, jest bardziej zainteresowana Partnerstwem Wschodnim. W Czechach jest to bardziej zniuansowane. Praga spogląda w kierunku południowym.
Integracja europejska Bałkanów Zachodnich była jednym z priorytetów czeskiej prezydencji w V4, która poprzedzała polską. We wrześniu 2019 r. Czesi zorganizowali w Pradze szczyt Grupy Wyszehradzkiej oraz państw zachodniobałkańskich, które jeszcze do UE nie należą – Albanii, Macedonii Północnej, Serbii, Bośni i Hercegowiny, Czarnogóry oraz Kosowa.
Podczas tego szczytu przyjęto wspólną deklarację, w której napisano, że „zjednoczenie Europy nie będzie możliwe bez wejścia państw bałkańskich do UE”.
A sprawa migracji? Zarówno Praga, jak i Warszawa nie zgodziły się na przymusową relokację uchodźców w 2015 r.
Takie było podejście całej V4, ale zwłaszcza w Czechach twarde stanowisko – próba niedopuszczenia do przymusowej relokacji uchodźców w 2015 r. – jest odbierane przez wielu komentatorów negatywnie jako psujące wizerunek Grupy w Europie.
Czechy zresztą, podobnie jak Słowacja, przyjęły wówczas kilkunastu uchodźców z obowiązkowych kwot, co miało wprawdzie symboliczne znaczenie, ale sprawa ta nadal budzi emocje. Zresztą stanowisko z 2015 r. jest nadal podtrzymywane przez rządy, a premierzy państw V4, w tym Andrej Babiš i Mateusz Morawiecki pojechali we wrześniu do Brukseli, aby w rozmowie z Ursulą von der Leyen upewnić się, że propozycja tzw. nowego paktu migracyjnego wyklucza obowiązek przymusowej relokacji uchodźców.
Dobre relacje z Bałkanami Zachodnimi są istotne także z powodu migracji. Dzięki strategicznemu położeniu wzdłuż najważniejszej chyba trasy dla uchodźców i migrantów ekonomicznych z Azji i Bliskiego Wschodu, czyli tzw. szlaku bałkańskiego, państwa zachodniobałkańskie stały się dla przeciwnego obowiązkowemu przyjmowaniu uchodźców Wyszehradu jeszcze ważniejsze.
W jaki sposób Czechy pochodzą do relacji z Rosją i Chinami. Rząd w Warszawie praktycznie nie utrzymuje stosunków z Rosją. Przyczyn jest wiele, od zaszłości historycznych poczynając.
W przypadku Czech jest to bardziej zniuansowane. Praga nie opowiada się przeciwko gazociągowi Nord Stream 2. W słowach premiera Babisza, przecież ekonomisty i człowieka biznesu, można wyczytać transakcyjne podejście dotyczące źródeł surowców naturalnych.
W konsekwencji czeski premier na pierwszym miejscu stawia interes ekonomiczny w relacjach z Rosją. Jeżeli jednak w przyszłości import amerykańskiego gazu przez port w Świnoujściu będzie się bardziej opłacać, to Czechy chętnie będą importować gaz z USA przez Polskę.
Nie oznacza to jednak bezkrytycznego podejścia do działań Moskwy, a czeski kontrwywiad (BIS), zwrócił niedawno uwagę na szkodliwą i stanowiącą zagrożenie działalność w kraju chińskich i rosyjskich służb wywiadowczych.
Prezydent Miloš Zeman nie kryje z kolei swojej rusofili. Nie unika także prochińskich gestów czy wypowiedzi. W jego otoczeniu nie brakuje doradców związanych z Rosją czy Chinami.
A przecież jest jeszcze marszałek Senatu Miloš Vystrčil, który odbył oficjalną podróż na Tajwan wraz z delegacją, co spotkało się z negatywną reakcją Pekinu. Jednak niezależnie od różnych zapatrywań na politykę zagraniczną, przedstawiciele czeskich partii mniej różnią się w ocenie priorytetów i współpracy regionalnej.
Polityka energetyczna mogłaby być kolejnym mostem między Pragą a Warszawą, ale Czechy wydają się być bardziej niż Polska zdeterminowane w uzyskiwaniu neutralności klimatycznej.
Czechy najprawdopodobniej zrezygnują z węgla już w 2038 r. Zależy im na rozwijaniu energetyki atomowej – co akurat wobec planów polskiego rządu odnośnie budowy 1-ej elektrowni tego typu – może dać asumpt do współpracy, np. w rozmowach z Komisją Europejską dotyczących autonomii podejmowania decyzji ws. osiągania neutralności klimatycznej.
Ale są także inny punkty wspólne w energetyce, jak współpraca w zielonej transformacji regionów górniczych.
Cieniem na współpracy regionalnej między krajami kładzie się spór o dalsze wydobycie w Kopalni Węgla Brunatnego Turów. Na ile może on podkopać transgraniczne relacje?
Spór o Turów – toczył się już za poprzedniego rządu – udowodnił, że pomimo „intensywności relacji”, o których wspomniałem, istnieje niemożność rozwiązania niektórych sporów dwustronnych. Po kilku latach Czesi uznali, że przeniesienie sporu na forum unijne przyspieszy rozwiązanie.
Dla Pragi to ważne ze względów środowiskowych, hydrologicznych. Przyspieszenie w sprawie jest jednak głównie zasługą samorządów, które lobbowały w rządzie, by nie odpuszczono tej sprawy.
Problematyczna jest jednak przede wszystkim pandemia. Przedstawiciele euroregionów twierdzą, że ostatnie miesiące cofnęły tę współpracę nawet o kilka lat.
Czechy i Polska nie przyjęły jak dotąd euro. W Czechach nie ma obawy, że w dłuższej perspektywie może to doprowadzić do oddalenia Pragi od „twardego jądra” UE?
W Czechach nie ma woli politycznej dla przyjęcia euro, a władze – podobnie jak w Polsce – przekonują, że ich gospodarki jeszcze nie są gotowe. W Czechach nie ma poczucia, że brak euro może odbić się negatywnie na współpracy w ramach Unii.
Do zmiany polityki być może przyczyniłaby się zmiana nastrojów społecznych, jednak Czesi w większości są sceptyczni wobec przyjęcia euro, co nie umyka uwadze rządzących.
W rozmowie z EURACTIV.cz minister Petříček wypowiedział się dość jednoznacznie za prawami osób LGBT+. Różnice w tej sprawie mogą mieć wpływ na dwustronne relacje?
Nie sądzę, żeby to miało przełożenie na stosunki dwustronne. Inaczej niż np. w przypadku relacji państw Beneluksu i Polski, gdzie politycznie rezonuje kwestia praw osób LGBT+. Wypowiedź szefa czeskiej dyplomacji wskazuje jednak na śledzenie tego tematu przez Czechy, nawet jeśli to zagadnienie nie jest nagłośnione w kontekście relacji dwustronnych.
Pokusiłby się Pan o stwierdzenie, które państwo więcej zyskuje na dwustronnych relacjach – kto kogo bardziej potrzebuje?
Trudno mówić w przypadku tak bliskich sąsiadów o tym, kto więcej zyskuje na współpracy. Czechy i Polskę łączy prawie 800 km wspólnej granicy. Wymiana handlowa corocznie przekracza 20 mld euro.
Są jeszcze liczne kontakty międzyludzkie i polityczne. Na pogłębieniu współpracy mogą zyskać obie strony, nawet jeżeli czasem pojawiają się nieporozumienia, jak w przypadku Turowa.
Raport specjalny został przygotowany w ramach projektu „Czesko-Polskie Forum Ekspertów”, który został życzliwie wsparty przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Republiki Czeskiej w ramach Forum Czesko-Polskiego oraz praskie biuro Hanns-Seidel-Stiftung.