Unia Europejska zamierza stanąć do wyścigu z międzynarodowymi korporacjami, takimi jak Google czy Apple. W tym celu powstanie fundusz o wartości 100 mld euro, którego zadaniem będzie finansowanie europejskich „czempionów” w dziedzinie przemysłu czy nowych technologii.
Informacja kolportowana w polskich mediach m.in. za pośrednictwem portalu Wysokie Napięcie wskazuje, że Komisja Europejska pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen może postawić na innowacyjność, ekologię oraz włączyć się w rywalizację na poziomie globalnym z gigantami z Chin i Stanów Zjednoczonych. Gdyby potwierdziły się informacje o utworzeniu funduszu inwestycyjnego, tzw. sovereign wealth fund, do rozdysponowania byłoby 100 mld euro na inwestycje oraz innowacje.
Innowacje i przyszłość
Dokument opracowany przez unijną administrację ostrzega przed marginalizacją europejskich przedsiębiorstw na poziomie globalnym, szczególnie w zetknięciu z firmami z USA i Chin. Te ostatnie mogą bowiem liczyć na wsparcie państwowe – z reguły zabronione przez Wspólnotowe przepisy – co stawia je w zdecydowanie lepszej pozycji wyjściowej niż europejskie odpowiedniki.
O ile od co najmniej XVIII w. Europa wyznaczała trendy w modernizacji, o tyle już od wielu lat palmę pierwszeństwa dzierżą przedstawiciele nacji z innych kontynentów. „Europejski Fundusz Przyszłości” – taką robocza nazwę nadano inicjatywie – ma się stać trampoliną za pomocą, której UE będzie inwestowała w strategiczne sektory, w których Stary Kontynent pozostaje w tyle za globalnymi rywalami.
„Europejskie czempiony”
Inicjatywa jest niejako odpowiedzią Brukseli na apele władz Francji i Niemiec, które od dawna wzywają unijną egzekutywę do wsparcia dużych europejskich przedsiębiorstw na arenie międzynarodowej. Wezwania te nasiliły się szczególnie po zablokowaniu na początku br. przez komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager fuzji francuskiego Alstomu i niemieckiego Siemensa.
W założeniu Paryża i Berlina „europejski czempion”, powstały na bazie fuzji obu przedsiębiorstw, miałby większe szanse w rywalizacji, np. z chińskimi odpowiednikami. Decyzja Brukseli rozczarowała rządy obu państw, które argumentują, że bez połączenia wysiłków będą tracić dystans do potentatów, jak chiński gigant China Railway Rolling Stock Corporation (CRRC).
UE budzi się ze snu?
Dokument przygotowany na potrzeby KE ostrzega, że przedsiębiorstwa spoza UE „dysponują bezprecedensowymi środkami finansowymi, mogącymi zatrzeć istniejącą dynamikę innowacji i pozycję przemysłową Wspólnoty w niektórych kluczowych sektorach”. Unia bowiem nie posiada ani gigantów cyfrowych, jak Google, Apple, Facebook czy Amazon, ani podobnych do chińskiego tria: Alibaba, Baidu, Tencent, które – jak konstatują unijni urzędnicy – „zarządzają globalną agendą cyfrową”.
Nowa przewodnicząca KE zapowiedziała jeszcze przed wyborem, że chciałaby wzmocnić inwestycje w badania i rozwój oraz dostosować europejskie gospodarki do wyzwań przyszłości.
Rekomendacje i finansowanie
Rady unijnych urzędników mogą – biorąc pod uwagę dotychczasową politykę Brukseli – zaskakiwać. Wśród głównych rekomendacji znalazło się m.in. wsparcie dla zakupu długoterminowych udziałów spółek z siedzibą na terenie państw UE, szczególnie tych działających w strategicznie ważnych sektorach. Nie jest to wprawdzie namawianie do tworzenia europejskich czempionów, jednak rządy krajów od dawna namawiające do stanięcia do rywalizacji międzynarodowej powinny poprzeć proponowane rozwiązanie.
Pozostaje pytanie skąd czerpać środki na tak ambitne plany. Częściowo od państw członkowskich, częściowo z prywatnego biznesu. Urzędnicy sugerują także, że w nowej perspektywie budżetowej UE, można wygospodarować odpowiednie sumy na wsparcie funduszu.
Jak to robią inni?
Żadne z państw unijnych nie posiada podobnego funduszu kumulacji bogactwa. Tymczasem na świecie jest to rozwiązane znane i stosowane, głównie przez państwa żyjące z renty surowcowej lub te, które inwestują środki z nadwyżki handlowej. Do największych funduszy tego typu należy China Investment Corpopartion, dysponujący budżetem o wartości 940 mld dolarów, Abu Dhabi Investment Authority czy Norweski Fundusz Emerytalny, którego wycena przekroczyła magiczną granicę biliona euro.
Każdy z funduszy przyjmuje własną strategię. Od inwestowania w akcje firm z całego świata, jak np. Norwegowie, po zwiększanie obecności inwestycyjnej w zamian za dostęp do infrastruktury, jak robią to Chińczycy czy też hybrydy starające się łączyć obie drogi pomnażania kapitału. Im bardziej zdywersyfikowanych tym lepiej. Państwowych funduszy majątkowych (sovereign wealth funds – PMM; SWF) jest na świecie zdecydowanie więcej a wartość ich aktywów rośnie z roku na rok od skromnego 1,2 mld w 2002 r. do dzisiejszych niewyobrażalnych rozmiarów (w przybliżeniu blisko 7,5 bln dolarów wedle danych z 2017 r.).
Nie tylko państwa
Są państwie, gdzie istnieje kilka PMM. Np. we wspomnianym 2017 r. w Zjednoczonych emiratach Arabskich było 6. Jednak nie tylko państwa zajmują się inwestowaniem i pomnażaniem majątku. Istnieje dużo firm – poza najbardziej znanymi cyfrowymi gigantami z USA – jak np. japoński SoftBank, które poprzez ciągły rozwój, odpowiednie akwizycje i innowacyjność próbują nadążyć za zmieniającym się światem przy rozwijaniu prekursorskich produktów.
Przykład SoftBanku jest dla Europy pouczający z jeszcze innej strony: jak za niewielkie, w porównaniu państwowymi funduszami czy technologicznymi gigantami, pieniądze operować w kluczowych dla przyszłości sektorach. Japońska firma inwestuje w Internet rzeczy i w inteligentne samochody. Jest także posiadaczem niemal 30 proc. udziałów w chińskiej Alibabie.