Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow zarzucił Danii, że z powodów politycznych opóźnia zgodę dla spółki Gazpromu na ułożenie gazociągu Nord Stream 2. Gazprom liczy, że dostanie ją w październiku.
Pod koniec czerwca po wyborach w Danii sformowano centrolewicowy rząd premier Mette Frederiksen, który przejął władzę od centroprawicowego rządu premiera Larsa Loekkego Rasmussena.
Tę zmianę Rosja postanowiła wykorzystać do przyspieszenia decyzji Danii w sprawie zezwolenia na ułożenie gazociągu Nord Stream 2. Dania jest jedynym państwem nad Bałtykiem, która nie wydała zgody spółce Gazpromu na ułożenie nowego gazociągu z Rosji do Niemiec. I rząd premiera Rasmussena nie krył wątpliwości, czy ta inwestycja jest zgodna ze strategią bezpieczeństwa energetycznego UE, gdyż Nord Stream 2 pogłębi zależność Europy od rosyjskiego gazu.
Rosja stawia na zmianę
Do walki o interesy Gazpromu włączył się minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow.
„Mamy nadzieję, że sformowany w wyniku wyborów parlamentarnych [nowy] rząd Danii zrezygnuje z konfrontacyjnego kursu i podejmie słuszne decyzje” – powiedział Ławrow w opublikowanym w czwartek wywiadzie dla niemieckiego dziennika „Rheinische Post”.
Szef rosyjskiej dyplomacji nie ograniczył się do zarzucenia „konfrontacyjnego kursu” byłemu rządowi Danii. Ławrow zarzucił też Kopenhadze, że upolityczniła Nord Stream 2 i z tego powodu odwleka zgodę na ułożenie rosyjskiego gazociągu na duńskich wodach.
„Uważamy, że przeciąganie rozpatrzenia wniosków złożonych przez operatora gazociągu jest sprzeczne z zasadami międzynarodowego prawa morskiego, które pozwala budować obiekty infrastruktury energetycznej na morskich akwenach” – stwierdził szef rosyjskiej dyplomacji.
Ogłoszenie takich zarzutów w niemieckiej prasie ma prawdopodobnie dodatkowo wzmóc presję na Danię, angażując przeciw Kopenhadze opinię publiczną w Niemczech.
Kwestie ekologii
Już pod koniec czerwca spółka Gazpromu wycofała z Duńskiej Agencji Energii złożony dwa lata temu wniosek o zezwolenie na ułożenie Nord Stream 2 na wodach terytorialnych Danii na południe od wyspy Bornholm.
Ten wniosek Dania mogła odrzucić zgodnie z wprowadzonymi od zeszłego roku przepisami, które pozwalają Kopenhadze zakaz budowy gazociągów na duńskich wodach terytorialnych ze względów bezpieczeństwa narodowego i polityki międzynarodowej.
Przed rokiem spółka Gazpromu złożyła jednak w Danii dodatkowy wniosek o zezwolenie na ułożenie Nord Stream 2 na wodach duńskiej wyłącznej strefy ekonomicznej na północ od wyspy Bornholm. Na tych akwenach Dania nie może wprost zakazać budowy gazociągu, ale może narzucić inwestycji ograniczenia i dodatkowe wymogi związane z ochroną środowiska.
W tym roku Duńska Agencja Energii wskazała już, że alternatywna trasa Nord Stream 2 rodzi problemy środowiskowe i budowa gazociągu na tej trasie wywołałaby problemy dla żeglugi. Dlatego Agencja zażądała od Gazpromu przedstawienia wniosku o zezwolenia na ułożenie Nord Stream 2 na wodach duńskiej wyłącznej strefy ekonomicznej na południe od wyspy Bornholm, na akwenach przyznanych Danii w umowie z Polską o granicach na spornych akwenach Morza Bałtyckiego.
Gazprom zaskarżył to żądanie, ale jednocześnie złożył wniosek wymagany przez Duńską Agencję Energii.
Październik dobry dla Gazpromu?
Formalnie duńskiej Agencji nie wiążą żadne terminy na rozpatrzenie wniosków Gazpromu. Natomiast Rosjanom zależy na jak najszybszej decyzji, bo chcą ukończyć budowę Nord Stream 2 do końca tego roku.
Gazprom ma nadzieję, że upragnione zezwolenie dostanie na początku jesieni.
„Wydaje mi się, że zgodę powinni dać nam w październiku i wtedy zdołamy pod koniec roku zakończyć ten bardzo ważny projekt” – powiedział w czwartek przewodniczący rady nadzorczej Gazpromu Wiktor Zubkow, cytowany przez agencję RIA.
Wcześniej szef Gazpromu Aleksiej Miller mówił, że budowa Nord Stream 2 na duńskich wodach zajmie kilka tygodni. To znaczy, że koncern miałby szansę na ukończenie inwestycji w tym roku, gdyby dostał duńskie zezwolenie w październiku.