Prokuratura Okręgowa w Warszawie zajmie się doniesieniem złożonym przez związki zawodowe taksówkarzy: sprawdzi, czy Uber i Bolt przestrzegają przepisów podatkowych i prawa pracy.
W środę – dniu kulminacji strajku taksówkarzy i negocjacji z rządem, które zakończyły się porozumieniem – rzecznik prasowy warszawskiej prokuratury Łukasz Łapczyński poinformował, że prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie uszczuplania należności wobec skarbu państwa – chodzi o podatek VAT oraz podatek dochodowy – przez spółki Uber i Bolt (do niedawna Taxify).
Łukasz Łapczyński powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że „analiza dokumentacji wskazuje na konieczność przeprowadzenia postępowania przygotowawczego i wyjaśnienia okoliczności wskazywanych w zawiadomieniach o przestępstwie”. Sprawdzone mają zostać także kwestie związane z przestrzeganiem prawa pracy.
Co to są „stajnie Ubera”?
Uber zapewnia, że „ma zarejestrowaną na polskim rynku spółkę i rozlicza się zgodnie z polskim i europejskim prawem”.
Z kolei według Alexa Kartsela, szefa Bolta w Polsce, wobec spółki nie toczy się postępowanie, ponieważ Bolt nie otrzymał żadnego zawiadomienia. Potwierdził za to, że toczą się one wobec partnerów flotowych Bolta i Ubera.
Kim są „partnerzy flotowi” czy też – jak nazywają ich taksówkarze – „stajnie”? To rozwiązanie stworzone po to, aby kierowcy jeżdżący poprzez aplikacje nie musieli zakładać własnych działalności gospodarczych, choć powinni.
Kiedy aplikacje – ok. pięć lat temu – zaczęły szturmować polski rynek, kierowcy jeździli na umowach cywilnoprawnych. W wyniku medialnej wrzawy Uber wprowadził po pewnym czasie obowiązek posiadania firmy przez kierowców.
Ale zaraz sam znalazł rozwiązanie, aby ci nie musieli ich zakładać: partnerów, czyli osoby, które otwierają działalność, wyrabiają licencję taksówkarską, a potem podpinają pod siebie inne osoby, które zatrudniają na umowach cywilnoprawnych na symboliczne kwoty, umowę najmu auta czy bez umowy. Dzięki temu mimo braku własnej działalności i licencji w razie kontroli dysponują NIP-em i licencją partnera, za co ten pobiera opłatę.
Taksówkarze wskazują też, że np. w przypadku Ubera, kiedy z karty klienta ściągana jest należność za przejazd, pieniądze trafiają na holenderskie konto – tam spółka pobiera 25 proc. prowizji i dopiero wtedy zwraca partnerom pozostałe 75 proc. Dlatego – wg taksówkarzy – jedna czwarta zarobionych pieniędzy nie jest opodatkowana w Polsce. Co z resztą? Partner potrąca swoją część i resztę wypłaca kierowcom. Te pieniądze są opodatkowane w zależności od tego, na jakiej umowie jeździ kierowca. Często na umowie znajduje się symboliczna kwota – 100 lub 200 zł. Reszta pieniędzy jest wypłacana pod stołem.