Według wstępnych wyników, wybory na Grenlandii wygrała opozycyjna dotąd partia Inuit Ataqatigiit (Wspólnota Ludzka). Jest ona przeciwna udostępnianiu bogatych grenlandzkich złóż zagranicznym koncernom. Do przedterminowego głosowania doszło właśnie z powodu sporów o potencjalne wydobycie.
Pierwsze wyniki wskazują, że na Inuit Ataqatigiit (IA) zagłosowało 37 proc. wyborców i to ta partia będzie miała w 31-osobowym parlamencie (Inatsisartut) najwięcej przedstawicieli. Dopiero na drugim miejscu – z poparciem 29 proc. – uplasowała się rządząca dotąd partia Siumut (Naprzód) pod wodzą dotychczasowego premiera Kima Kielsena.
Rezultat wyborów na zamieszkanej przez zaledwie 56 tys. osób Grenlandii jest bardzo ważny dla światowej gospodarki. Do wcześniejszego głosowania doszło bowiem po tym, jak grenlandzki rząd rozpadł się z powodu sporu o przyszłość miejscowych złóż.
Partia Siumut chciała bowiem udostępnić je zagranicznym koncernom, co na pewno przyniosłoby grenlandzkiej gospodarce duże dochody. Obecnie wyspa ma dwa główne źródła dochodu – rybołówstwo oraz… dotacje z budżetu Danii.
Skomplikowane relacje z Danią
Grenlandia od XVIII wieku znajduje się pod duńskimi wpływami – najpierw jako kolonia, a potem integralna część Danii. Od 1978 r. arktyczna wyspa ma jednak autonomię, którą dodatkowo poszerzono w 2009 r.
Jej mieszkańcy odpowiadają za większość spraw wewnętrznych. Dania odpowiada zaś za politykę zagraniczną, bezpieczeństwo, politykę monetarną oraz wymiar sprawiedliwości. Niestety wielu Grenlandczyków w jakimś stopniu utrzymuje się dzięki pomocy socjalnej, która finansowana jest głównie z duńskich dotacji.
Uzyskanie większych dochodów własnych mogłoby się wyspie pozwolić jeszcze bardziej uniezależnić od Danii, wobec której wielu Grenlandczyków ma chłodne uczucia, ponieważ lata duńskiej kolonizacji wpłynęły na negatywne zmiany społeczne czy na danizację jej mieszkańców. Ponowna grenlandyzacja to proces toczący się na szerszą skalę dopiero od około dwóch dekad.
Grenlandia atrakcyjna dla zagranicznych koncernów
Tymczasem Grenlandia dysponuje wieloma atrakcyjnymi złożami, do których dostęp jest coraz łatwiejszy dzięki ocieplaniu się klimatu i rozmarzaniu lodowców. Chodzi jednak nie tylko o ropę naftową, gaz ziemny czy uran, ale także o niezwykle cenne i pożądane w światowej gospodarce tzw. rzadkie minerały, które występują w odpowiedniej do wydobycia ilości w niewielu miejscach na świecie, a są bardzo potrzebne do produkcji nowoczesnej elektroniki czy baterii litowo-jonowych.
Dlatego na grenlandzkie złoża ostrzą sobie zęby koncerny wydobywcze od Australii przez Chiny i Europę aż po Stany Zjednoczone. Uruchomienie wydobycia na Grenlandii mogłoby znacząco zwiększyć podaż cennych minerałów na światowych rynkach i zmienić globalny układ, w którym dostęp do większości obecnie eksploatowanych złóż (w Azji czy Afryce) mają Chiny. Na Grenlandii bowiem – według szacunków US Geological Survey – znajdować się mogą największe tego typu złoża na całej Ziemi.
Rządząca partia Siumut od lat promuje przyznawanie zagranicznym koncernom koncesji na wydobycie, przekonując, że pozwoli to zwalczyć wysokie bezrobocie i uzależnienie wielu Grenlandczyków od pomocy społecznej, a także zasili wreszcie państwowy budżet dużym zastrzykiem pieniędzy, które ponadto byłyby w zasadzie niezależne od Kopenhagi. Jednak większość mieszkańców bardziej obawia się szkód, jakie taka polityka wyrządzi środowisku naturalnemu czy zasobom czystej wody.
Wybory plebiscytem ws. eksploatacji złóż
Dlatego przedterminowe wybory na Grenlandii stały się de facto plebiscytem na temat polityki gospodarczej kraju i przyszłości zagranicznych inwestycji górniczych. Partia IA, która dla przeforsowania swoich wyborczych obietnic musi jeszcze stworzyć rządową koalicję, już zapowiedziała, że będzie chciała wstrzymać rozpoczęcie wydobycia ze złoża Kvanefjeld na południu wyspy. To największe grenlandzkie złoże rzadkich minerałów.
Za projekt ten odpowiada obecna na Grenlandii od 2007 r. australijska spółka Greenland Minerals. Jej największym udziałowcem jest chiński koncern Shenghe Resources Holding, który jest z kolei największą na świecie firmą wydobywającą rzadkie minerały.
Według sondażu opublikowanego w ostatni poniedziałek (5 kwietnia) w tygodniku „Sermitsiaq”, aż 2/3 Grenlandczyków jest przeciwnych wydobyciu z Kvanefjeld, choć ta inwestycja mogłaby dać państwowemu budżetowi aż 200 mln euro dochodu rocznie i stworzyć aż 700 nowych miejsc pracy.
Wiele jednak wskazuje na to, że partia IA dopnie swego. Może jej na to pozwolić stworzenie koalicji z centroprawicowymi Demokratami, którzy w lutym zerwali koalicję z Siumut właśnie dlatego, że nie zgadzali się na otwarcie nowych kopalń. Lider Demokratów Erik Jensen nie jest jednak aż tak zdeklarowanym przeciwnikiem zagranicznych inwestycji wydobywczych, jak politycy IA, więc ewentualne negocjacje koalicyjne nie będą wcale zwykłą formalnością.