Władze w Teheranie zapowiedziały, że ratyfikują zawarte w 2015 r. porozumienie klimatyczne, jeśli świat zniesienie sankcje nałożone na Iran za jego wojskowy program nuklearny. Kraj ten jest ósmym największym na świecie emitentem CO2.
Iran to jeden z niewielu krajów świata, które nie ratyfikowały jeszcze zawartego w 2015 r. na szczycie klimatycznym COP21 w Paryżu. Jednocześnie jest ósmym największym emitentem dwutlenku węgla na Ziemi.
Ropa naftowa i gaz ziemny to bowiem podstawy irańskiej gospodarki – zarówno ich spalanie w energetyce i przemyśle, jak i eksport, który Teheran prowadzi omijając na różne sposoby amerykańskie sankcje.
W Iranie po 2015 r. nie aktualizowano jednak żadnych celów redukcji emisji gazów cieplarnianych, a według szacunków organizacji klimatycznych emisje rosną, a w 2030 r. będą nawet o połowę wyższe niż sześć lat temu.
Iran zacznie ograniczać emisje w zamian za zniesienie sankcji
Teraz irańskie władze zapowiedziały, że byłyby skłonne ratyfikować porozumienie paryskie i zacząć działać na rzecz neutralności klimatycznej, ale stawiają warunek – zniesienie przez społeczność międzynarodową (głównie USA) sankcji nałożonych za rozwijanie wojskowego programu nuklearnego.
Szef irańskiej Agencji Ochrony Środowiska (i jednocześnie jeden z aż 11 irańskich wiceprezydentów) Ali Salajegheh oświadczył bowiem, że „finalizując proces przystąpienia do porozumienia paryskiego, Iran z powodu sankcji nie mógłby ani go wdrożyć, ani z niego korzystać.”
„Jak więc możemy się zobowiązać do wdrożenia tego układu, jeżeli nie będzie z tego żadnych korzyści? Pierwszym warunkiem, pod którym Iran będzie mógł podpisać się i wdrożyć założenia porozumienia, jest zniesienie opresyjnych sankcji” – powiedział Salajegheh podczas konferencji klimatycznej COP26 w Glasgow.
To zmiana stanowiska, ponieważ wcześniej Iran dawał do zrozumienia, że będzie redukować emisję dwutlenku węgla bez związku z procedurą rozmów na temat powrotu do zawartego również w 2015 r. porozumienia nuklearnego (JCPOA), w którym sześć światowych potęg (USA, Chiny, Rosja, Wielka Brytania, Francja i Niemcy) uzgodniło z Iranem, że będą znosić sankcje w zamian za wygaszenie przez Teheran wojskowego programu nuklearnego.
Powrót do negocjacji o „ożywieniu” umowy nuklearnej
JCPOA jednak zawisło na włosku wraz z wyborczą wygraną Donalda Trumpa w USA, który zgodnie ze swoimi zapowiedziami wycofał Waszyngton z porozumienia z Teheranem, a w 2018 r. zaczął nie tylko odwieszać stare sankcje, ale także nakładać nowe.
Wraz z objęciem władzy przez Joe Bidena (a to za czasów, gdy był wiceprezydentem u boku Baracka Obamy zawarto porozumienie nuklearne) powróciły nadzieje na reaktywację porozumienia, ale zarówno Waszyngton, jak i Teheran żądają, aby to druga ze stron wykonała pierwszy krok – Amerykanie domagają się, aby Irańczycy zaprzestali wznowionego w ubiegłym roku wzbogacania uranu, zaś Irańczycy chcą, aby to USA najpierw zdjęły z Iranu trumpowskie sankcje.
Przez ostatnie miesiące trwały – prowadzone przez pośredników m.in. z Unii Europejskiej – negocjacje na temat oficjalnego powrotu obu stron do stołu rokowań. Pierwszą rundę rozmów o „ożywieniu porozumienia nuklearnego” zapowiedziano na 29 listopada w Wiedniu.
I właśnie m.in. od wyniku tych rozmów Salajegheh uzależnił klimatyczne działania Iranu. „Naszym głównym przesłaniem na tym szczycie jest to, by państwa najpierw zaangażowały się w rozmowy, dotyczące zniesienia sankcji przeciw Islamskiej Republice Iranu” – powiedział w Glasgow. Sankcje nazwał „gospodarczym terroryzmem”.
Iran emitentem, ale i ofiarą zmian klimatycznych
Salajegheh tłumaczył, że Iran nie ma innego wyjścia niż powiązać sprawę ochrony klimatu z przyszłością porozumienia nuklearnego, bo to sankcje utrudniają rozwijanie w kraju niskoemisyjnych technologii czy unowocześnianie przemysłu i transportu.
„Przez sankcje nie jesteśmy w stanie sprowadzać nawet niektórych leków, a to już jest pogwałcenie podstawowych praw człowieka” – mówił Salajegheh, który jest jednym najwyższym rangą irańskim delegatem na COP26. Niedawno wybrany nowy prezydent Iranu Ebrahim Raisi (jest przedstawicielem obozu jastrzębi) nie przyleciał na szczyt klimatyczny w Szkocji.
Iran to jednak nie tylko jeden z największych na świecie emitentów gazów cieplarnianych, ale także jeden z krajów najmocniej dotkniętych zmianami klimatycznymi w rejonie Bliskiego Wschodu.
Kraj boryka się bowiem z coraz większą suszą, która związek z coraz mniejszymi opadami deszczu. Irańskie rzeki są aż o 40 proc. mniej zasobne w wodę niż pod koniec ubiegłego stulecia. „A to odbija się na naszym rolnictwie i w ogóle na dostępne do wody pitnej” – podkreślił Salajegheh.
Z drugiej jednak strony Iran często wskazywany jest jako przykład kraju, który w praktyce nie ma żadnej przemyślanej polityki dotyczącej gospodarowania zasobami wodnymi. Przez ostatnie dwie dekady powstało – bez żadnego odgórnego planu – ponad 1 mln studni głębinowych oraz ponad 700 tam na rzekach. Infrastruktura ta jednak w jednym miejscach dostęp do wody poprawia, ale inne wody całkowicie pozbawia.