W ciągu ostatnich lat susze stają się na Bliskim Wschodzie coraz bardziej powszechne i znacznie bardziej dotkliwe w skutkach. W tym roku na brak dostępu do wody narażone są miliony mieszkańców tej części świata. Region niestety wysycha coraz szybciej.
Jezioro Urmia w Iranie było w latach 80. XX wieku największym jeziorem na Bliskim Wschodzie i szóstym największym jeziorem słonym na świecie. W 2017 r. stanowiło już jednak tylko 10 proc. swojej pierwotnej powierzchni. Wody pozostało zaś 1,6 proc.
Większość terenów, które pokrywało jezioro, zamieniło się zaś w solną pustynię. W konsekwencji podupadła lokalna gospodarka, oparta w dużej mierze na turystyce.
Dlaczego Urmia wyschła?
Jedną z głównych przyczyn wyschnięcia jeziora było ekstensywne wykorzystanie wody w rolnictwie. Jednak to nie jedyny powód – ogromne znaczenie ma też zmiana klimatu. W tym roku sumy opadów w Iranie są o wiele niższe niż w poprzednich latach.
Po usunięciu przez rząd kilku tam przy dopływach i zwiększeniu wydajności gospodarki wodnej w regionie sytuacja zaczęła się poprawiać. Powstrzymano kurczenie się jeziora, a w 2019 r. doszło do znacznego wzrostu poziomu wody. Tym niemniej sytuacja wciąż jest bardzo niestabilna. W tym roku jezioro ponownie się skurczyło. Największym problemem okazuje się być jednak nie sama susza, ale sól.
Pozostająca po kurczącym się akwenie sól, utrudnia bowiem pracę miejscowych rolników. Burze piaskowe w okolicy przybierały czasem formę swego rodzaju “burz solnych”. Uszkadzają one roślinność i wywołują u ludzi i zwierząt choroby układu oddechowego. Obecnie w gruntach w promieniu kilkudziesięciu kilometrów wokół jeziora, na głębokości 10-15 centymetrów wytworzyła się warstwa soli, która szkodzi uprawom.
Stężenie soli w samym jeziorze spowodowało natomiast wymieranie lokalnych gatunków zwierząt wodnych – jezioro Urmia zawsze było słone, lecz teraz zasolenie jest zbyt wysokie nawet dla słonowodnych krewetek, żyjących w akwenie od tysięcy lat.
Podobne problemy widać w pozostałej części regionu – susza pociąga za sobą reakcję łańcuchową, doprowadzając do jeszcze bardziej tragicznych skutków dla całej biosfery.
Brakuje wody pitnej
Od miesiąca w całym Iranie trwają protesty antyrządowe, związane z trudną sytuacją wywołaną niedoborem wody. W regionie Chuzestan doszło do zamieszek między protestującymi a uzbrojoną policją. Upały w regionie były tak dotkliwe, że ludzie wychodzili na ulice tylko w nocy, kiedy temperatury opadały poniżej 50ºC.
Problemy z wodą w Iranie występują już od kilku lat, w dużej mierze za sprawą spadku ilości opadów, a także niewydajnej polityki wodnej, jaką prowadzi rząd. Poziomy wód gruntowych, które są głównym źródłem wody w Iranie, w latach 1965-2013 spadły w całym kraju średnio o 18 metrów.
W Iraku i Syrii miliony osób tracą dostęp do wody pitnej, a co za tym idzie, do żywności i energii elektrycznej. Przetrwanie około 7 mln Irakijczyków i 5 mln Syryjczyków zależy od dwóch wielkich rzek regionu, Tygrysu i Eufratu, między którymi we wczesnej starożytności rozkwitała cywilizacja mezopotamska.
Mniej wody w Tygrysie i Eufracie
Historyczne upały i braki opadów obniżyły poziomy wody w obu rzekach, co uniemożliwiło dostateczną irygację otaczających ich pól. Ponad 400 km² gruntów rolnych jest bezpośrednio zagrożonych suszą. W Syrii niedobór wody w rzekach wymusza zamknięcie dwóch tam, które dostarczają prąd 3 mln osób.
W położonym nad morzem śródziemnym Libanie sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF) ostrzega, że aż 4 mln z niecałych 7 mln mieszkańców kraju może stracić dostęp do wody. Szczególnie narażone są biedne, wielodzietne rodziny.
Kryzys gospodarczy i polityczny trwający w kraju od dwóch lat pogłębił zeszłoroczny wybuch w porcie w Bejrucie, stolicy Libanu. Braki paliwa i bezczynność władz sparaliżowały gospodarkę. Produkcja energii elektrycznej nie zaspokaja zapotrzebowania kraju, a teraz przez susze upada system dystrybucji wody.
W sąsiednich regionach nie jest dużo lepiej
Problemy z suszami, upałami i poziomem wody to także plaga niektórych regionów Azji Środkowej, Afryki Północnej i Półwyspu Arabskiego. Widać to szczególnie na przykładzie tegorocznego lata. Zmiany klimatyczne przyniosły opłakane skutki.
W Kazachstanie panuje obecnie największa susza od kilku pokoleń. Brak wody na stepach oznacza brak pożywienia dla zwierząt hodowlanych, których już tysiące zmarło z głodu i pragnienia. W zachodnich prowincjach kraju zaczęto nawet karmić zwierzęta kartonami i papierem, co spowodowało braki w dostępie do kartonów w regionie.
W innych krajach Azji Środkowej sytuacja jest równie ciężka. W prowincji Namangan w Uzbekistanie dwóch rolników pobiło się o wodę, w wyniku czego jeden zmarł. Natomiast w Afganistanie susza może oznaczać brak pożywienia dla nawet trzech milionów mieszkańców kraju.
W Jemenie kryzys wodny trwa od dawna i jest ściśle powiązany z brakami żywności. Przez wojnę domową w kraju doszło do zniszczenia dużej ilości infrastruktury wodnej, a brak deszczu, rządowej regulacji gospodarki wodnej i wynikające z niej niewydajne wykorzystanie dostępnej wody doprowadziły do tragedii.
Jeszcze w latach 70. XX wieku w Sanie, stolicy Jemenu, woda gruntowa znajdowała się 30 metrów pod powierzchnią miasta. Teraz w niektórych miejscach znajduje się ona nawet ponad kilometr pod ziemią.
Czeka nas jeszcze gorszy, globalny kryzys humanitarny?
Już w 2018 r. eksperci ostrzegali, że braki wody mogą skłonić do migracji kilka milionów osób w samym Iranie. Raport Banku Światowego z 2014 r. wskazywał, że kryzys klimatyczny może doprowadzić do tzw. uchodźstwa klimatycznego kilka milionów mieszkańców Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej.
Migracją klimatyczna nie jest jednak zjawiskiem związanym jedynie z tymi regionami. Cały region Sahelu zagrożony jest pustynnieniem, co stanowi duże ryzyko dla 135 mln jego mieszkańców. Niebezpieczne warunki klimatyczne odczuwalne będą w całej Afryce Zachodniej, gdzie mieszka łącznie około 360 mln osób – nie mówiąc o wszystkich innych regionach leżących w sferze zwrotnikowej i tropikalnej.
Możliwą przyczyną migracji klimatycznej są nie tylko susze, ale też powodzie, trąby powietrzne i ekstremalne burze. Według raportu Internal Displacement Monitoring Centre (IDMC) tylko w 2020 r. na całym świecie ze względu na anomalie pogodowe i klimatyczne z z dotychczasowego miejsca zamieszkania wyemigrowało 30 mln osób. Z roku na rok liczby te rosną.