Pierwszą decyzją nowego prezydenta USA jest powrót Stanów Zjednoczonych do paryskiego porozumienia klimatycznego z 2015 r. Joe Biden – zgodnie z zapowiedzią z kampanii wyborczej – odwrócił decyzję Donalda Trumpa z 2017 r.
Joe Biden – jeszcze jako kandydat Partii Demokratycznej na prezydenta USA – zapowiedział, że jeżeli wygra wybory, w pierwszym dniu urzędowania ponownie podpisze porozumienie paryskie. 46. prezydent USA dotrzymał słowa.
Joe Biden odwraca decyzję Donalda Trumpa
Jedną z pierwszych decyzji Bidena, gdy po raz pierwszy zasiadł wczoraj (20 stycznia) po godz. 17:00 w Gabinecie Owalnym Białego Domu było złożenie podpisu pod rozporządzeniem wykonawczym, na mocy którego USA mają wrócić do przestrzegania zasad porozumienia klimatycznego z Paryża z 2015 r.
Głównym celem porozumienia paryskiego jest utrzymanie wzrostu średniej temperatury na świecie znacznie poniżej 2°C oraz dążenie do utrzymania go na poziomie 1,5°C poniżej poziomu sprzed epoki przemysłowej.
Decyzje o wycofaniu USA z paktu podjął w 2017 r. Donald Trump. Weszła ona w życie dzień po wyborach prezydenckich w USA – 4 listopada ubiegłego roku, czyli 1253 od ogłoszenia decyzji przez byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Porozumienie klimatyczne z grudnia 2015 r. zostało przyjęte przez 195 państw z całego świata. Ratyfikowało je prawie 186 państw oraz UE. USA ratyfikowały porozumienie we wrześniu 2016 r., w czerwcu 2017 roku Donald Trump ogłosił chęć wycofania się, która to decyzja została ogłoszona oficjalnie 4 listopada 2019 r.
Powrót do porozumienia nie taki łatwy
USA są drugim największym po Chinach, emitentem zanieczyszczeń do atmosfery na świecie. Są odpowiedzialne za 17,89 proc. światowych emisji. Chiny – 20,09 proc. Rosja – za 7,53 proc. światowych emisji. Wśród krajów, których emisje stanowią ponad 1 proc. emisji światowych, brakuje wśród sygnatariuszy tylko Iranu (1,30 proc.) oraz Turcji (1,24 proc.).
Od listopada Departament Stanu USA nie jest aktywnym członkiem spotkań klimatycznych ONZ w sprawie porozumienia paryskiego. Pozostał jednak obserwatorem i członkiem Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu.
Aby wrócić formalnie do paryskiego porozumienia Stany Zjednoczone muszą przedłożyć formalny plan redukcji emisji (INDC – Intended Nationally Determined Contribution).
Bierze on pod uwagę wszystkie gazy cieplarniane. Redukcje mają dotyczyć wszystkich lub wybranych sektorów gospodarki (np. energetyki, przemysłu, transportu, odpadów).
Jaki jest bilans porozumienia paryskiego?
Z raportu ośrodka SYSTEMIQ zaprezentowanym w grudniu 2020 r. z okazji 5. rocznicy podpisania porozumienia, wynika że umowa wpływa pozytywnie na światowe rynki i przyspiesza inwestycje w niskoemisyjne źródła energii. Jednocześnie niemieckie stowarzyszenie Urgewald przekonuje, że ostatnie lata były stracone dla wysiłków o ratowanie klimatu.
Z raportu SYSTEMIQ wynika, że inwestycje w niskoemisyjne rozwiązania i ich wdrażanie znacznie przyspieszyły. Analitycy przekonują, że w ciągu najbliższej dekady świat czeka gwałtowny rozwój tych technologii, co przełoży się na stworzenie 35 mln miejsc pracy netto. Do 2030 r. niskoemisyjne rozwiązania staną się konkurencyjną ofertą w sektorach odpowiadających za 70 proc. światowych emisji.
Obecnie już 121 państw wdraża albo opracowuje plany osiągnięcia neutralności klimatycznej. Poza UE są to m.in. Chiny, największy emitent zanieczyszczeń do atmosfery na świecie, Japonia, Korea Południowa czy Wielka Brytania, której ambicje klimatyczne przewyższają plany UE.
A może nie ma wcale „efektu Paryża”?
Jednak stowarzyszenie Urgewald oraz koalicja NGO-sów – autorzy raportu pt. Pięć straconych lat, piszą że bez zaprzestania wsparcia branży finansowej inwestycji wydobycia i eksploatacji paliw kopalnych, trudno będzie o jakiekolwiek ograniczenie emisji szkodliwych substancji do atmosfery.
Autorzy raportu przytoczyli 12 inwestycji, m.in. wydobycie gazu ziemnego w Mozambiku, nowe projekty elektrowni węglowych w Chinach, rozbudowę infrastruktury węglowej na Filipinach, wydobycie ropy i gazu na Morzu Barentsa w Norwegii, inwestycji w ropę i gaz oraz budowę rurociągu we wschodniej części Morza Śródziemnego czy wydobycie gazu i ropy na morzu w Wielkiej Brytanii.
Ich zdaniem realizacja inwestycji przyczyni się do znacznego zmniejszenia dostępnego dla ludzkości tzw. budżetu węglowego (więcej o nim piszemy TUTAJ). Budżet węglowy to ilość CO2, którą ludzkość może wprowadzić do atmosfery, aby nie dopuścić do wzrostu temperatury powyżej określonego poziomu.