Frans Timmermans ponagla Polskę, by do połowy maja sformułowała swoją pełną propozycję rozwiązania sporu o praworządność. Dotychczasowe ustępstwa nie wystarczają.
Stan polskiej praworządności był we wtorek (17 kwietnia) jednym z głównych tematów luksemburskiego posiedzenia unijnych ministrów w Radzie UE. Wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans powiedział im za zamkniętymi drzwiami, że – udzielona w marcu – formalna odpowiedź rządu Morawieckiego na zarzuty Komisji nie rozwiązuje żadnych problemów. Ale jednocześnie uznał za obiecujący krok ustępstwa zaproponowane w poselskich projektach PiS przed Wielkanocą.
Chodzi głównie o publikację trzech wyroków Trybunału Konstytucyjnego z 2016 r. oraz zrównanie sędziowskiego wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn.
– Jednak Timmermans jasno zaznaczył, że dotychczasowe kroki ze strony Polski nie wystarczą. Powiedział, że to jeszcze nie rozwiewa obaw co do niezawisłości sądownictwa w Polsce – relacjonuje nam świadek obrad.
W podobnym tonie wypowiadało się bardzo wielu innych ministrów, w tym bardzo stanowczo z krajów Beneluksu, Szwecji, Danii. – Jesteśmy wdzięczni za współpracę między Komisją a Polską. Ale mimo postępu rezultaty nie są jeszcze wystarczające – powiedział niemiecki minister ds. europejskich Michael Roth tuż przed wejściem na obrady.
Przełom albo grillowanie
Rada UE powróci do tematu Polski na kolejnym posiedzeniu 14 maja. Timmermans powiedział ministrom, że wtedy przedstawi im pełną ocenę ustępstw ze strony Polski i zaproponuje wnioski.
– Wzywam władze Polski, by traktowały ten majowy termin jako punkt odniesienia. Jako termin, kiedy obie strony będą mogły wyciągnąć wnioski, czy osiągnęliśmy to, co powinniśmy. A to wpłynie na to, jakie kolejne kroki będziemy musieli, a może nie będziemy musieli, podjąć – dodał Timmermans.
Na razie nikt nie mówi tego głośno, ale chodzi o decyzję, co dalej z postępowaniem z dyscyplinującego art. 7 traktatu UE, które Komisja wszczęła w grudniu. W razie dużych postępów w rozmowach z Polską to postępowanie może być odwlekane albo nawet zamknięte („wygaszone” – jak ujmują to nasi polscy rozmówcy). W przeciwnym przypadku Rada UE mogłaby rychło przystąpić – w ramach przykrego „grillowania” Warszawy – do pracy nad własnymi zaleceniami praworządnościowymi dla rządu Morawieckiego.
Timmermans: Gra idzie o to, gdzie i co odpuścić
Timmermans podczas debaty w Luksemburgu dystansował się od terminu „kompromis” i mówił ministrom, że trzeba rozwiązań czyniących Polskę krajem bez „systemowego zagrożenia dla praworządności”. – Można nazwać to „kompromisem” albo i nie. Ale chodzi o ugodę gdzieś pośrodku drogi między Warszawą i oczekiwaniami Brukseli. Jednak gdzie dokładnie pośrodku? Co odpuścić? O to idzie gra – tłumaczy nam zachodni dyplomata.
Innym punktem rozmów jest ewentualna deklaracja, że jeśli obecni sędziowie SN zgodnie z nową ustawą poproszą o zgodę na pracę na emeryturze, to ją na pewno otrzymają. Ale na co ostatecznie zgodzi się prezes PiS Jarosław Kaczyński? – Tego wciąż nie wiemy – tłumaczy nam inny z zachodnich dyplomatów uczestniczący w posiedzeniu Rady UE.
Warszawa „odrzuca działanie pod presją czasu”
Minister ds. europejskich Konrad Szymański zapewniał dziennikarzy w Luksemburgu, że „powiało optymizmem”, ale – pytany o majowy termin – odrzucał działanie „pod presją czasu”. Podczas obrad dał ministrom do zrozumienia, że Polska jest gotowa do kolejnych ustępstw.
– Ostatnią deklaracja premiera jest tu znana – powiedział dziennikarzom, odnosząc się do wypowiedzi Morawieckiego dla Polsatu, że 'parę kolejnych zmian w reformie wymiaru sprawiedliwości będzie prawdopodobnie wprowadzonych’
Szymański skomentował oskarżenia, że Donald Tusk nie sprzyja ugodzie między Warszawą i Komisją. – Przed Donaldem Tuskiem stoi trudny wybór między polską racją stanu a interesem politycznym jego macierzystej partii – powiedział Szymański, nawiązując do pisowskich oskarżeń, że polska opozycja podsyca konflikt z Brukselą.
Artykuł opublikowany w ramach partnerstwa z Gazetą Wyborczą.