Heinz-Christian Strache, były szef skrajnie prawicowej Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) i wicekanclerz Austrii został skazany przez Sąd Okręgowy w Wiedniu na 15 miesięcy więzienia w zawieszeniu za konflikt interesów. Strache był jedną z głównych postaci afery „Ibizagate”, która doprowadziła do upadku pierwszy rząd Sebastiana Kurza.
Sprawa, w której zapadł wyrok skazujący, dotyczy wydarzeń z lat 2016-2018. Heinz-Christian Strache był wtedy liderem FPÖ, a po wyborach z 2017 r. także wicekanclerzem Austrii i ministrem służby cywilnej i sportu w koalicyjnym rządzie z Austriacką Partią Ludową (ÖVP). Strache miał obiecać wspierającego finansowo FPÖ biznesmenowi Walterowi Grubmüllerowi taką zmianę w prawie, która premiowałaby jego prywatną klinikę w Wiedniu.
Wyrok nie jest prawomocny i skazany będzie prawdopodobnie się od niego odwoływał.
Wycieczka w zamian za zmiany w prawie
Gdy wolnościowcy stworzyli rząd z chadekami, Strache nie zapomniał o zobowiązaniu. Jego ugrupowanie doprowadziło do przyjęcia poprawki do ustawy, tak, aby Grubmüller odniósł korzyść.
Walter Grubmüller miał w latach 2016 i 2017 dokonać dwóch dużych wpłat na konto FPÖ – jedną opiewającą na 10 tys. euro, drugą na 2 tys. Co więcej, w 2018 zaprosił wówczas już wicekanclerza na wycieczkę all inclusive na grecką wyspę Korfu. Była to przysługa w zamian za obiecaną nowelizację. Strache utrzymuje, że koniec końców odrzucił ofertę biznesmena, mimo że rzeczywiście był z nim na wspomnianej wyspie w 2016 r.
Zarówno Strache, jak i Grubmüller zaprzeczają ponadto, by ich znajomość miała cokolwiek wspólnego z korupcją. „Oczekiwałem (od Waltera Grubmüllera – red.) przyjaźni i niczego więcej”, stwierdził były szef wolnościowców podczas procesu. Jeszcze przed jego rozpoczęciem w rozmowie z portalem OE24 wyraził natomiast przekonanie, że zostanie uniewinniony. „Wiem, że nigdy nie byłem skorumpowanym człowiekiem”, powiedział.
„Ibizagate” – afera, która „zatopiła” byłego wiceszefa rządu
Sprawa znajomości z Grubmüllerem i korzyści, jakie mieli z niej czerpać obaj mężczyźni, nie jest jedynym skandalem korupcyjnym, w którym główną rolę odgrywał Heinz-Christian Strache. Najgłośniejszą aferą stała się ta okrzyknięta przez media jako „Ibizagate”. Wyszła ona na jaw w maju 2019 r., doprowadzając do upadku rządu chadeków i wolnościowców.
Skandal wywołało nagranie wideo z ukrytej kamery, opublikowane przez niemieckie media. Powstało ono na Ibizie, gdzie przed wyborami w 2017 r. Strache i ówczesny wiceprzewodniczący FPÖ Johann Gudenus mieli rozmawiać z rzekomą krewną rosyjskiego oligarchy, która zaproponowała im wsparcie w wyborach w zamian za atrakcyjne kontrakty rządowe. Ostatecznie sytuacja okazała się prowokacją, zleconą ponoć przez irańskiego prawnika Ramina Mirfakhraiego. Krewna oligarchy była natomiast podstawioną studentką z Bałkanów.
Gdy nagranie wyszło na jaw, kanclerz Sebastian Kurz 18 maja 2019 r. zerwał koalicję z FPÖ, zaś niedługo później w Rada Narodowa przegłosowała wotum nieufności dla rządu Kurza. Po kilkumiesięcznych rządach technokratycznego gabinetu Brigitte Bierlein odbyły się przedterminowe wybory parlamentarne, w wyniku których ponownie zwycięski Kurz zawiązał koalicję z Zielonymi.
Strache zrezygnował ze stanowiska przewodniczącego FPÖ jeszcze tego samego dnia, w którym rozpadła się koalicja z chadekami. Władzę w partii przejął po nim były kandydat na prezydenta i minister transportu, innowacji i technologii Norbert Hofer. Obecnie austriackim wolnościowcom szefuje Herbert Kickl, minister spraw wewnętrznych z pierwszego rządu Kurza.
Więzienie grozi także kanclerzowi
Do zbadania „Ibizagate” powołano parlamentarną komisję, która zakończyła funkcjonowanie w ubiegłym miesiącu. W toku jej pracy okazało się, że niejasności i spraw o możliwym podłożu korupcyjnym było w rządzie ÖVP – FPÖ na tyle dużo, że dochodzenie musiało objąć także sprawy niezwiązane bezpośrednio z sytuacją z Ibizy.
W tarapatach okazał się także sam kanclerz. W maju austriacka prokuratura antykorupcyjna (WKStA) objęła kanclerza Sebastiana Kurza śledztwem w sprawie podejrzenia składania przez niego fałszywych zeznań przed parlamentarną komisją. Chodziło o kwestię udziału szefa rządu w nominacji w 2019 r. prezesa państwowego holdingu ÖBAG.
Stanowisko to otrzymał powiązany z ÖVP Thomas Schmid, który należał do bliskiego kręgu znajomych Kurza i pracował z późniejszym kanclerzem praktycznie od początku jego politycznej kariery. Zeznając przed parlamentarzystami w czerwcu ubiegłego roku Kurz utrzymywał, że jako kanclerz nie był bezpośrednio zaangażowany w proces wyboru prezesa ÖBAG i nie miał wpływu na wybór Schmida. Opublikowane później wiadomości z telefonu Schmidta wskazują jednak, że to właśnie Sebastian Kurz stał za jego nominacją.
Kurz odrzuca zarzuty, ale jeśli sprawa trafi do sądu, to może mu grozić nawet do 3 lat pozbawienia wolności. Na razie kanclerz nie przewiduje takiej możliwości. Nie chce też mówić o ewentualnej rezygnacji ze stanowiska.