Do dymisji podaje się brytyjski sekretarz obrony, pierwszy sekretarz stanu gęsto się tłumaczy z niestosownych propozycji wobec dziennikarki, zaś wicesekretarz handlu międzynarodowego przyznaje się, że wysyłał swoją asystentkę do… sex shopu. Skandal z przypadkami molestowania kobiet i mężczyzn dotyczyć ma przynajmniej 36 prominentnych członków rządzącej Wielką Brytanią Partii Konserwatywnej.
To brytyjski odprysk afery z wieloletnim seksualnym molestowaniem kobiet w Hollywood. Odprysk, który robi się już samodzielną wielką aferą. W ubiegły czwartek tabloid „The Sun” ujawnił, że pracujące w brytyjskim parlamencie kobiety założyły, za pomocą jednej z komunikacyjnych aplikacji, tajną grupę wsparcia dla ofiar molestowania. Wśród wymienianych informacji miały być np. porady z kim nie jeździć samotnie windą lub nie wsiadać do wspólnej taksówki. Głównym źródłem zagrożenia mieli być torysi. Jak pisze „The Sun”, już niebawem posypać mają się sądowe pozwy ze strony napastowanych kobiet. Pierwsi prominentni członkowie rządzącej Wielką Brytanią Partii Konserwatywnej składają rezygnacje.
Wczoraj (1 listopada) do dymisji podał się sekretarz obrony w rządzie Theresy May – Michael Fallon. Przyznał się przy tym, że zdarzało mu się wobec napotykanych w pracy kobiet „niestosownie zachowywać”. Przeprosił m.in. za to, iż w 2002 r. zachowywał się natarczywie wobec dziennikarki Julii Hartley-Brewer. W liście informującym szefową rządu o rezygnacji Fallon napisał: „W ostatnich dniach na światło dzienne wyszło wiele oskarżeń wobec członków parlamentu. Niektóre dotyczyły mnie. Choć wiele z nich jest nieprawdziwych, to jednak przyznaję, że w przeszłości zdarzyło mi się nie sprostać wysokim wymaganiom sił zbrojnych, które miałem honor reprezentować.” Premier May pochwaliła decyzję swojego ministra. Nowym sekretarzem obrony mianowała zaś dotychczasowego rzecznika dyscypliny partyjnej u torysów (tzw. whipa) Gavina Williamsona.
Damian Green pod ostrzałem
Gorąco zrobiło się jednak nie tylko wokół sekretarza obrony. Gęsto tłumaczy się również pierwszy sekretarz stanu Damian Green. Działaczka Partii Konserwatywnej Kate Maltby oskarżyła go na łamach „The Times” o oferowanie jej w 2015 r. wsparcia w politycznej karierze w zamian za usługi seksualne. Polityk, którego stanowisko w rządzie Theresy May odpowiada pozycji wicepremiera nie był jeszcze wówczas członkiem rządu. Damian Green wszystkiemu zaprzecza a oskarżenia pod swoim adresem nazywa „całkowitą nieprawdą”. Premier May zleciła jednak szefowi swojego gabinetu Jeremy’emu Heywoodowi zebranie wszystkich dostępnych informacji i przedstawienie ich na najbliższym posiedzeniu rządu. Sam Green potwierdził jedynie, że „raz lub dwa w roku umawiał się z Kate Maltby na drinka”, ale sądził, że „są po prostu przyjaciółmi”. „To szczególnie bolesne, gdy nieprawdziwe oskarżenia padają z ust kogoś, kogo się uważało za bliskiego przyjaciela”. Kate Maltby nie wycofała się jednak ze swoich słów, ale dodała więcej szczegółów. Green miał nie tylko proponować jej romans, ale także „dotykać okolic kolana”.
Spore problemy ma jeszcze jeden z członków rządu Theresy May. Wicesekretarz ds. handlu międzynarodowego Mark Garnier miał niemal codziennie w wulgarny sposób komentować wygląd i ubiór swojej sekretarki. Caroline Edmondson potwierdziła w rozmowie z tabloidem „Mail on Sunday”, że Garnier wysłał ją nawet do luksusowego sex shopu w dzielnicy Soho, aby zakupiła dla niego i jego żony erotyczne gadżety. Wiceminister przyznał się do wszystkiego. „Gdybym zaprzeczał, byłbym osobą nieuczciwą” – oświadczył. Zapowiedział, że ma zamiar zmierzyć się ze wszystkimi oskarżeniami. W obliczu powyższych wydarzeń nieco mniej emocji wzbudziła sprawa byłego już ministra ds. pracy i świadczeń społecznych Stephena Crabba, który przyznał się do wymieniania seksualnych smsów z 19-letnią kandydatką do pracy w jego biurze.
Premier May boi się o przyszłość rządu
Sprawa nabiera rozpędu. Według „The Sun” wkrótce aż 36 prominentnych członków Partii Konserwatywnej może zostać formalnie oskarżonych o molestowanie seksualne, a nawet gwałt. Aż 20 z nich to byli lub obecni ministrowie lub wiceministrowie. W czterech przypadkach miało dojść do molestowania mężczyzn przez mężczyzn. Wśród oskarżonych ma być także przynajmniej jedna kobieta. Najpoważniejsze oprócz gwałtu oskarżenia mają dotyczyć przypadku, gdy jedna z pracownic parlamentu zaszła w ciążę z politykiem torysów, a ten zmusił ją do przeprowadzenia aborcji.
Jak pisze „The Sun”, powołując się na źródła w kancelarii pani premier, Theresa May jest całą sprawą bardzo mocno zaniepokojona i rozważa poważną rekonstrukcję rządu. We wtorek skierowała do spikera Izby Gmin Johna Bercowa list otwarty, w którym nazwała obecną sytuację „niemożliwą do zaakceptowania”. Zdaniem BBC w brytyjskim parlamencie panuje już ponadpartyjny konsensus co do konieczności dokładnego wyjaśnienia wszystkich doniesień o seksualnym wykorzystywaniu podwładnych. Okazuje się bowiem, że od tego typu wydarzeń nie była wolna także opozycyjna Partia Pracy. We wtorek wysoka rangą działaczka labourzystów Bex Bailey ujawniła w rozmowie z radiem BBC 4, że w 2011 r. zgwałcono ją podczas partyjnego przyjęcia, a potem sprawę zamieciono pod dywan.
Nie tylko Wielka Brytania
W obliczu wstrząsającej Stanami Zjednoczonymi afery molestowania przez słynnego producenta Harveya Weinsteina młodych aktorek oraz kolejnymi oskarżeniami wobec hollywoodzkich gwiazdorów (m.in. Kevina Spaceya i Dustina Hoffmanna) w Europie coraz więcej kobiet ujawnia, że także padła ofiarą seksualnych napaści. Co ciekawe, oskarżenia te nie dotyczą europejskiej branży filmowej, ale głównie świata polityki.
W ramach zapoczątkowanej przez amerykańską aktorkę Alyssę Milano akcji umieszczania w serwisach społecznościowych hashtagu „#MeToo” wskazującego, że dana użytkowniczka też padłą kiedyś ofiarą molestowania, wiele kobiet ujawniło swoje historie. O przypadkach seksualnych napaści w Parlamencie Europejskim mówiło wiele europosłanek i to z bardzo różnych frakcji, wśród nich niemiecka członkini mocno lewicowych Zielonych-Wolnego Sojuszu Europejskiego Terry Reintke, zasiadająca w eurosceptycznej frakcji Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej Brytyjka Margot Parker, Francuzka Marie-Christine Vergiat z Konfederacyjnej Grupy Zjednoczonej Lewicy Europejskiej/Nordyckich Zielonych czy Niemka z Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów Jutta Steinruck. Reprezentująca Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Jadwiga Wiśniewska mówiła na sali plenarnej o tym, że „to niedopuszczalne, aby dziś, w sercu europejskiej demokracji, kobiety były molestowana i seksualnie napastowane”.
Niecałe dwa tygodnie temu „Sunday Times” opisał dwanaście przypadków molestowania seksualnego w Parlamencie Europejskim. Przewodniczący PE Antonio Tajani wyraził swój „szok i oburzenie”, gdy wysłuchał historii europosłanek i pracownic kierowanej przez siebie instytucji. Tymczasem głosy o molestowaniu płyną także z Komisji Europejskiej. Komisarz ds. sprawiedliwości, spraw konsumenckich i równości płci Věra Jourová przyznała, że także padła w przeszłości ofiarą molestowania, jeszcze gdy była w Czechach urzędniczką we władzach samorządowych. Jak podkreśliła komisarz, większość kobiet nie mówi o takich przypadkach, ponieważ „boi się stygmatyzacji”. Gdy jednak kwestia napastowania i molestowania stała się tematem szerokiej dyskusji, wiele kobiet nie boi się już opowiedzieć o swoich przeżyciach.