W niedzielę (7 listopada) w Nikaragui odbyły się wybory prezydenckie. Urzędujący nieprzerwanie od 2007 r. prezydent Daniel Ortega wygrał głosowanie i po raz czwarty zostanie prezydentem. Społeczność międzynarodowa mówi o „farsie” wyborczej, a niezależne organizacje o masowym – pomimo oficjalnych danych – bojkocie głosowania przez Nikaraguańczyków.
Uprawnionych do głosowania było ponad 4,5 miliona Nikaraguańczyków. Mimo, że sondaże dawały obecnemu prezydentowi 19 proc. poparcia to według oficjalnych wyników Daniel Ortega miał zdobyć 75 proc. oddanych głosów.
Prezydenckie małżeństwo: Ortega i Murillo
Komisja Wyborcza kontrolowana przez rząd podaje, że frekwencja wyborcza wynosiła 65,3 proc. Jednak niezależna organizacja Otwarte Urny (Urnas Abiertas) informuje, że 81,5 proc. uprawnionych do głosowania powstrzymało się od głosu i zbojkotowało wybory.
Wraz o ubiegającego się o reelekcję Daniela Ortegę, Nikaraguańczycy głosowali nad wyborem wiceprezydentki, a prywatnie żony długoletniego prezydenta, Rosario Murillo.
Rządowa telewizja zapewniała – chwaląc się wysoką frekwencją – że tłumy Nikaraguańczyków gromadziły się przed lokalami wyborczymi „we wszystkich miejscowościach w porządku, ciszy i spokoju”. Natomiast przedstawiciele Kościoła katolickiego w wywiadach z zagraniczną i niezależną prasą mówili, że „to głosowanie to żart”, a „ludzie są przerażeni i zamknięci w domach”. Dodając, że lokale wyborcze i ulice świeciły pustkami.
Wygranej w wyborach pogratulował Ortedze, prezydent Wenezueli Nicolas Maduro. „Synowie i córki rewolucji sandinowskiej zagłosowali za pokojem, stabilnością i dobrobytem swojej ojczyzny”.
W Kostaryce tysiące wygnanych Nikaraguańczyków wyszło na ulicę, protestując przeciwko sfałszowaniu głosowania.
Współczesny dyktator
Daniel Ortega sprawuje urząd prezydenta nieprzerwanie od 2007 r. Pełnił ten urząd również w latach 1985-1990. Jest również liderem nikaraguańskiej partii – Sandinistowski Front Wyzwolenia Narodowego (FSLN).
Ortega określa FSLN jako socjalistyczną i chrześcijańską lewicę. Brał udział w partyzanckiej rewolucji Frontu, przez co w 1967 r. został schwytany i wielokrotnie torturowany w więzieniu. Został wypuszczony w 1974 r. i wyruszył na Kubę, gdzie przeszedł szkolenie w zakresie walki partyzanckiej.
Kiedy wrócił do kraju nieustannie prowadził walkę z ówczesnymi władzami. Wojna ta zakończyła się zwycięstwem FSLN w 1979 r. Ortega współtworzył nowy rewolucyjny rząd, a w 1984 r., przy poparciu prawie 70 proc. Nikaraguańczyków, wygrał wybory prezydenckie, obejmując władzę w 1985 r.
W czasach jego rządów można zaobserwować otwarcie głoszoną ideologię antyimperialistyczną, zwalczanie opozycji, walkę z Kościołem katolickim, blokowaniem wolnych mediów oraz zacieśnianiem relacji z Kubą i Rosją. Ortega sprzymierzył się z kubańskim rządem Fidela Castro. Stawiał również opór antysandinistowskim bojówkom – Contras – które były dozbrajane i szkolone przez CIA.
W 1990 r. oddał władze opozycji. Jednak w tym czasie cały czas stał na czele Frontu podburzając nastroje społeczne. W 2007 r. powrócił do władzy.
Do najpoważniejszych protestów przeciwko Ortedze doszło w 2018 r., kiedy to kontrolowany przez FSLN parlament, wprowadzał reformę systemu ubezpieczeń społecznych, wtedy to demonstranci wzywali prezydenta do ustąpienia ze stanowiska.
Jednak siły zbrojne podległe władzy krwawo stłumiły protesty. Jak wynika z danych opublikowanych przez Międzyamerykańską Komisję Praw Człowieka (IACHR) w trakcie tłumienia protestów zabito 328 osób a 1 614 aresztowano. Po tych wydarzeniach ponad 130 tys. osób opuściło kraj, wybierając przede wszystkim Kostarykę.
Wybory prezydenckie bez opozycji
Daniel Ortega, aby zapewnić sobie zwycięstwo w niedzielnych wyborach wyeliminował opozycyjnych kandydatów. Do więzienia trafiło ponad 30 osób związanych z opozycyjnymi partiami, niezależnych dziennikarzy czy działaczy społecznych.
Zdelegalizowano również opozycyjne partie polityczne, głosząc, że ich dalsza działalność prowadziłaby do terroryzmu i zachwiania systemu państwowego.
Opozycjoniści i dysydenci, którym udało się uciec z kraju, wzywali do bojkotu wyborów. Część z nich, przebywających w Kostaryce, podpisało deklarację, w której nawoływali do niestawienia się w lokalach wyborczych, aby „ulice świeciły pustkami (…) teraz powinniśmy zostać w domu, by pokazać sprzeciw panującej dyktaturze”.
Rolę opozycji w Nikaragui przejęło duchowieństwo, które z ambon potępia działania i autorytarne zapędy Ortegi.
Reżim Ortegi zwalcza dziennikarzy, którzy nie piszą zgodnie z linią partii. Wprowadzone ustawy o bezpieczeństwie, w których dziennikarze za „sianie niezgody” oraz „publikowanie nieprawdziwych informacji”, dają możliwość uwięzienia takich osób nawet na osiem lat. Oczywiście interpretacja tych założeń zależy od zdania sandinistów i samego Ortegi.
Głosowanie „które i tak nic nie zmieni”
Ortega, aby zapewnić wygraną nie dość, że zamknął do więzień kontrkandydatów i niezależnych dziennikarzy to również zmienił ordynację wyborczą i zniósł limit kadencji. Przez ostatnie 20 lat redukowano wymaganą większość głosów, jaką powinien uzyskać kandydat ubiegający się o fotel prezydenta i wiceprezydenta z pierwotnych 45 proc. do 35 proc.
Południowoamerykańscy komentatorzy podkreślają, że niedzielne wybory w Nikaragui nie różnią się niczym od wyborów na Kubie czy w Korei Północnej.
Ortega nie wydał również zgody aby w wyborach mogli uczestniczyć międzynarodowi obserwatorzy z Organizacji Państw Amerykańskich czy Unii Europejskiej.
W Nikaragui w niedzielę odbyło się również głosowanie do Zgromadzenia Narodowego i parlamentu środkowoamerykańskiego.
Z wyników sondaży przeprowadzonych przed wyborami przez Instytut Gallupa wynika, że 65 proc. uprawnionych do głosowania Nikaraguańczyków zamierzało poprzeć jednego z siedmiu kontrkandydatów, którzy jednak zostali uwięzieni.
Poparcie dla Ortegi deklarowało zaledwie 19 proc. badanych. Większość, w 90 osobowym fasadowym parlamencie, najpewniej osiągnie partia Ortegi, pomniejszym partiom, sprzymierzonym z sandinistami, obiecano miejsca za poparcie prezydenta.
Międzynarodowa reakcja na (nie)wolne wybory
Jak zauważyła Astrid Valencia, badaczka ds. Ameryki Środkowej z Amnesty International, „wybory te odbywają się w kontekście głębokiego kryzysu praw człowieka”. Ekspertka zwraca uwagę, że „istnieje celowa strategia ze strony rządu w Managui polegająca na prześladowaniu i karaniu wszelkiej opozycji, eliminując tym samym możliwość realizowania uczciwego i prawdziwego procesu politycznego”.
Amerykański Sekretarz Stanu Antony Blinken określił wybory jako „pozbawione wiarygodności oszustwo”, natomiast szef unijnej dyplomacji Josep Borrell nazwał Ortegę dyktatorem.
Facebook w zeszłym tygodniu usunął ponad 1 tys. fałszywych kont, które wprowadzały fake newsy, były prorządowe i manipulowały sondażami i opiniami.
Jednak sandiniści posiadają poparcie wśród Rosji, Kuby i Wenezueli, której nieżyjący już prezydent Hugo Chávez, był dobrym przyjacielem Ortegi.
Stany Zjednoczone nałożyły sankcje i ograniczenia wizowe na Nikaraguę we współpracy z Kanadą, Unią Europejską i kilkoma krajami Ameryki Łacińskiej i Karaibów.
Europarlamentarzyści potępili niedzielne głosowanie, określając je jako fikcyjne. Ogłosili również, że Parlament Europejski nie uznaje wyników sfałszowanych wyborów.
W stanowisku PE podkreślono, że „niedzielne wybory w Nikaragui to farsa i są smutnym punktem kulminacyjnym ciągłego osuwania kraju w autorytarną otchłań. To tragiczne, że człowiek, który kiedyś walczył z tyranią dziś powtarza tą historię, ustanawiając ten sam rodzaj dyktatury”.