Jak informuje „Le Monde” Trybunał Karny w Paryżu uznał dziś (1 marca) w procesie dotyczącym tzw. afery podsłuchowej, że były prezydent Francji Nicolas Sarkozy jest winny zarzucanej mu korupcji i nadużywania wpływów politycznych.
Polityka skazano na trzy lata więzienia, w tym dwa w zawieszeniu, chociaż groziło mu nawet 10 lat więzienia i 1 mln euro grzywny. Sarkozy’ego – prezydenta Francji w latach 2007-2012 – sądzono za próbę uzyskania tajnych informacji od sędziego Sądu Kasacyjnego Gilberta Aziberta za korupcję i nadużywanie wpływów politycznych.
Na ławie oskarżonych znaleźli się także adwokat byłego polityka Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) a następnie Partii Republikanie (LR) – Thierry Herzog oraz Azibert.
Sarkozy, jak informuje „Le Monde”, wysłuchał odczytania wyroku w spokoju, po czym opuścił salę sądową bez rozmowy z mediami. Od decyzji sądu przysługuje mu apelacja.
Sąd również uznał winę Herzoga. Skazał go na trzy lata więzienia, z czego dwa w zawieszeniu, za złamanie tajemnicy zawodowej oraz pozbawił prawa do wykonywania zawodu przez pięć lat.
Z kolei Azibert został uznany winnym biernej korupcji oraz ukrywania złamania tajemnicy zawodowej. Jego sąd również skazał na trzy lata więzienia, z czego dwa w zawieszeniu.
Sarkozy liczył na „przychylność” sędziego
W toku śledztwa odkryto, że były prezydent miał komunikować się w tej sprawie w 2014 r. z Herzogiem, swoim adwokatem i przyjacielem, za pomocą tajnego telefonu, pod fałszywą tożsamością, jako Paul Bismuth.
Według oskarżenia Herzog i Sarkozy rozmawiali o „możliwości skorzystania z faktu, że w Sądzie Kasacyjnym był „przychylny” im sędzia, zidentyfikowany później jako Azibert. Sędzia w zamian za swoją przychylność miał liczyć na otrzymanie stanowiska w Monako.
Sędziowie, którzy w 2013 r. prowadzili dochodzenie w sprawie finansowania kampanii prezydenckiej Sarkozy’ego przez Libijczyków byli jednak innego zdania. Według nich prywatna linia została założona po tym, jak były szef państwa francuskiego i jego mecenas mieli się dowiedzieć, że ich rozmowy są podsłuchiwane.
Wszystko przez sprawę Bettencourt
Informacje Aziberta miały dotyczyć wszczętego w 2013 r. śledztwa w sprawie rzekomych nielegalnych płatności, które Sarkozy miał otrzymywać od miliarderki Liliane Bettencourt, spadkobierczyni koncernu L’Oréal, na finansowanie kampanii wyborczej w 2007 r.
Nicolas Sarkozy twierdzi z kolei, że to wszystko było „szytą grubymi nićmi prowokacją”. Dodał, że będzie przed sądem walczył, udowadniając swoją niewinność, a oskarżenia pod jego adresem w związku z osobą Gilberta Aziberta miały być całkowicie bezpodstawne, bo najlepszym dowodem jest to, że ten nie dostał żadnej posady w Monako.
Obrona Sarkozy’ego oskarża francuski wymiar sprawiedliwości o nielegalne podsłuchiwania poufnych rozmów prezydenta z jego prawnikiem. Proces w sprawie Bettencourt zakończył się decyzją sądu, iż do żadnego przekroczenia przepisów nie doszło.
Niedługo kolejna rozprawa
W marcu br. ma się rozpocząć kolejny proces Sarkozy’ego, oskarżonego o nielegalne finansowanie kampanii wyborczej z 2012 r. Jest to część innej z afer zwanej nad Sekwaną „Bygmalion”. Nazwa pochodzi od firmy promocyjnej obsługującej kampanię wyborczą byłego prezydenta.
Z kolei w październiku 2020 r. Sarkozy usłyszał czwarty w sumie zarzut ws. finansowania jego kampanii wyborczej przez nieżyjącego już przywódcę Libii Muammara Kaddafiego. Sprawa sięga roku 2007, kiedy – jak twierdzi oskarżyciel – Sarkozy miał brać pieniądze od pułkownika Kadafiego na prowadzenie kampanii przed wyborami prezydenckimi.
W sprawie nielegalnego libijskiego finansowania kampanii prezydenta Francji w latach 2007-2012 po raz pierwszy został oskarżony w marcu 2018 roku. Zarzucono mu wówczas bierną korupcję, ukrywanie defraudacji środków publicznych i nielegalne finansowanie kampanii. Polityk nie przyznał się do zarzutów.