Jedni nazywają ją „nową Żelazną Damą”, inni zarzucają, że nikogo nie słucha i działa po swojemu. Kim jest nowa szefowa brytyjskiego rządu?
Mary Elizabeth Truss urodziła się w lipcu 1975 r. w Oksfordzie jako najstarsze dziecko z czwórki rodzeństwa. Gdy miała cztery lata, rodzina przeprowadziła się do Paisley w pobliżu Glasgow, gdzie pracował jej ojciec John, profesor matematyki, a następnie do Roundhay, bogatej dzielnicy Leeds.
Z polityką Truss miała do czynienia od najmłodszych lat. Jej matka Priscilla, z zawodu pielęgniarka, była członkiem Kampanii na rzecz Rozbrojenia Nuklearnego (CND) i często zabierała córkę na protesty przeciwko broni jądrowej, na których dominowały hasła sprzeciwiające się polityce Margaret Thatcher.
Sama Truss opisuje poglądy swoich rodziców jako „na lewo od laburzystów” i przyznaje, że choć matka wspierała jej kampanię na przewodniczącego brytyjskich torysów, to co do ojca nie ma pewności, czy zagłosowałby na nią, gdyby należał do Partii Konserwatywnej.
Jeden z dawnych znajomych Truss ze szkoły w Roundhay opisuje nową premier jako „wyjątkowo inteligentną”. O jej inteligencji mówi też jej dawny nauczyciel z tej szkoły, choć wskazuje jednocześnie, że Truss „nie wyróżniała się specjalnie” na tle innych uczniów.
„Była dość poważna, analityczna”, wspomina inny z kolegów, dodając, że już za szkolnych lat Truss bardzo leżały na sercu kwestie społeczne i środowiskowe.
Początek kariery politycznej Liz Truss
Liz Truss jest absolwentką Uniwersytetu Oksfordzkiego, gdzie ukończyła tzw. PPE, czyli studia łączące w sobie nauki polityczne, filozofię i ekonomię.
W politykę zaangażowana była już podczas studiów. Działała wówczas w młodzieżówce Liberalnych Demokratów. Jej kolega z Oksfordu Maurizio Giuliano, z którym znała się właśnie z tej partii, w rozmowie z BBC wskazuje, że młoda Truss zwracała na siebie uwagę nie tylko nienagannym ubiorem, ale też bardzo „dorosłym” sposobem bycia.
„Pamiętam ją jako osobę zawsze bardzo zdecydowaną, o silnych poglądach”, mówi.
Truss została nawet przewodniczącą grupy Liberalnych Demokratów na uniwersytecie. Opowiadała się wówczas m.in. za zniesieniem w Wielkiej Brytanii monarchii.
„My, liberalni demokraci, nie wierzymy, że są ludzie, którzy urodzili się, by rządzić”, miała powiedzieć na partyjnej konferencji w Brighton w 1994 r.
Postulat ten wywołał zamieszanie w szeregach partii. Późniejszy minister David Laws mówi telewizji Sky, że pamięta, z jakim niepokojem odebrał go ówczesny przewodniczący Liberalnych Demokratów Paddy Ashdown. „O Boże, jeśli to przejdzie, to będzie koniec partii”, miał się wystraszyć.
W 1996 r. Liz Truss przeszła jednak do Partii Konserwatywnej. Do Izby Gmin wystartowała po raz pierwszy jako 26-latka, jednak bez powodzenia. Mandatu nie uzyskała także cztery lata później, w 2005 r. Truss nie ograniczała się jednak wówczas do kariery politycznej i w międzyczasie rozwijała się w biznesie jako ekonomistka wyspecjalizowana w rachunkowości zarządczej.
W latach 2006−2010 była radną Royal Borough of Greenwich, jednej z gmin Wielkiego Londynu. W 2010 wreszcie udało jej się wejść do Izby Gmin. Uzyskała mandat parlamentarny z okręgu wyborczego South West Norfolk.
„Liz zawsze była ambitna, to typ człowieka, który zastanawia się «Dlaczego nie ja, dlaczego miałabym nie dostać się na szczyt?»”, mówi w rozmowie ze Sky David Gauke, były Lord kanclerz.
Jego drogi z Liz Truss po raz pierwszy przecięły się w latach 90., gdy oboje byli działaczami młodzieżówki Partii Konserwatywnej. Potem zaś współpracowali w rządzie w czasie wypracowywania umowy brexitowej.
Minister u Camerona, May i Johnsona
Do rządu Liz Truss weszła po raz pierwszy w 2012 r., gdy została parlamentarną podsekretarz stanu w resorcie edukacji. Dwa lata później ówczesny premier David Cameron awansował ją na ministra środowiska, żywności i spraw wsi. Od tej pory działała jako minister w gabinetach każdego kolejnego premiera.
Od lipca 2016 do czerwca 2017 była ministrem sprawiedliwości i Lordem Kanclerzem, a w latach 2017-2019 głównym ministrem skarbu państwa w gabinecie Theresy May.
W rządzie Borisa Johnsona na początku sprawowała funkcję sekretarza stanu ds. handlu międzynarodowego. We wrześniu ubiegłego roku została mianowana na minister spraw zagranicznych, w której to roli zastąpiła Dominica Raaba.
Truss jest dopiero drugą kobietą na czele brytyjskiej dyplomacji po Margaret Beckett, która sprawowała ten urząd w latach 2006-2007.
Jako szefowa dyplomacji Truss wezwała w ubiegłym roku Rosję, by interweniowała w celu rozwiązania kryzysu, jaki wywołał Alaksandr Łukaszenka na granicy Białorusi z Polską i Litwą, stymulując migrację do tych krajów.
W listopadzie podpisała wraz ze swoim izraelskim odpowiednikiem Jairem Lapidem nową 10-letnią umowę zakładającą powstrzymywanie Iranu od rozwijania broni nuklearnej.
Miesiąc później spotkała się z szefem rosyjskiego MSZ Siergiejem Ławrowem, którego usiłowała przekonać, by Moskwa nie wprowadzała wojsk na teren Ukrainy i nie rozpoczynała eskalacji.
Za jej sukces w roli minister spraw zagranicznych uważa się głównie udaną akcję dyplomatyczną na rzecz uwolnienia Nazanin Zaghari-Ratcliffe, obywatelki zarówno Iranu, jak i Wielkiej Brytanii, która została w Iranie skazana na pięć lat więzienia za rzekome działania zmierzające do obalenia rządu.
Wielu doceniło Truss także za zdecydowaną podstawę wobec wojny na Ukrainie i ostre sankcje, jakie Wielka Brytania nałożyła na Rosję.
„Nowa Żelazna Dama”?
46-letnia przyszła premier bywa przez niektórych nazywana „nową Żelazną Damą”, a to ze względu na łudzące podobieństwo do Margaret Thatcher podczas kampanii wyborczej na przewodniczącego torysów – od stroju po retorykę.
Truss sama przyznaje, że inspiruje się Thatcher – i nie chodzi tu o styl ubierania się, a o poglądy na gospodarkę i handel.
Jej zdaniem Wielka Brytania potrzebuje największej reformy gospodarczej od 30 lat – w kampanii Truss obiecała taką reformę przeprowadzić, jeśli zostanie premierem. Zaproponowała też podniesienie podatku od dużych koncernów z 19 do 25 proc.
Jej rywal w wyścigu o fotel szefa Partii Konserwatywnej, były kanclerz skarbu Rishi Sunak wyśmiał jej plany, określając je jako „baśniową ekonomię”, a nawet określił swoją konkurentkę do stanowiska premiera jako socjalistkę.
W przeciwieństwie do Borisa Johnsona Truss wierzy w „podstawowe konserwatywne wartości”, takie jak stosunkowo mała ingerencja państwa w życie obywateli i rynek, wskazuje Gauke.
„Zawsze była podejrzliwa wobec zbyt dużej ingerencji władz”, ocenia.
Truss zamierza wprowadzić cięcia podatkowe mimo obaw części ekspertów i argumentów wysuwanych w kampanii przez Sunaka, że w obliczu wysokiej inflacji to bardzo ryzykowane rozwiązanie.
Zapowiada gruntowną zmianę dotychczasowej linii w polityce ekonomicznej, która jej zdaniem przez ostanie 20 lat blokowała wzrost gospodarczy kraju.
„Outsiderka”, która działa po swojemu
Postulat Truss obniżenia podatków mimo niesprzyjającej temu sytuacji gospodarczej może dziwić ekspertów i wywoływać sprzeciw u przeciwników nowej szefowej rządu wewnątrz Partii Konserwatywnej, ale Gauke uważa, że jest to po części kwestia charakteru polityk.
Jego zdaniem Liz Truss jest typową „outsiderką”, która często ignoruje opinie ekspertów i woli działać sama. „Jej temperament jest źródłem pewnego niepokoju u establishmentu. Ona po prostu uważa, że w polityce trzeba działać odważnie i (tylko – red.) w razie potrzeby zasięgnąć opinii ekspertów”.
„Myślę, że będzie to jej cecha charakterystyczna jako szefowej rządu i przyznam, że wywołuje to u mnie pewne obawy”, twierdzi.
Podobne spostrzeżenia ma Laws. „Zawsze uważałem ją za zaangażowaną minister, z którą przyjemnie się pracowało”, mówi. „Ale średnio wychodzi jej słuchanie innych. Raczej mówi do ludzi niż pyta ich o zdanie”, dodaje.
Przykład? Laws przywołuje spotkanie Truss z Siergiejem Ławrowem, który porównał wówczas dialog ze swoją brytyjską odpowiedniczką do „rozmowy z głuchym”.
„Nie żebym sympatyzował z Rosjanami, ale wyobrażam sobie, że (dla Ławrowa rozmowa z Truss – red.) to musiała być ciężka orka. Aż się uśmiechnąłem” na te słowa, przyznaje.