Brytyjska Izba Lordów przyjęła ustawę blokującą bezumowny brexit i oczekuje się, że już dziś wejdzie ona w życie. Dwa dni wcześniej podobną decyzję podjęła Izba Gmin.
Dla premiera Borisa Johnsona jest to równoznaczne z otwarciem drogi do wymuszenia na nim wniosku o przedłużenie procesu brexitu do końca przyszłego roku. Jednak szef brytyjskiego rządu zamierza jeszcze dziś (9 września) przedstawić inny wniosek: chce ponownie wystąpić o rozpisania przedterminowych wyborów.
Wielka Brytania powinna opuścić Unię Europejską przed końcem przyszłego miesiąca, ale na mocy nowej ustawy wymaga to uzgodnienia umowy z UE ws. wystąpienia ze Wspólnoty przed 19 października.
Johnson nie ustępuje ws. wcześniejszych wyborów
Brytyjska Izba Lordów przyjęła w piątek (6 września) bez poprawek ustawę mającą na celu zablokowanie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej bez umowy. Szef brytyjskiego rządu upiera się jednak przy ponownym złożeniu wniosku o przeprowadzenie przedterminowych wyborów gdyż liczy, że uchroni go przed realizacją postanowień przyjętej głosami opozycji ustawy. Ma taką nadzieję, mimo że jego partia utraciła większość w Izbie Gmin.
W czasie środowego (4 września) głosowania Izba Gmin nie tylko przyjęła ustawę blokująca możliwość “twardego” brexitu, ale odrzuciła również rządowy wniosek o rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Zgodnie z przyjętymi w zeszłym tygodniu regulacjami, brytyjski premier będzie miał bowiem obowiązek poprosić Brukselę o kolejną zmianę terminu opuszczenia Wspólnoty, o ile parlament nie przyjmie do 19 października jakiejś wersji umowy ws. wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE. W czwartek Johnson zapowiedział, że „prędzej wyzionie ducha w rowie”, niż o to poprosi.
Nowe regulacje – przygotowane przez opozycję, ale poparte również przez posłów Partii Konserwatywnej (zostali za to wykluczeni z klubu parlamentarnego torysów) – miały uchronić przed brexitem bez porozumienia. Większość ekspertów uznała bowiem, że “twardy” brexit byłby szkodliwy dla brytyjskiej gospodarki, a nawet mógłby wywołać przejściowe problemy z zaopatrzeniem w produkty spożywcze i leki.
Dziś kolejny wniosek ws. wyborów
Johnsonowi zależy na tym, by w zaplanowanej na 17 i 18 października Radzie Europejskiej (ostatniej przed niewykluczonym wciąż brexitem w końcu miesiąca) uczestniczył już nowy rząd. To jednak wymagałoby przeprowadzenia wyborów parlamentarnych 15. października i stąd ponowienie wniosku w tej sprawie, mimo że w pierwszej, środowej (4 września) próbie, rząd nie osiągnął wymaganej liczby dwóch trzecich głosów w 650-osobowej Izbie Gmin.
Choć w dzisiejszym głosowaniu obowiązywać może jedynie zwykła większość, to wobec wykluczenia 21 konserwatywnych posłów, gabinetowi Johnsona zabraknie odpowiedniej liczby głosów. Opozycja zdecydowała jednak w zeszłym tygodniu, żeby mimo to nie podejmować ryzyka organizacji wyborów w październiku. Wysokie w nich zwycięstwo Partii Konserwatywnej dawałoby bowiem Johnsonowi możliwość uchylenia kontrowersyjnej ustawy i wyjście Wielkiej Brytanii z UE bez porozumienia.
W ocenie opozycji wybory parlamentarne, które miałyby rozwiązać obecny impas ws. brexitu powinny się odbyć najwcześniej w listopadzie. Jedynie to zmusiłoby bowiem Johnsona do złamania swojej solennej obietnicy, że Zjednoczone Królestwo wyjdzie z UE do końca października albo on zrezygnuje ze stanowiska premiera.
Boris Johnson: Hipoteza, której nie chcę nawet rozważać
Przebywający w piątek w Szkocji Johnson przyznał w rozmowie z telewizją Sky News, że opóźnienie wyjścia z UE „jest hipotezą, której nie chce nawet rozważać”. “Chcę, abyśmy to zamknęli i myślę, że tak samo uważa naród. (…) Cieszę się na myśl o czasach, kiedy Wielka Brytania nie będzie już musiała zmagać się z tym, jak wyjdziemy z UE” – cytują media słowa premiera. W ocenie Johnsona to lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn i Szkocka Partia Narodowa, które “się skumały”, próbują doprowadzić, by Wielka Brytania “utknęła” w UE, “podczas gdy nadeszła pora, aby to po prostu zrobić (opuścić Wspólnotę).