Peter R. De Vries został postrzelony tuż po opuszczeniu telewizyjnego studia. Był jednym z najbardziej uznanych holenderskich dziennikarzy śledczych. Podejrzanym o współudział w jego morderstwie jest Polak.
Dramat rozegrał się 6 lipca w Amsterdamie. 64-letni Peter R. De Vries opuszczał studio telewizji RTL4, w której był gościem w programie „Boulevard”. To popularny w Holandii program nazywany czasem „telewizyjnym tabloidem”, bo często porusza sensacyjne tematy, ale mówi także o sprawach kryminalnych czy aferach w polityce i biznesie.
Czołowy dziennikarz śledczy w Holandii
De Vries znany był w Holandii ze swoich reportaży opisujących holenderski półświatek i z ujawniania okoliczności wielu przestępstw. Często też komentował w telewizji i radiu głośne sprawy kryminalne. Znany był jednak także ze wspierania ofiar przestępstw, a szczególnie rodzin dzieci, które zaginęły bądź zostały uprowadzone bądź zamordowane.
Z powodu zarówno swojej działalności dziennikarskiej, jak i społecznej, był ceniony przez wielu Holendrów, ale także nienawidzony przez gangsterów. Zdarzało się więc, że otrzymywał groźby.
6 lipca został kilkakrotnie (m.in. w głowę) postrzelony przez 21-letniego Holendra Delano G. Według holenderskich mediów jest on spokrewniony z jednym z prominentnych członków słynnego marokańsko-holenderskiego gangu „Aniołów Śmierci” kierowanego przez Ridouana Taghiego, który nosił niegdyś miano „najbardziej poszukiwanego przestępcy w Holandii”.
Za informacje prowadzące do jego zatrzymania oferowano bowiem niegdyś 100 tys. euro. Taghi został zatrzymany w 2019 r. w Dubaju i przekazany do Holandii. Przebywa obecnie w więzieniu Nieuw Vosseveld znajdującym się w mieście Vught na północ od Eindhoven.
Mafia pomściła aresztowanie szefa?
To najpilniej strzeżone więzienie w Holandii, w którym przebywają najgroźniejsi przestępcy, w tym osoby skazane za islamski terroryzm, m.in. odsiadujący dożywocie bez możliwości wcześniejszego zwolnienia zabójca reżysera filmowego Theo Van Gogha – Mohammed Bouyeri.
Taghi, który przed sądem odpowiada m.in. za zabójstwa i usiłowania zabójstwa, był często bohaterem tekstów De Vriesa. Jego reportaże pomogły też policji uzyskać jego trop. Dlatego media w Holandii podejrzewają, że dziennikarz zginął, bo ludzie Taghiego postanowili pomścić jego aresztowanie.
Drugim podejrzanym w sprawie morderstwa dziennikarza śledczego jest natomiast 35-letni Polak Kamil. E., który kierował samochodem, jakim Delano G. uciekał z miejsca zdarzenia. Obu zatrzymano potem na autostradzie pod Amsterdamem. Policja zatrzymała też trzeciego podejrzanego, ale potem wypuściła go uznając, że jednak nie miał związku z morderstwem.
Holandia w szoku
Zamach de De Vriesa wstrząsnął Holandią, a jego śmierć jeszcze bardziej. Jego walkę o życie w amsterdamskim szpitalu obserwowało poprzez media wiele osób. Dziennikarz jednak nie odzyskał już przytomności, a dziś (15 lipca) rodzina poinformowała o jego śmierci w oświadczeniu.
„Peter walczył do końca, ale nie był w stanie wygrać tej bitwy. Zmarł w otoczeniu ludzi, którzy go kochali. Żył zgodnie ze swoim przekonaniem, że >>na zgiętych kolanach nie możesz być wolnym<<. Jesteśmy z niego niewyobrażalnie dumni, ale również niepocieszeni” – głosi komunikat.
„Peter R. De Vries był zawsze oddany, wytrwały, nie bał się niczego i nikogo. Zawsze poszukiwał prawdy i stał po stronie sprawiedliwości. Tym bardziej dramatyczne jest to, że stał się ofiarą wielkiej niesprawiedliwości” – napisał z kolei premier Holandii Mark Rutte.
Kontrola w policji
Natomiast telewizja RTL4, pod budynkiem której zginął De Vries, przekazała, że jego „wpływ na rzeczywistość jest silniejszy niż jakikolwiek akt nienawiści.” „Będziemy nadal głośno mówić o nadużyciach i niesprawiedliwości w społeczeństwie, tak jak on to czynił przez całe swoje życie” – czytamy w oświadczeniu stacji telewizyjnej.
Tymczasem w służba policyjnych trwa sprawdzanie czy dziennikarz śledczy był odpowiednio chroniony. Kontrolę taką zapowiedział jeszcze przed śmiercią De Vriesa minister spraw wewnętrznych Ferdinand Grapperhaus.