Kierownictwo protestującego od połowy listopada ruchu tzw. żółtych kamizelek ogłosiło zamiar stworzenia własnej listy na majowe wybory do Parlamentu Europejskiego. Na razie podano 10 nazwisk potencjalnych kandydatów. Żaden z nich nie był dotąd politykiem.
Ruch „żółtych kamizelek” rozpoczął protesty 17 listopada w sprzeciwie wobec zapowiedzi podniesienia akcyzy od paliw. Ponieważ jako pierwsi protestowali kierowcy, którzy zakładali odblaskowe kamizelki, ruch przyjął nazwę „żółtych kamizelek”. Z czasem przekształcił się w szerszą inicjatywę przeciwko rosnącym kosztom życia i polityce prowadzonej przez prezydenta Emmanuela Macrona.
Pielęgniarka, księgowy i gospodyni domowa
Ruch powstał oddolnie i nie posiadał żadnej zorganizowanej struktury. Po kilku tygodniach wyłoniła się jednak grupa liderów. Teraz ogłosili oni chęć zgłoszenia do wyborów do Parlamentu Europejskiego swojej listy wyborczej. W sumie ma się na niej znaleźć 79 nazwisk. Na pierwszym miejscu znajdzie się 31-pielęgniarka Ingrid Levavasseur, która stała się jedną z twarzy protestów „żółtych kamizelek”.
Na razie ujawniono nazwiska pierwszych 10 potencjalnych kandydatów. Żaden z nich nie zajmował się dotąd polityką. Na liście znalazły się nazwiska osób wykonujących dotąd zwykłe zawody – jest księgowy, operator wózka widłowego czy gospodyni domowa. „Chcemy stworzyć listę, która odzwierciedli to jak wygląda francuskie obywatelstwo i pokazać, że od pierwszego dnia naszych protestów jesteśmy niezależni i niezwiązani z żadną partią polityczną” – tłumaczył jeden z liderów „żółtych kamizelek” Hayk Shahinyan.
Partie kuszą „żółte kamizelki”
Ogłoszona przez ruch protestastycyjny lista nazwana została Zgromadzeniem Obywatelskiej Inicjatywy. Oprócz wystawienia kandydatów na wybory do PE, ma ona posłużyć do zebrania podpisów pod obywatelskim wnioskiem o referendum ws. reform gospodarczych we Francji. Aby zostało ono zorganizowane potrzeba przynajmniej 700 tys. podpisów. Przeprowadzony w grudniu przez instytut IFOP sondaż pokazał, że na listę wyborczą stworzoną przez „żółte kamizelki” zagłosowałoby 13 proc. Francuzów.
Ten potencjał dostrzegły już partie polityczne. Przede wszystkim te radykalne. O poparcie protestujących „żółtych kamizelek” zabiegało Zgromadzenie Narodowej pod wodzą Marine Le Pen, skrajnie lewicowe ugrupowanie Francja Nieujarzmiona Jean-Luca Melenchona oraz Francuska Partia Komunistyczna. Słowa „Żółte Kamizelki” zarejstrował zaś jako znak towarowy były bliski współpracownik Le Pen Florian Philippot, który w ubiegłym roku założył własną nacjonalistyczną partię Patrioci.