Domagający się już od 57 dni dymisji rządu opozycyjni manifestanci starli się z policjantami. Do najpoważniejszych incydentów doszło pod budynkiem parlamentu. Jest co najmniej 55 poszkodowanych osób i ponad 100 aresztowanych.
Uczestnicy protestów domagają się natychmiastowego ustąpienia premiera Bojko Borysowa oraz prokuratora generalnego Iwana Geszewa. Obu oskarżają o korupcję, nadużywanie władzy oraz podejrzane związki z oligarchami.
Kontrowersje wokół wpływowych oligarchów
Sprawa ciągnie się od kilku miesięcy i dotyczy między innymi relacji premiera z dwoma politykami często nieformalnie wspierającej rząd liberalnej partii Ruch na Rzecz Praw i Wolności (DSP) – Achmedem Doganem i Delianem Peewskim.
Obaj są także bardzo majętnymi ludźmi, drugi z nich uchodzi za oligarchę. Wzburzenie wielu Bułgarów wywołało to, gdy okazało się, że mimo braku jakichkolwiek pełnionych funkcji państwowych, korzystają z pewnych przywilejów.
Dogana ochraniało na przykład państwowe biuro zajmujące się bezpieczeństwem członków rządu. Bezprawnie też polityk ten ogrodził sobie fragment publicznej plaży nieopodal swojej rezydencji nad Morzem Czarnym.
Co prawda na Dogana – politycznego lidera mniejszości tureckiej w Bułgarii – w lutym 2018 r. przeprowadzono nieudany zamach, ale część Bułgarów uważa tamto wydarzenie za medialną ustawkę.
Podczas partyjnej konwencji do Dogana podszedł 25-letni obywatel Bułgarii tureckiego pochodzenia, przystawił politykowi pistolet do głowy i pociągnął za spust, ale broń nie wypaliła. Napastnik został szybko powalony na ziemię przez ochronę.
Projekt zmian w konstytucji i dymisja ministra sprawiedliwości
Oliwy do ognia dolał niedawno w Bułgarii przedstawiony przez premiera Borysowa plan skrócenia kadencji parlamentu i zamiast tego zwołania Ustawodawczego Zgromadzenia Narodowego, które zmieniłoby konstytucję, wprowadzając przede wszystkim zmiany do systemu sądowniczego.
Do propozycji premiera należą m.in.: zmniejszenie liczby posłów z 240 do 120, wygaśnięcie mandatu Naczelnej Rady Sądownictwa i utworzenie odrębnych rad sędziowskich oraz prokuratorskich, które będą rozstrzygać kwestie kadrowe.
Ponadto Borysow chce utworzenia oddzielnego inspektoratu dla każdej z rad, skrócenia z 7 do 5 lat mandatów prezesów Sądu Najwyższego i Prokuratora Generalnego, przesłuchań przez Parlament Prokuratora Generalnego co 6 miesięcy oraz ustanowienia procedury umożliwiającej parlamentowi przesłuchanie Prokuratora Generalnego w określonych postępowaniach karnych.
Projekt zmian w konstytucji został jednak mocno skrytykowany przez wielu ekspertów oraz polityków opozycji. W wyniku ulicznej presji do dymisji podał się jeden ze współautorów tego projektu – minister sprawiedliwości Danaił Kiriłow.
Gaz łzawiący pod parlamentem
Wczoraj, w 56. dniu protestów, doszło do poważnych incydentów na ulicach Sofii. Demonstranci starli się z policja, przede wszystkim w okolicy siedziby parlamentu. Miało się tam zacząć pierwsze po wakacjach posiedzenie.
Około 2 tys. opozycyjnych manifestantów zjawiło się pod parlamentem. W pewnej chwili doszło do starć z mundurowymi. W stronę policjantów broniących budynku protestujący rzucali petardy, kamienie, stoły i krzesła z miasteczka namiotowego. Policja zaś po raz pierwszy od bardzo wielu lat użyła gazu łzawiącego i aresztowała część manifestantów.
Wieczorem podano do wiadomości, że rannych i poszkodowanych jest 55 osób, w tym 37 policjantów. Zatrzymano zaś ponad 100 osób. Publiczne bułgarskie radio informowało, że policjanci wyłapywali nie tylko agresywnych demonstrantów, ale także tych, którzy uciekali przed gazem łzawiący w boczne ulice.
Z kolei jeden z organizatorów protesty Nikołaj Chadżigenow poinformował (i potwierdzają to relacje dziennikarzy), że najbardziej agresywni wobec policjantów byli piłkarscy pseudokibice, którzy wczoraj zjawili się nagle pod parlamentem. To oni pierwsi zaczęli zamieszki.
Według Chadżigenowa była to jednak rządowa prowokacja, a kibice zostali pod parlament przysłani przez „ludzi premiera Borysowa”. Ich zachowanie miało dać policji pretekst do ostrego rozprawienia się także z resztą manifestantów.
Opozycyjne miasteczka namiotowe usunięte z ulic
Dziś rano rzeczywiście doszło do usunięcia z ulic Sofii trzech opozycyjnych miasteczek namiotowych, które od tygodni blokowały ruch w najważniejszych komunikacyjnie miejscach bułgarskiej stolicy, m.in. przy Moście Orłów.
Według policji namioty usunięto, ponieważ „były wykorzystywane do przechowywania urządzeń wybuchowych, środków pirotechnicznych, kamieni, metalowych rur, kostek brukowych, którymi wcześniej obrzucano policjantów”. Poinformował o tym szef stołecznego urzędu spraw wewnętrznych Georgi Chadżiew.
Podobny powód podawał na dzisiejszym posiedzeniu parlamentu, podczas zdawania sprawozdania z wieczornych i nocnych wydarzeń, minister spraw wewnętrznych Christo Terzijski. Zapewnił, że namioty usunięto „w możliwie pokojowy sposób”.
Ale temu co opowiadali rządowi urzędnicy przeczą nagrania umieszczane w mediach społecznościowych przez demonstrantów. Policja zachowywała się wobec nich brutalnie i od razu zaczęła stosować przemoc. Również obecni na miejscu dziennikarze, w tym korespondenci zagranicznych mediów (np. piszący dla „New York Timesa” Dimitar Kenarow), informowali, że policjanci kopali nawet leżących na ziemi ludzi.
W sumie dziś rano zatrzymano w Sofii kolejnych 126 osób.