Szkocki sąd cywilny nie zablokuje wniosku Borisa Johnsona o zawieszenie prac parlamentu. Court of Session zajmowało się wczoraj legalnością decyzji podjętej przez królową Elżbietę II. „Nie ma konieczności natychmiastowej blokady prorogacji” – orzekł sędzia Raymond Doherty. Werdykt nie kończy sprawy a na horyzoncie czekają kolejne pozwy przeciwko działaniom rządu.
Wprawdzie dzisiejsza decyzja szkockiego sądu nie kończy sprawy, jest jednak pierwszym zwycięstwem Borisa Johnsona w związku z próbami zablokowania jego wniosku o zawieszenie prac parlamentu na blisko pięć tygodni, do 14 października. Court of Session odrzucił wniosek 75 parlamentarzystów, przeciwnych realizacji scenariusza tzw. twardego brexitu. Lord Raymond Doherty orzekł, że „na tym etapie nie ma pilnej potrzeby zablokowania zawieszenia prac parlamentu”. To jednak nie jedyne pozwy czekające na rozpatrzenie w brytyjskich sądach. Jeden czeka w Belfaście. Z kolei w Londynie do batalii sądowej przystępuje znana aktywistka Gina Miller, która już raz wygrała w sądzie z brytyjskim rządem w sprawie brexitu.
Decyzja w przyszły piątek
Wniosek 75 parlamentarzystów motywowany był chęcią jak najszybszego przeciwstawienia się planom Borisa Johnsona. Sąd miał rozstrzygnąć legalność decyzji królowej Elżbiety II do czasu zweryfikowania czy premier miał prawo wystąpić z wnioskiem o prorogację prac parlamentu. Jednak sędzia nie uznał za zasadne podejmowanie interwencji w tej sprawie na tym etapie.
Sąd uwzględnił argumenty obu stron, ale zadowolenie z takiej decyzji wyraziła jedynie rzeczniczka rządu, podkreślając, że nie ma powodu, by domagać się zawieszenia prorogacji, gdyż ostateczna decyzja sądu zapadnie na trzy dni przed zamknięciem sesji parlamentu. Rzeczywiście, sąd ma podjąć ostateczną decyzję w przyszły piątek, podczas gdy prace parlamentu zostaną przerwane 9 września.
Były premier łączy siły ze znaną aktywistką
To nie jedyna batalia sądowa, przed którą stanie rząd w najbliższych dniach. Do gry włączył się były premier Wielkiej Brytanii w latach 1990-1997 oraz były przywódca Partii Konserwatywnej, John Major. Były premier w ostatnich latach w krytyczny sposób odnosił się do brexitu. Od kilku tygodni spekulowano, że pójdzie do sądu, jeśli rząd odważy się wystąpić z wnioskiem do królowej o zawieszenie prac parlamentu.
Major zamierza uzyskać zgodę Sądu Najwyższego na dołączenie do pozwu wniesionego przez znaną działaczkę antybrexitową. Gina Miller zapowiadała złożenie skargi przeciwko Johnsonowi jeszcze zanim został ogłoszony zwycięzcą rywalizacji o schedę po Theresie May, jeśli zdecyduje się na zawieszenie prac parlamentu w najgorętszym okresie przed brexitem. Obecnie działaczka zapowiada spełnienie zapowiedzi.
Działania niezgodne z tradycją Wielkiej Brytanii
Gina Miller już raz zmusiła brytyjski rząd do ustępstw w sprawie brexitu. Jesienią 2016 r. wygrała proces, w którym zaskarżyła rządowy plan rozpoczęcia procedury wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty z pominięciem zgody parlamentu. Zwycięstwo w batalii sądowej zmusiło Theresę May do zmiany planów.
Obecny pozew Miller ma na celu uniemożliwienie zawieszenia prac parlamentu do połowy października. Major poinformował, że jeśli otrzyma pozwolenie na dołączenie do pozwu Giny Miller, zamierza „pomóc sądowi z perspektywy człowieka, który sprawował funkcję premiera oraz ministra”. Były szef rządu wielokrotnie w ostatnich miesiącach publicznie krytykował rząd, jak tylko pojawiły się plotki o możliwości prorogacji prac parlamentu. Jako człowiek przywiązany do „parlamentarnej tradycji Wielkiej Brytanii”, Major uznaje inicjatywę Johnsona za „niewłaściwą” i sprzeczną z zasadami.