Prośba Borisa Johnsona dotycząca zawieszenia brytyjskiego parlamentu została zaakceptowana przez brytyjską królową. Negatywnie na działania rządu zareagowała opozycja, która zamierza zablokować wyjście Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej bez porozumienia.
Królowa Elżbieta II zaakceptowała wniosek o zawieszenie obecnej sesji parlamentu w drugim tygodniu września i jego ponowne otwarcie 14 października. Wielka Brytania opuści UE zaledwie dwa tygodnie później a Boris Johnson utrzymuje, że będzie dążył do brexitu „bez względu na wszystko”. Przeciwnicy premiera twierdzą, że ruch przewodniczącego Partii Konserwatywnej jest wybiegiem mającym na celu storpedowanie dążeń opozycji do zablokowania tzw. twardego brexitu, jednak premier odrzuca oskarżenia jako „całkowicie nieprawdziwe”. Informuje, że zawieszenie prac parlamentu dałoby mu szansę na opracowanie programu, pozostawiając czas na dyskusję o brexicie po przywróceniu prac parlamentu.
Ceremonialna decyzja
Formalnie premier nie ma prawa do samodzielnego zawieszenia parlamentu. Johnson wysłał przewodniczącego Izby Gmin Jacoba Rees-Mogga, aby złożył stosowną prośbę na ręce królowej. W normalnych warunkach politycznych decyzja Elżbiety II nie wzbudziłaby takich emocji, jednak w kontekście zbliżającego się brexitu i niepewności, co do sposobu opuszczenia przez Wielką Brytanię UE, opozycja zarzuca premierowi „działania niedemokratyczne”.
Po wznowieniu parlamentu królowa wygłosi mowę tronową prezentując plany legislacyjne nowego rządu. W ubiegłym roku nie doszło do zawieszenia parlamentu ze względu na ilość przepisów przewidywanych przed brexitem, dzięki czemu obecna sesja parlamentarna jest najdłuższa od 1945 r.
Milion podpisów przeciwko zawieszeniu
Były kanclerz Phillip Hammond ostro skrytykował działanie Johnsona, nazywając je „naruszeniem konstytucji” i „wysoce niedemokratycznym postępowaniem”. Prounijna poseł Anna Soubry uważa że Johnson „stawia królową w bardzo trudnej sytuacji”. Tymczasem pod zamieszczoną na stronie Internetowej parlamentu podpisało się 1,1 mln osób, które sprzeciwiają się zawieszeniu prac parlamentu. Domagają się także wydłużenia procesu wyjścia kraju ze Wspólnoty lub nawet całkowitego cofnięcia brexitu. Petycję zainicjował działacz proeuropejskich Liberalnych Demokratów. Z kolei Anna Soubry stwierdziła że „konieczne jest, abyśmy jako posłowie wykonywali nasze zadania i reprezentowali przekonania naszych wyborców”.
Jeremy Corbyn potępił manewr jako „antydemokratyczny”. Lider opozycyjnej Partii Pracy powiedział, że planuje przeprowadzić wotum nieufności przeciw rządom Johnsona. W liście do królowej, Corbyn napisał, że „istnieje niebezpieczeństwo skonfrontowania królewskiej decyzji bezpośrednio wbrew woli większości Izby Gmin”. Lider laburzystów domaga się spotkania z Elżbietą i Tajną Radą królewską.
Szkocka pierwsza minister Nicola Sturgeon oskarżyła Johnsona o „dyktatorskie zachowanie”, akcentując jego „skandaliczny atak na podstawowe zasady demokracji”. Tymczasem przywódca Szkockiej Partii Konserwatywnej Ruth Davidson zapowiedział w czwartek rezygnację z piastowanej funkcji z powodu sprzeciwu wobec bezkompromisowej strategii Johnsona w sprawie brexitu. Ponad 70 parlamentarzystów złożyło protest prawny w najwyższym sądzie cywilnym w Szkocji, aby zapobiec zawieszeniu parlamentu przez Johnsona.
Ruch premiera zdominował czwartkowe przekazy medialne. „The Times” powiedział, że Johnson „zepchnął Wielką Brytanię na skraj kryzysu konstytucyjnego”, podczas gdy „The Guardian” przewiduje „historyczne starcie parlamentarne”, gdy opozycja będzie usiłowała zapobiec brexitowi bez porozumienia. „Financial Times” w artykule wstępnym napisał, że zawieszenie parlamentu przez Johnsona „jest obrazą demokracji”.
Reakcja z zewnątrz
Donald Trump pochwalił Johnsona określając go mianem „wspaniałego” i informując Corbyna o trudzie przegłosowania Johnsona w ramach wotum nieufności. Corbyn odpowiedział, że Johnson będzie „uległym premierem, który przekaże brytyjskie usługi publiczne i ochronę amerykańskim korporacjom w ramach umowy handlowej”.
Poproszona o skomentowanie decyzji Wielkiej Brytanii o zawieszeniu parlamentu, rzeczniczka Komisji Europejskiej Mina Andreeva powiedziała, że organ wykonawczy UE nie komentuje wewnętrznych procedur państw członkowskich i nie zamierza spekulować na temat wpływu zawieszenia parlamentu w kontekście brexitu.
Główny doradca rządu ds. brexitu David Frost był na rozmowach w Brukseli, ale najprawdopodobniej dopiero szczyt Rady Europejskiej w dniach 17-18 października określi, czy jest miejsce na kompromis. Jeśli nie, Wielka Brytania zakończy czterdzieści lat członkostwa bez umowy regulującej przyszłych stosunków handlowych i praw obywateli.
Ekspert ds. konstytucyjnych Robert Craig powiedział że „teoretycznie nie ma niczego, co zabrania zawieszenie parlamentu”. „Powodem oburzenia jest jednak to, że ten ruch zmniejsza liczbę dni, w których parlament może zatrzymać brexit bez porozumienia”. „Oczywiste jest, że celem prorogacji jest zaprzestanie debaty parlamentu na temat brexitu”, dodał.