Choć zorganizowana w niedzielę (27 maja) manifestacja skrajnie prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) była największą odkąd to ugrupowanie znalazło się we wrześniu ubiegłego roku w Bundestagu, jej przeciwnicy z łatwością skrzyknęli o wiele więcej kontrmanifestantów. Kilka razy musiała interweniować policja.
Alternatywa dla Niemiec to największa w Bundestagu partia opozycyjna. Dotąd nieobecna w parlamencie, zdobyła we wrześniowych wyborach 13 proc. poparcia i wprowadziła do Bundestagu 94 posłów. Obecnie, w wyniku odejścia z partii jej byłej szefowej Frauke Petry, klub AfD liczy 92 członków. W niedzielę, na partyjny wiec oraz marsz przez miasto przyszło w Berlinie około 5 tys. sympatyków AfD. Tymczasem przeciwnicy tej skrajnie prawicowej partii, którzy skrzyknęli się poprzez internet, zebrali się w liczbie ok. 20 tys. Takie dane podała berlińska policja.
Starcia na marginesie demonstracji
Zwolennicy AfD zebrali się w południe w okolicy Dworca Głównego (Hauptbanhoff) w centrum Berlina, aby przemaszerować przez miasto powiewając chorągiewkami w barwach niemieckiej flagi. Ideą manifestacji był – jak informowali organizatorzy – „marsz ku przyszłości Niemiec”. Zwolennicy AfD skandowali przy tym: „To my jesteśmy ludem!”. Ich przeciwnicy, który zebrali się ok. 1,5 kilometra dalej w okolicy dworca kolejki miejskiej i metra Friedrichstrasse, odpowiadali im okrzykami: „Naziści precz!”
W miejscu, gdzie doszło do zetknięcia się obu manifestacji, doszło do niewielkich starć między najbardziej radykalnymi uczestnikami obu demonstracji. Policja musiała kilkakrotnie użyć gazu łzawiącego i zatrzymać kilka najbardziej krewkich osób. Większość obu manifestacji przebiegała jednak spokojnie.
AfD powszechnie krytykowana
AfD budzi silne emocje (największe w środowiskach anarchistycznych i skrajnie lewicowych) ponieważ liderzy tej partii nie tylko prezentują antyunijne, antyimigracyjne i skrajnie prawicowe poglądy, ale zdarza im się nawoływać np. do odebrania muzułmanom wolności religijnej lub „wywożenia na śmietnik” osób tureckiego pochodzenia. Obecny przewodniczący AfD Alexander Gauland wyrażał także dumę z „odwagi żołnierzy Wehrmachtu”. Z kolei posłanka tej partii Beatrix von Storch przekonywała niegdyś, że do osób nielegalnie przekraczających niemiecką granicę należy strzelać. To właśnie ta radykalizacja partii sprawiła, że odeszła z niej Petry, która chciała tworzyć ruch konserwatywny i silnie eurosceptyczny, ale nie skrajnie nacjonalistyczny.
AfD, mimo iż to największa obecnie parta opozycyjna w parlamencie, jest w niemieckiej polityce izolowana. Nie otrzymała na przykład ani jednego miejsca w prezydium Bundestagu. Sekretarz generalna rządzącej obecnie chadeckiej partii CDU Annegret Kramp-Karrenbauer oskarżyła we wczorajszym wywiadzie dla dziennika „Bild am Sonntag” AfD o szerzenie antysemityzmu. Uznała, że działalność partii zagraża żydowskiej społeczności w Niemczech. „Antysemityzm wyłania się w tej partii z każdego kąta” – powiedziała.
AfD odrzuca jednak te oskarżenia. Przewodniczący berlińskiego oddziału tej partii Georg Pazderski, który organizował niedzielny marsz, mówił, że wielu członków jego ugrupowania jest „niesłusznie stygmatyzowana” i to budzi wobec nich agresję. Inni liderzy AfD twierdzą, że to właśnie oni padają ofiarami prześladowań. Brak miejsca dla przedstawiciela Alternatywy dla Niemiec w prezydium Bundestagu rzecznik dyscypliny klubu AfD Bernd Baumann porównał do wydarzeń z lat 30. XX wieku, kiedy to rządzący wówczas naziści utrudniali funkcjonowanie w parlamencie komunistom.