Nikt we Włoszech nie wierzy, że zwycięstwo partii Bracia Włosi (Fratelli d’Italia) w wyborach parlamentarnych będzie stanowiło zagrożenie dla demokracji – podkreśla w rozmowie z agencją EFE liderka ugrupowania Giorgia Meloni***, która może wkrótce zostać pierwszą kobietą na stanowisku premiera Włoch.
***Giorgia Meloni stoi na czele prawicowej koalicji z Ligą Matteo Salviniego i Forza Italia Silvio Berlusconiego. Włoska prawica prowadzi w sondażach przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 25 września. Blok ugrupowań Bracia Włosi, Liga i Forza Italia ma prawie 20 punktów przewagi nad centrolewicą na czele z Partią Demokratyczną byłego premiera Enrico Letty.
Bracia Włosi to jedyne duże ugrupowanie parlamentarne, które było w opozycji wobec rządu jedności narodowej, powołanego przez Mario Draghiego.
Cristina Cabrejas, EFE: Przed Włochami wiele wyzwań. Co będzie pierwszą rzeczą, którą zrobi pani, jeśli wygra wybory?
Giorgia Meloni: Największym priorytetem jest wsparcie rodzin i przedsiębiorstw w sytuacji, gdy rosną wydatki i ceny na energię. We Włoszech zbyt wiele firm zmniejszyło lub wstrzymało produkcję i prawdopodobnie zostaną one zamknięte, jeśli rząd nie zainterweniuje przy pomocy drastycznych środków.
Wielu rodzinom grozi, że nie będą w stanie opłacić rachunków. Potrzebne jest natychmiastowe wprowadzenie europejskiego limitu cen gazu oraz oddzielenie gazu od energii elektrycznej. Ten ostatni środek może być również podjęty niezwłocznie na szczeblu krajowym.
Chcemy ożywić gospodarkę poprzez obniżenie podatków od pracy, uproszczenie biurokracji, stworzenie strategicznej infrastruktury, ponowne uruchomienie polityki przemysłowej opartej na powróceniu do hasła „Made in Italy”.
Chcemy przywrócić bezpieczeństwo i powstrzymać niekontrolowaną imigrację, która za rządów centrolewicy doprowadziła do niewiarygodnej liczby nielegalnych przybyszów na nasze wybrzeże.
Dlaczego Włosi powinni głosować na ugrupowanie Bracia Włosi?
25 września Włosi mają wielką szansę zakończyć długi okres panowania lewicy, która rządzi niemal nieprzerwanie, nigdy nie wygrywając wyborów. Głos poparcia dla Braci Włochów nie będzie jednak głosem protestu, ale głosem zdecydowanej zmiany.
Włosi wiedzą, że mogą nam zaufać, bo jesteśmy konsekwentni. Jesteśmy w opozycji od dłuższego czasu, ale nigdy nie przestaliśmy przedstawiać naszych propozycji i wspierać pożyteczne działania poszczególnych rządów. Ci, którzy nas wybierają, dokładnie wiedzą, z czym mają do czynienia. Może im się to podobać lub nie, ale nie ma żadnych niespodzianek.
Czy pani zdaniem jesteście gotowi do rządzenia w kraju?
Bracia Włosi to partia włoskich konserwatystów; wierzymy w wolność osoby i centralną rolę rodziny, we włoską, europejską i zachodnią tożsamość kulturową, w prywatną inicjatywę i solidarność społeczną. Mamy kompetentną i przygotowaną klasę rządzącą. Dziś, jeśli Włosi tak zdecydują, czujemy się gotowi do przejęcia odpowiedzialności za kraj.
Co sądzi pani o opiniach, zgodnie z którymi zwycięstwo włoskiej koalicji prawicowej jest uznawane za zagrożenie dla demokracji?
To paradoks. Od lat we Włoszech mieliśmy do czynienia z rządami kierowanymi przez premierów, którzy zdobywali władzę nie w wyniku sukcesu wyborczego, a parlamentarnych układanek.
W trakcie pandemii COVID-19 byliśmy świadkami bezprecedensowego ograniczenia wolności. A jednak dopiero teraz mówi się o zagrożeniu dla demokracji, ponieważ w końcu Włosi zagłosują i być może dadzą znaczną większość centroprawicy kierowanej przez Braci Włochów. Nikt w tego typu zagrożenie we Włoszech nie wierzy, a sama lewica używa tego argumentu jako straszaka.
Jesteśmy stabilną demokracją i ci, którzy biją na alarm w sprawie przyszłości Włoch, nie szkodzą Giorgii Meloni, ale Włochom. Prawda jest taka, że jedynym zagrożeniem jest system władzy lewicy, która we Włoszech zawsze rządzi, nie wygrywając nigdy wyborów. Tak czy inaczej, będziemy mieli rząd prawicowy.
Jako partie prawicowe rządzimy lub współrządzimy już w 15 regionach oraz wielu miastach. O czym my mówimy?
W trakcie kampanii wyborczej ostro krytykowała pani Unię Europejską, a w pani partii istnieje skrzydło antyeuropejskie. Co powiedziałaby pani tym wszystkim w Europie, którzy obawiają się wejścia Braci Włochów do rządu?
Moja partia nie ma skrzydła antyeuropejskiego. Mamy tylko jedną linię, która jest linią europejskich konserwatystów. Pandemia (…) i wojna (…) pokazały nam, co się nie udało w konstruowaniu UE w ostatnich dekadach. Przez zbyt wiele lat Bruksela poszerzała swoje kompetencje w wielu aspektach naszego codziennego życia, zapominając o standardowej polityce zagranicznej i obronnej oraz o zabezpieczeniu naszej autonomii energetycznej.
Chcę Europy, która robi mniej rzeczy, ale wykonuje je lepiej, w której jest mniej centralizmu, więcej pomocniczości, mniej biurokracji i więcej polityki.
Nie jesteśmy wcale przeciwko Europie, ale opowiadamy się za bardziej efektywną Europą, która wie, jak być prawdziwą wartością dodaną dla swoich obywateli.
A jeśli chodzi o Włochy, to chciałabym, aby odzyskały rolę, na którą zasługują w kontekście międzynarodowym i lepiej broniły swoich interesów narodowych w instytucjach UE, co Niemcy i Francuzi robią bardzo dobrze.
Czy czuje się pani feministką?
Włoski feminizm historycznie sytuował się po lewej stronie, gdzie toczy się otwarta debata: o etycznych i politycznych kwestiach płci, a także o możliwości, żeby pierwszym premierem w historii Włoch została kobieta nie z lewicy.
Więc teraz lewica mnie atakuje, mówiąc, że jestem kobietą, ale myślę jak mężczyzna. W rzeczywistości lewica rzuca mi kłody pod nogi, ponieważ kobiety związane z tym środowiskiem nie znajdują swojego miejsca (w życiu publicznym – red.) po dziesięcioleciach retorycznych manifestów, podczas gdy prawicowe kobiety owszem.
Czy Bracia Włosi planują zmiany w kwestii prawa do aborcji?
Interesuje mnie faworyzowanie polityki godzenia obowiązków rodzinnych z pracą, eliminowanie różnic w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn oraz wspieranie macierzyństwa.
Jeśli chodzi o aborcję, naszą intencją jest pełne wdrożenie pierwszej części obowiązującej ustawy 194, tzn. zapewnienie polityki prewencyjnej, aby zaoferować alternatywę dla kobiet, które myślą o aborcji z powodów ekonomicznych.
Te kobiety muszą znaleźć po swojej stronie przyjazne państwo: więcej możliwości, a nie mniej praw.