Będący autonomiczną częścią afrykańskiej Tanzanii archipelag jest tej zimy tłumnie odwiedzany przez europejskich turystów, w tym Polaków. Tanzańskie władze przekonują, że ich kraj jest „wolny od koronawirusa”. Problem w tym, że to nieprawda.
77-letni Maalim Seif Sharif Hamad zmarł w szpitalu w zanzibarskiej stolicy – mieście Zanzibar wczoraj (17 lutego). Od 31 stycznia leżał tam na oddziale intensywnej terapii z powodu COVID-19, czyli choroby wywoływanej przez koronawirusa SARS-CoV-2.
Hamad pełnił funkcję pierwszego wiceprezydenta Zanzibaru, czyli najważniejszego zastępcy prezydenta Husseina Mwinyiego. Zanzibar jest autonomiczną częścią większego państwa – Tanzanii – które składa się z połączonych dawnych brytyjskich kolonii: położonej na kontynencie afrykańskim Tanganiki oraz stanowiących część autonomiczną wysp Zanzibar oraz Pemba.
Słitfocia z Zanzi w środku pandemii
Szczególnie słynna jest pierwsza z tych wysp, która z racji swoich rajskich plaż i dobrej infrastruktury hotelowej jest chętnie odwiedzania przez bogatych turystów z Zachodu. Bywa także popularna wśród internetowych celebrytów, którzy chętnie wrzucają na swoje profile w mediach społecznościowych zdjęcia lazurowego morza i biało-złotego piasku.
Nie inaczej było też tej zimy, a szczególna popularność wyspy wynikała także z tego, że władze Tanzanii przekonują od dawna, że na jej terytorium koronawirusa już nie ma. Od początku pandemii stwierdzono tam tylko 509 zakażeń i 21 zgonów. Ostatni raz 29 kwietnia.
Od tej pory – przynajmniej oficjalnie – nikt już w liczącej ponad 56 mln mieszkańców Tanzanii koronawirusem się nie zainfekował. Tanzański prezydent John Maufuli, zapewne licząc na przyciągniecie turystów, wiele razy o tym zapewniał.
Turystyka jest bowiem ważna dla gospodarki Tanzanii. W przypadku całego kraju odpowiada według danych Banku Światowego za 17,5 proc. PKB oraz zapewnia pracę 11 proc. osób zatrudnionych. W przypadku samego Zanzibaru jest jeszcze ważniejsza – odpowiada za aż 28 proc. PKB oraz 82 proc. napływających na wyspę dewiz.
Zanzibar bez maseczek i innych obostrzeń
Nic dziwnego, że turystów – których na zanzibarskich plażach wypoczywa rocznie prawie 550 tys. – nikt nie chciał spłoszyć. W Tanzanii, a co za tym idzie także na liczącym 1,5 mln mieszkańców Zanzibarze, nie ma żadnych przeciwepidemicznych ograniczeń, działają hotele i restauracje, a ludzie nie mają obowiązku noszenia maseczek. Od kwietnia ubiegłego roku obowiązuje też zakaz publikowania koronawirusowych statystyk.
Dane na temat liczby zakażeń koronawirusem i zgonów z powodu takiej infekcji utajniło niewiele krajów na świecie – najsłynniejsze z nich, obok Tanzanii, to Korea Północna i środkowoazjatycka satrapia – Turkmenistan.
Tyle że we wszystkich tych trzech przypadkach to – jak wszystko na wskazuje – jedynie propaganda. O ile jednak ta północnokoreańska czy turkmeńska są skierowane na rynek wewnętrzny, o tyle ta tanzańska na zewnętrzny, czyli do potencjalnych zagranicznych turystów.
Rodzina potwierdza – wiceprezydent zmarł z powodu koronawirusa
O tym, że wiceprezydent Hamad zmarł z powodu COVID-19 poinformowała amerykańska agencja informacyjna Bloomberg, która powołała się na najbliższą rodzinę zmarłego zanzibarskiego polityka. Koronawirusem zakazić miała się także żona Hamada oraz inne blisko spokrewnione z nim osoby.
Chorych ma być na Zanzibarze więcej osób, ale wiedza ta jest zdaniem dziennikarzy utrzymywana w tajemnicy, choć w szpitalach przybywa osób cierpiących na COVID-19. Ale zanzibarski prezydent Mwinyi informując o śmierci swojego zastępcy skrzętnie pominął jej przyczynę.
„Jestem głęboko zasmucony wieścią o śmierci Maalima Seifa Sharifa Hamada” – napisał z kolei prezydent całej Tanzanii. Ale Maufuli także nie sprecyzował dlaczego zanzibarski wiceprezydent zmarł.
Władze Tanzanii zaczynają zmieniać zdanie
Ponieważ liczba hospitalizacji i zgonów z powodu COVID-19 na Zanzibarze i w całej Tanzanii rośnie i coraz trudniej ją utrzymać w tajemnicy rzecznik prasowy tanzańskiego rządu Hassan Abbasi, dociskany przez telewizję BBC pytaniami o rzeczywistą sytuację epidemiczną w kraju przekonywał, że prezydent Maufuli „nigdy nie mówił, że nie ma u nas koronawirusa, a jedynie, że mamy go pod kontrolą”.
Wiele jednak wskazuje – i śmierć zanzibarskiego prezydenta jest jedną z tego przesłanek – że sytuacja epidemiczna w Tanzanii wcale pod kontrolą nie jest, a do jej pogorszenia się mógł się właśnie przyczynić najazd spragnionych słońca i braku obostrzeń turystów z Zachodu, z których część mogła być nosicielami SARS-CoV-2.