Izrael chce rozpocząć nowy rozdział w relacjach z USA po czasach Trumpa i Netanjahu. „W ostatnich latach popełniono wiele błędów”, stwierdził szef izraelskiej dyplomacji Jair Lapid podczas spotkania w Rzymie z sekretarzem stanu Antonym Blinkenem.
W przeciwieństwie do stosunków Stanów Zjednoczonych z Europą relacje amerykańsko-izraelskie w ostatnim czasie pozostawały silne. Tym niemniej wraz ze zmianą władzy w obu krajach administracja Joego Bidena i rząd Naftaliego Bennetta chcą odejść od polityki swoich poprzedników Donalda Trumpa i Benjamina Netanjahu, których silny sojusz stymulował partyjne podziały w obu krajach.
Dziś, gdy Trump jest aktywny na Florydzie, a Netanjahu wszedł w rolę lidera izraelskiej opozycji, nowe władze USA i Izraela chcą skupić się raczej na pragmatycznej dyplomacji aniżeli kontrowersyjnych krokach charakterystycznych dla wspomnianej dwójki, wskazuje agencja Associated Press.
Lapid: Izrael podziela amerykańskie wartości
„W ostatnich latach popełniono wiele błędów”, stwierdził minister spraw zagranicznych Jair Lapid podczas wczorajszego (27 czerwca) spotkania w Rzymie z sekretarzem stanu USA Antonym Blinkenem. „Naprawimy te błędy razem”, zapewnił.
Lapid poinformował, że od czasu objęcia stanowiska szefa izraelskiej dyplomacji rozmawiał już z przedstawicielami zarówno amerykańskich Demokratów, jak i Republikanów. „Przypomniałem im, że podzielamy najważniejsze amerykańskie wartości, takie jak wolność, demokracja, wolny rynek i stałe dążenie do pokoju”, oznajmił.
Blinken zwrócił z kolei uwagę na trwałość sojuszu między Izraelem i USA. Mimo że oba państwa mają nowe rządy, to „fundamentem naszej współpracy jest trwałe partnerstwo, silne relacje”, podkreślił.
Co oznacza nowa polityka USA i Izraela?
Według AP nowe podejście w stosunkach amerykańsko-izraelskich może oznaczać większą koncentrację na mniejszych, wręcz doraźnych sukcesach, takich jak zawieszenie broni w Strefie Gazy – podczas gdy dążenie od razu do trwałych postanowień mogłoby naruszyć delikatną sytuację.
„To bez wątpienia zły pomysł wychodzić od razu z wielkimi inicjatywami pokojowymi. Ale są też możliwości działania stopniowego, coś, co można zrobić <<po cichu>>, doraźnie”, uważa Ilan Goldenberg, ekspert ds. bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie w think tanku Center for a New American Security.
Taka polityka, zakładająca raczej zarządzanie konfliktem aniżeli natychmiastowe próby jego rozwiązania, może przynieść czasowe rezultaty, ale jednocześnie utwierdza status quo w regionie, co może niepokoić Palestyńczyków. Joe Biden próbował już jednak takiego podejścia przy rządzie Netanjahu, gdy w półprywatnych rozmowach namawiał ówczesnego izraelskiego premiera do złagodzenia stanowiska w sprawie konfliktu z Hamasem.
Lapid nie ukrywał, że między Stanami a Izraelem pozostają znaczące różnice w wielu geopolitycznych sprawach. Wyraził jednak przekonanie, że „drogą do ich rozwiązania powinna być bezpośrednia, profesjonalna rozmowa, a nie (komunikacja poprzez – red.) konferencje prasowe”.
Blinken podkreślił, że dla USA celem jest rozwiązanie konfliktu izraelsko-palestyńskiego, tak, by obie strony mogły liczyć „na pełną nadziei przyszłość, równe możliwości i poszanowanie ich godności – tak Palestyńczycy, jak i Izrael”. Nie podał jednak żadnych konkretnych dat ani szczegółów na temat strategii osiągnięcia tego celu.
Co z różnicą zdań w sprawie umowy z Iranem?
Kluczową obecnie kwestią dla relacji między USA a Izraelem są rozmowy w sprawie ożywienia porozumienia nuklearnego JCPoA (ang. Joint Comprehensive Plan of Action), zawartego z Iranem w lipcu 2015 r. przez stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ (USA, Rosję, Chiny, Wielką Brytanię i Francję) i Niemcy pod egidą Unii Europejskiej.
W maju 2018 r. Donald Trump wycofał z niego Stany Zjednoczone i rozpoczął przywracanie zniesionych na jego mocy antyirańskich sankcji, w odpowiedzi na co Iran odszedł od przestrzegania zapisów porozumienia, dotyczących ograniczeń w rozwijaniu potencjału nuklearnego. Negocjacje nad powrotem do umowy toczą się z przerwami od kwietnia w Wiedniu, w mieście, gdzie została ona zawarta.
Podczas gdy administracja Baracka Obamy uczestniczyła w negocjowaniu porozumienia, gabinet Benjamina Netanjahu ostro się mu sprzeciwiał. Nowy izraelski rząd, zamiast wzorem poprzedników torpedować umowę, chce raczej zachować wpływ na uczestników rozmów i na to, do jakich ustaleń dochodzi w austriackiej stolicy.
„Izrael ma pewne zastrzeżenia co do umowy nuklearnej z Iranem, która jest tematem trwających negocjacji w Wiedniu”, przyznał Jair Lapid, dodając, że strona izraelska podzieliła się nimi z Amerykanami.
„Mamy te same cele. Czasem różnimy się tylko co do taktyki dążenia do ich realizacji”, wyjaśnił Antony Blinken. „Kiedy jednak dochodzi do takich sytuacji, otwarcie sobie o tym mówimy i moim zdaniem tak to właśnie powinno wyglądać”, dodał amerykański sekretarz stanu.
Nawet skłaniający się ku prawicy Bennett, który nie jest wcale tak daleki ideologicznie od swojego poprzednika, w porównaniu do niego znacząco stonował antyirańską retorykę. „Będziemy kontynuować konsultacje z naszymi przyjaciółmi. Będziemy próbować ich przekonywać, dyskutować z nimi i wymieniać się informacjami”, zapowiedział w czwartek (24 czerwca).
USA koncentrują się na Bliskim Wschodzie – ale nie wiecznie
Rząd Joego Bidena popiera i zamierza rozszerzyć zawarte przez administrację Donalda Trumpa i negocjowane głównie przez jego zięcia, Jareda Kushnera, tzw. Układy Abrahama (ang. Abraham Accords, nazwane tak od Abrahama dla podkreślenia wspólnych korzeni dwóch religii: judaizmu i islamu), normalizujące relacje między Izraelem a państwami arabskimi. Blinken zastrzegł jednak, że układy te „nie zastąpią zaangażowania w sprawy izraelsko-palestyńskie, które wymagają rozwiązania”.
Jednocześnie administracja Bidena nie ukrywa swojej chęci stopniowego wycofywania się z bliskowschodnich konfliktów na rzecz koncentracji na innych wyzwaniach, takich jak przeciwdziałanie kryzysowi klimatycznemu czy konkurencji z Chinami.
Waszyngton odwiedza dziś (28 czerwca) na zaproszenie Bidena Re’uwen Riwlin, ustępujący prezydent Izraela. Natomiast grupa Demokratów planuje w najbliższym czasie wybrać się do Izraela. Jak przekazują anonimowo dyplomaci, mówi się nawet o możliwości wizyty w amerykańskiej stolicy Bennetta i Lapida (obu razem albo oddzielnie), do której miałoby dojść jeszcze tego lata. Szczegóły są jeszcze ustalane.