Etiopski premier ogłosił rozpoczęcie „decydującej fazy” ofensywy wojsk rządowych na stolicę zbuntowanego regionu Tigraj – Makalle. Tigrajczycy nie ulegli postawionemu im ultimatum i nie złożyli broni. Tymczasem już ponad 1 mln mieszkańców regionu opuściło swoje domy.
Makalle zamieszkuje razem z przedmieściami około 500 tys. ludzi. Do 1991 r. było bardzo mało znaczące i nie miało więcej niż 100 tys. mieszkańców. Dynamicznie rozwinęło się dopiero po tym jak oddziały (dominującego w Etiopskim Ludowo-Rewolucyjnym Froncie Demokratycznym) Ludowego Frontu Wyzwolenia Tigraju (TPLF) obaliły komunistyczny reżim Mengystu Hajle Marjama.
W Etiopii objęła wówczas rządy koalicja, której głównym elementem był właśnie TPLF. Ale między TPLF a dotąd współpracującymi z nim innymi ugrupowaniami (a zwłaszcza Demokratyczną Organizacją Ludu Oromskiego, z której wywodzi się obecny premier Abiy Ahmed Ali) doszło kilka miesięcy temu do poważnego sporu, który przekształcił się 4 listopada w obecny konflikt zbrojny.
Rządowe czołgi i artyleria ruszyły na Makalle
TPLF odrzuciło właśnie kolejne ultimatum rządu federalnego i odmówiło złożenia broni. Wojsko federalne ogłosiło więc „decydującą fazę” ofensywy na Makalle. W stronę tigrajskiej stolicy zmierzają już oddziały pancerne oraz ciężka artyleria.
Ale jednostki tigrajskie nie zamierzają składać broni, bo wcale nie czują respektu wobec armii federalnej. TPLF ma dobrze wyszkolone i uzbrojone oddziały, które brały udział m.in. w wojnach etiopsko-erytrejskich. Starcia między Tigrajczykami a armią rządową są więc bardzo poważne i zginęło w nich już co najmniej kilkaset osób.
Informacji z rejonu walk jest jednak niewiele. Zostały tam wyłączone nadajniki komórkowe i sieć internetowa. Część infrastruktury telekomunikacyjnej jest też zniszczona. Teren, na którym dochodzi do starć jest górzysty, a z powodu pandemii COVID-19 brakuje na miejscu niezależnych obserwatorów i korespondentów zagranicznych mediów.
Od uchodźców jacy dostali się już do Sudanu wiadomo jednak, że w rejonie walk zaczyna już brakować żywności i benzyny. Do sąsiedniego kraju udało się już co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób.
Milion uchodźców w Tigraju
ONZ ocenia, że nawet 1 mln mieszkańców Tigraju opuściło już swoje domy. W sumie ten region zamieszkuje 6 mln ludzi. W ostatnich godzinach kolejne tysiące zaczęły uciekać z Makalle.
Premier Abiy Ahmed zapewnił, że armia federalna „dołoży wszelkich starań, aby chronić ludność cywilną”, ale stwierdził też, że „nie będzie litości dla ludzi, którzy będą wspierać nielegalne władze Tigraju”. Rząd w Addis Abebie nie uznaje bowiem przeprowadzonych w tym regionie we wrześniu wyborów.
Tymczasem pracownicy Światowego Programu Żywnościowego (WFP) alarmują, że od codziennej pomocy żywnościowej zależy nawet 10 proc. mieszkańców Tigraju, czyli 600 tys. osób. 100 tys. z nich to uchodźcy z Erytrei przebywający w Etiopii już drugą dekadę.
W Tigraju zablokowanych jest wiele dróg. Blokada dotyczy także nawet niektórych dzielnic tigrajskiej stolicy. Przez posterunki nie przepuszczany jest nikt. WFP straciło przez to dostęp do swoich magazynów z pomocą żywnościową w Makalle.
Społeczność międzynarodową wzywa obie strony konfliktu w Etiopii do zaprzestania walk. Wzywa także do rozpoczęcia dialogu pokojowego. Ale premier Abiy Ahmed oświadczył, że „nie życzy sobie żadnej międzynarodowej ingerencji w wewnętrzne sprawy Etiopii”.