Oddziały talibów przejmują kontrolę nad kolejnymi częściami afgańskiej stolicy, a z międzynarodowego lotniska w Kabulu odlatują kolejne samoloty z ewakuowanymi obywatelami państw zachodnich. USA wyślą kolejny 1 tys. żołnierzy, aby osłaniać tę operację.
Talibowie wkroczyli do Kabulu wczoraj (15 sierpnia) niemal bez walki. Do drobnych potyczek dochodziło jedynie na przedmieściach. Wcześniej afgański prezydent Aszraf Ghani podał się do dymisji i opuścił kraj. Udał się samolotem prawdopodobnie do sąsiedniego Tadżykistanu.
Rozmowy z talibami o tymczasowym rządzie
Choć siły rządowe kontrolują jeszcze niewielkie części kraju, to talibowie – tuż po tym jak wkroczyli do opustoszałego już Pałacu Prezydenckiego – ogłosili koniec wojny w Afganistanie. Za granicę wyjechali bowiem także dotychczasowi wiceprezydent, minister obrony, szef parlamentu i inni ważni politycy.
Ci członkowie afgańskich władz, którzy zdecydowali się pozostać w kraju – m.in. dotychczasowy premier Abdullah Abdullah, prowadzą obecnie z talibami negocjacje na temat utworzenia przejściowego rządu, co zapobiegnie wybuchowi chaosu w kraju.
Z Kabulu uciekła bowiem większość członków sił bezpieczeństwa, w tym policjanci. Obawiali się bowiem zemsty ze strony talibów za pracę dla prozachodnich władz. Ale brak sił bezpieczeństwa sprawił, że w afgańskiej stolicy zaczęły się mnożyć rabunki i kradzieże.
Chaos na lotnisku w Kabulu
Dantejskie sceny rozgrywały się też cały dzień – i dzisiaj (16 sierpnia) od rano ponownie – na międzynarodowym lotnisku w Kabulu. Zostało ono bowiem zamknięte dla lotów cywilnych, aby usprawnić ewakuację obywateli USA oraz innych państw zachodnich, w tym dyplomatów.
Ale tłum zdesperowanych Afgańczyków, którzy usiłują uciec z kraju, próbował za wszelką cenę dostać się do samolotów. Ludzie nie tyko biegali po płycie lotniska i pasach startowych, ale także wspinali się do stojących na lotnisku maszyn.
Obecni na lotnisku amerykańscy żołnierze otoczyli więc część płyty lotniska zasiekami z drutu żyletkowego, a nawet strzelali w powietrze. W ostatnich dniach do Kabulu przybył tymczasowy kontyngent USA, który ma osłaniać ewakuację. Wczoraj prezydent Joe Biden zadecydował o zwiększeniu go o kolejny 1 tys. żołnierzy, czyli w sumie do 6 tys.
W tym samym czasie talibowie przejmowali kontrolę na wojskowymi i policyjnymi bazami w Kabulu i wokół stolicy. Wkroczyli m.in. do lotniczej bazy Bagram około 60 kilometrów od stolicy, która była jeszcze niedawno centrum amerykańskiego dowodzenia. Talibowie przejęli też dużo podarowanego przez USA armii afgańskiej sprzętu, w tym śmigłowce i pojazdy opancerzone.
Blitzkrieg talibów
Ofensywa talibów przeciw wojskom rządowym była niezwykle szybka. Opanowanie całego Afganistanu zajęło im zaledwie dziewięć dni, a operacja wycofywania się z kraju Amerykanów nawet się jeszcze nie skończyła.
Talibowie – przynajmniej oficjalnie – zapewniają, że przejmą władzę w kraju w sposób możliwie bezkrwawy, a także pozwolą na swobodny wyjazd wszystkim cudzoziemcom, którzy będą tego chcieli.
„Zapewniamy wszystkich, że gwarantujemy bezpieczeństwo obywatelom i misjom dyplomatycznym. Jesteśmy gotowi do dialogu ze wszystkimi afgańskimi politykami i zagwarantujemy im niezbędną ochronę” – powiedział jeden z rzeczników talibów Mohammad Najem w katarskiej telewizji Al-Dżazira.
Przywódca talibów: Prawdziwa próba zaczyna się teraz
Z kolei jeden z przywódców talibów mułła Abdul Ghani Baradar w krótkim nagraniu wideo umieszczonym w internecie oświadczył, że „zwycięstwo było zaskakująco szybkie i nie miało sobie równych na świecie”.
„Prawdziwa próba zacznie się teraz od spełnienia oczekiwań ludzi i służenia im poprzez rozwiązywanie ich problemów. Poczekamy na wycofanie się wszystkich obcych sił i dopiero wtedy zaczniemy odbudowywać struktury władzy” – powiedział mułła Baradar.
Ale wielu mieszkańców Kabulu i zagranicznych obserwatorów nie wierzy w zapewnienia dowództwa talibów. Z podbitych przez nich wcześniej terenów napływają bowiem informacje o popełnianiu zbrodni, np. egzekucjach jeńców i osób, które są oskarżane o współpracę z obalonym rządem.
Ponadto w wielu miejscach, m.in. w Heracie na północnym-zachodzie, zabroniono już kobietom przychodzenia do szkół i na uniwersytetu. W wielu innych miastach zabroniono im nawet przychodzenia do pracy, a nakazano przyjście męskim członkom ich rodzin. W Kabulu zaś zamalowywane są wszystkie reklamy pokazujące kobiety.
Świat apeluje do talibów
Społeczność międzynarodowa apeluje natomiast do talibów, aby pozwolili na wyjazd z kraju nie tylko cudzoziemcom, ale także tym Afgańczykom, którzy chcą się schronić zagranicą. Apel w tej sprawie wystosował amerykański Departament Stanu, a poparły go już oficjalnie m.in. Unia Europejska, Francja, Niemcy, Japonia, Wielka Brytania, Kanada i Polska.
Sekretarz generalny ONZ António Guterres wezwał natomiast talibów i wszystkie inne strony konfliktu afgańskiego do „zachowania największej powściągliwości w celu ochrony życia i zapewnienia możliwości zaspokojenia potrzeb ludności cywilnej, w tym potrzeby wolności”. Apel przekazał jego rzecznik prasowy Stephane Dujarric.
Swoje wojskowe samoloty w celu ewakuacji swoich obywateli z Afganistanu wysłały już oprócz USA także m.in. Słowacja, Czechy, Włochy, Wielka Brytania i Kanada. Dziś przylecieć ma natomiast m.in. samolot holenderski. Ewakuację prowadzą też m.in. Dania, Norwegia i Nowa Zelandia.
Polska zapowiada ewakuację dawnych współpracowników ambasady
Każdy z tych krajów obiecał zabrać także Afgańczyków, którzy pracowali na rzecz ambasad lub kontyngentów wojskowych z tych krajów (np. jako tłumacze). Zabranie 45 takich osób (wraz z rodzinami) do Polski zapowiedział także na Twitterze premier Mateusz Morawiecki.
Polska od początku 2015 r. nie ma jednak swojego przedstawicielstwa dyplomatycznego w Afganistanie, a za kwestie afgańskie odpowiada ambasada w Indiach i to ona będzie Afgańczykom wystawiać wizy humanitarne.
Nie ma też na razie – przynajmniej oficjalnie – informacji o wysłaniu do Kabulu polskiego rządowego lub wojskowego samolotu. Możliwe więc, że chcący opuścić Afganistan obywatele polscy bądź Afgańczycy, o których pisał premier Morawiecki, wylecą samolotem któregoś z państw sojuszniczych wobec Polski.